Żal trenera Widzewa o pierwszą połowę. "Nie wydarzyło się nic, na co nie byliśmy gotowi"

PAP / Marian Zubrzycki / Na zdjęciu: trener Daniel Myśliwiec
PAP / Marian Zubrzycki / Na zdjęciu: trener Daniel Myśliwiec

- Jeżeli zaczniemy "kombinować", nigdy się nie dowiemy, czy problem jest strategiczny czy systemowy - mówi trener Widzewa Łódź Daniel Myśliwiec po porażce 1:3 z KGHM Zagłębiem Lubin w 32. kolejce PKO Ekstraklasy.

Łodzianie przez pierwsze blisko pół godziny dominowali, choć mało stwarzali sytuacji pod bramką Miedziowych. W 27. i 29. minucie stracili gole po kontratakach. Pierwszy z nich skończył się golem Mateusza Wdowiaka, drugi zaś - Kacper Chodyna.

- Gratuluję trenerowi Fornalikowi i jego drużynie zwycięstwa, które było zasłużone. Wynikało to głównie z pierwszej połowy, w której Zagłębie zrobiło dokładnie to, co chciało i zyskało ogromny handicap w postaci dwóch bramek. My? Bardzo słaba pierwsza połowa. Ciężko mi to racjonalnie wytłumaczyć, bo nietypowo dla siebie nie poszło nam strategicznie. Narzuciłem na sztab na sporo gier w procesie treningowym ukierunkowanych na atak pozycyjny i przeciwdziałanie kontratakom, co okazało się nieskuteczne, bo po dwóch kontratakach typowych dla Zagłębia straciliśmy bramkę - mówił na konferencji prasowej trener Daniel Myśliwiec.

Szkoleniowiec Widzewa Łódź rozłożył jednak na czynniki pierwsze obie sytuacje, po których padły gole dla Zagłębia. Rozgrzeszył swój zespół jedynie za gola Wdowiaka.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ależ przechytrzył rywali. Nikt się tego nie spodziewał!

- Jestem w stanie zrozumieć i zaakceptować pierwszą bramkę. Mato Milosowi niewiele zabrakło, by dobrze dograć do Jordiego, a ten był spóźniony. Jako zespół zareagowaliśmy bardzo szybko. Żyro wyszedł bardzo mocno zgodnie z zaleceniami równocześnie z Kunem, sami sobie przeszkodzili lub się zderzyli i wyszedł z tego napastnik, który zbił piłkę. Byliśmy bardzo daleko w asekuracji, co było złe z naszej strony. Ale to jestem w stanie zaakceptować - tłumaczył.

- Lecz w kolejnej akcji robiliśmy dokładnie co innego, niż sobie założyliśmy. Plan powinien być widoczny, choć w pierwszej połowie robiliśmy go zbyt wolno. Na boku mieliśmy wolnego człowieka, a my w pierwszym zagraniu zaskakujemy sami siebie, dajemy piłkę do środka, niegotowość do ponownego odbioru i dostajemy bramkę na 2:0. Jestem niezadowolony, bo nie wydarzyło się nic, na co nie byliśmy gotowi - dodał.

Na początku drugiej części gry trafienie kontaktowe zaliczył Andrejs Ciganiks, a potem to Widzew dążył do gola wyrównującego. Jednak w doliczonym czasie gry Marko Poletanović trafił na 3:1 dla Miedziowych i zgasił emocje w tym spotkaniu.

- Cieszy mnie reakcja zespołu w drugiej połowie. Piłkarze zagrali na takim "normalnym" poziomie, jakiego byśmy od siebie oczekiwali, szczególnie przed własną sytuacji. Bardzo żal sytuacji Fabio Nunesa, bo to był idealny moment, by kontynuować i wycisnąć coś więcej wycisnąć z tego meczu, niż tylko niezłą drugą połowę. Efekt jest zły - przegrywamy zasłużenie. Na poziomie Ekstraklasy nie możemy popełniać takich błędów, na które powinniśmy być bardzo gotowi - ocenił Myśliwiec.

To trzecia porażka z rzędu czerwono-biało-czerwonych. Kibiców może też niepokoić tendencja, jeśli chodzi o stracone bramki. Z Rakowem Częstochowa była jedna, z Wartą Poznań dwie, a z Zagłębiem już trzy.

- To dla mnie ważne zadanie, by przygotować zespół, byśmy nie zachowywali się jak w meczu z Wartą, czy tym. Musimy grać tak, jakbyśmy od samego początku mieli walczyć o życie. Może to w naszej sytuacji brzmi zbyt górnolotne, ale musi w nas być widać iskrę i pasję. Musimy wiedzieć, że tworzymy drużynę, którą potrafiliśmy udowodnić, że jesteśmy. Mimo tego, że przychodzi czas na podsumowanie efektów pracy, najważniejsza jest pełna szczerość i uczciwość. Ja wiem, że idę na maksa i każdy mój kolega po prawej i lewej stronie także idzie na maksa. Taktyka jest ważna pod warunkiem, że baza jest zachowana - stwierdził szkoleniowiec.

W przerwie meczu z ekipą z Lubina w miejsce Jordiego Sancheza pojawił się Imad Rondić. Widzew dalej grał z jednym napastnikiem. Dlaczego?

- Nie chciałem grać na dwóch napastników. Spróbowałem tego w Grodzisku z Wartą i to nie wyszło. Stracilibyśmy człowieka między liniami, gdybyśmy zdecydowali się na zmianę struktury. Stworzyłbym sobie alibi, że idę po wszystko, idę po bramki. A to nie była kwestia liczby ludzi w polu karnym, a konkretów. Sądzę, że zmiany personalne były wystarczającym impulsem. To jest docenienie pracy zmienników. Doskonałym przykładem na to jest Kamil Cybulski. Gdybyśmy mieli porozmawiać o pierwszej połowie, to najprawdopodobniej najlepszym piłkarzem na boisku był właśnie on - odpowiedział Daniel Myśliwiec.

Trener RTS-u pokusił się też o wstępną analizę ostatniego okresu w wykonaniu zespołu. Zapowiedział również, że - nawet mimo pewnego utrzymania w PKO Ekstraklasie - nie ma odpuszczania ani na meczu, ani na treningu.

- Każda ta porażka była inna, choć te dwie ostatnie zbliżone, bo nie robimy tego, co mamy robić i tracimy głowę, a to jest najważniejsze. Z Rakowem strata piłkarza zrobiła ogromną różnicę. Jeżeli zaczniemy "kombinować", nigdy się nie dowiemy, czy problem jest strategiczny czy systemowy. A wracając do czasów, gdy wygrywaliśmy, nie robiliśmy tego może zawsze spektakularnie, ale każdy piłkarz był na swojej pozycji. Nawet akcje "przypadkowe" - karny z Piastem czy gol z Legią, to nie jest przypadek. A to zatraciliśmy. Moją rolą jest, by wrócić do tego samego - oznajmił.

W najbliższej kolejce widzewiacy zmierzą się u siebie z Lech Poznań w niedzielę, 19 maja o 17:30.

Z Łodzi - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty

Czytaj również: Waldemar Fornalik pogratulował całej drużynie. Szczególnie wyróżnił jedną z bramek

Komentarze (0)