Haruna Babangida przed laty był uznawany za jeden z największych talentów na świecie. W wieku 14 lat został zawodnikiem młodzieżowej sekcji FC Barcelony, gdzie dał się poznać szerszemu gronu. Jego późniejsza kariera nie potoczyła się jednak tak, jak przewidywano, chociaż grał w kilku znanych klubach w Europie.
W piątek ponownie zrobiło się głośno o Babangidzie, a wszystko za sprawą ogromnej rodzinnej tragedii. Jego dwaj bracia, 47-letni Ibrahim i 50-letni Tijani, ulegli poważnemu wypadkowi samochodowemu. Zdarzenie to miało miejsce w Nigerii, a konkretnie na drodze między Kaduną i Zarią.
Pierwszy z mężczyzn niestety nie przeżył wypadku. Drugi trafił do szpitala w Zarii w krytycznym, ale stabilnym stanie. W pojeździe znajdowali się również żona 50-latka i pracownik, którzy również trafili na oddział. Wydarzenia te są wielką tragedią dla rodziny, w której dorastali przyszli sportowcy. Bracia Haruny również byli bowiem piłkarzami, a dodatkowo cała trójka grała w pierwszej linii.
Pierwsze piłkarskie kroki stawiali w swoim kraju. Później kariera każdego z nich potoczyła się w inny sposób. Najwięcej występów w seniorskiej reprezentacji Nigerii zanotował Tijani (36 spotkań), który może pochwalić się złotym medalem igrzysk olimpijskich z Atlanty z 1996 roku. Jeden raz, w 2003 r., narodowe barwy przywdział również najmłodszy Haruna.
Tojani w trakcie kariery klubowej reprezentował między innymi barwy Ajaksu, a w holenderskiej lidze występował również Ibrahim, konkretnie w FC Volendam. Klub z Amsterdamu odniósł się już do tragicznych doniesień z Nigerii w krótkim wpisie w mediach społecznościowych. "Nasze myśli są z Tijanim Babangidą i jego rodziną" - czytamy na profilu zespołu na portalu społecznościowym X.
Zobacz także:
Mariusz Rumak przyznał bez ogródek. "Zostały mi trzy mecze"
Poszedł na mecz i dopadli go kibole. Znany sportowiec doznał poważnego urazu