Błagał, by amputowano mu nogi. Dramat legendy

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Na zdjęciu: Gabriel Batistua
Getty Images / Na zdjęciu: Gabriel Batistua
zdjęcie autora artykułu

- Widziałem Oscara Pistoriusa i pomyślałem, że to może być rozwiązaniem moich problemów - tak Gabriel Batistuta, jeden z najlepszych argentyńskich napastników w historii, uzasadniał swoje prośby o... amputację nóg.

Choć Gabriel Batistuta nie zdobył wielu trofeów klubowych i reprezentacyjnych, to dzięki niesamowitemu instynktowi strzeleckiemu przeszedł do historii futbolu. Nieprzypadkowo w trakcie kariery zyskał przydomek "Batigol", bowiem zdobyte bramki aż do czerwca 2016 roku pozwalały mu przewodzić liście najlepszych snajperów w dziejach Albicelestes.

Zainspirowany Diego i spółką Batistuta przyszedł na świat 1 lutego 1969 roku w miasteczku Avellaneda w prowincji Santa Fe. Był dość wysokim dzieckiem, więc siłą rzeczy bardziej niż do piłki nożnej ciągnęło go do koszykówki. Sytuacja zmieniła się jednak w 1978 roku po triumfie Argentyny na mundialu.

Na fali sukcesu chłopak wraz z przyjaciółmi zapisał się do lokalnego klubu piłkarskiego, a kolejne zwycięstwo swoich rodaków w mistrzostwach świata (1986) oglądał już jako siedemnastoletni futbolista. Albicelestes znaleźli się wówczas w finale po golu strzelonym przez Diego Maradonę przy drobnej pomocy... ręki.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: głośno o polskim bramkarzu. Zobacz, co wyrzucił w trybuny

- Maradona przynajmniej nie ściemnia, że żałuje tego, co zrobił - ocenia. - Być może swoim zachowaniem nie dał dobrego przykładu, ponieważ to swego rodzaju oszustwo, ale w futbolu zawsze wygrywa ten sprytniejszy. W momencie, kiedy to czynił, wiedział że osiągnie tym cel, który go uszczęśliwi. Jako młody chłopak również przeżyłem wtedy z innymi Argentyńczykami chwile wielkiej radości. Z tego powodu nawet dziś nie potępiam jego zachowania - dodaje.

Fiorentina Wielu Argentyńskich zawodników opuszcza ojczyznę jeszcze przed ukończeniem dwudziestego roku życia. "Batigol" wyjechał do Europy jako dwudziestodwulatek, mając za sobą grę w trzech wielkich klubach: Newell's Old Boys, River Plate oraz Boca Juniors. W 1991 roku po napastnika zgłosiła się włoska Fiorentina, która początkowo była jednak zainteresowana jego klubowym kolegą - Diego Latorre.

- Południowoamerykańscy piłkarze szybko dorastają pod względem sportowym, ale mentalnie jest zupełnie na odwrót - tłumaczy i dodaje: - Ciężko dostrzec osiemnastoletnich Anglików, Hiszpanów czy Włochów w najwyższych ligach, a u nas w tym wieku zawodnicy często mają za sobą już dwa sezony na tym poziomie. Kluby utrzymują się ze sprzedaży graczy, więc pozbywają się takiego dwudziestolatka, gdyż na jego miejsce czeka już młodszy kolega.

Jeszcze przed przenosinami do Florencji Gabriel poślubił Irinę Fernandez, którą poznał jako szesnastolatek. Para doczekała się później aż czterech synów: Thiago, Lucasa, Joaquína oraz Shamela. W Fiorentinie Batistuta spędził dziewięć sezonów i nie opuścił klubu nawet po kampanii 1992/93, zakończonej relegacją do Serie B.

W barwach Violi Argentyńczyk rozegrał 333 spotkania i strzelił 207 goli. W sezonie 1994/95 reprezentant Albicelestes z 26 trafieniami na koncie zgarnął koronę króla strzelców Serie A. Ekipa z Florencji nie należała do wielkich potentatów na krajowym podwórku, w związku z czym "Batigol" wywalczył z nią jedynie dwa trofea: Puchar Włoch (1995/96) i Superpuchar Włoch (1996). W 2000 roku został sprzedany do AS Romy za ponad trzydzieści sześć milionów euro.

- We Florencji chyba zbyt długo zagrzałem miejsce i w pewnym momencie poczułem potrzebę zmian - mówi. - Krążyło również wiele plotek na temat prezydenta klubu, który nie jest złym człowiekiem, ale patrzył na futbol zupełnie inaczej niż ja. Mieliśmy inną wizję gry i inne cele, co sprawiło, że w końcu postanowiłem odejść z Fiorentiny - tłumaczy.

AS Roma Viola czy Giallorossi to dobre kluby jak na tamte czasy, ale zdecydowanie poniżej możliwości tak bramkostrzelnego napastnika jak Gabriel Batistuta. Z Romą "Batigol" w sezonie 2000/01 wywalczył upragnione mistrzostwo Italii, dokładając do tego superpuchar kraju, ale poza tym nie wygrał nic więcej. Swojego dorobku Argentyńczyk nie poprawił również w trakcie półrocznego wypożyczenia do Interu w zmaganiach 2002/03.

- Włoski futbol jest bardzo wymagający - twierdzi. - Mógłbym przenieść się do Hiszpanii, do Barcelony lub Realu Madryt, zdobywać z nimi tytuły, ale to byłoby zbyt proste, ponieważ te kluby rokrocznie wygrywają wszystko. W Anglii było podobnie, ponieważ tam dominował Manchester United. Italia to inna bajka, gdyż grając poza Juventusem i Milanem trzeba się naprawdę sporo napocić, żeby wywalczyć jakieś trofeum - zauważa.

W kadrze narodowej Średnio udane występy w rozgrywkach klubowych Gabriel starał się nadrabiać z reprezentacją. W latach 1991 i 1993 Albicelestes wygrywali Copa Améeica, a w tym pierwszym przypadku "Batigol" został najlepszym strzelcem turnieju.

Gabriel Batistuta w trakcie MŚ 1994
Gabriel Batistuta w trakcie MŚ 1994

Argentyńczyk najlepiej trafiał do siatki również podczas mistrzostw Ameryki Południowej w 1995 roku, lecz wtedy jego zespół pożegnał się ze zmaganiami już w ćwierćfinale. Batistuta z drużyną narodową zwyciężył także w Pucharze Konfederacji 1992, ale na mundialach w latach 1994, 1998 oraz 2002 przeżywał same rozczarowania.

- Żaden z mundiali nie był dla mnie udany, ponieważ ani razu nie wygraliśmy. Dla Argentyńczyków nie ma znaczenia czy odpadasz po trzech, czy po pięciu spotkaniach, ponieważ tutaj liczy się tylko zwycięstwo - mówi.

Na mistrzostwach świata Batistuta najdalej zaszedł z reprezentacją Argentyny do ćwierćfinału, a miało to miejsce w 1998 roku. Na tamtym turnieju strzelił pięć goli, ale niewiele brakowało, a do Francji w ogóle by nie pojechał ze względu na długie włosy na głowie, których noszenia zakazywał swoim piłkarzom selekcjoner Daniel Passarella.

- Powiedziałem wtedy trenerowi, że to zupełnie niepotrzebny wymóg - wspomina. - Bez względu na długość włosów, zawsze strzelałem gole i miałem dobrą opinię. Kilka centymetrów w jedną czy drugą stronę nie robi żadnej różnicy, ale selekcjoner inaczej to widział, a mnie pozostało zaakceptować jego decyzję - dodaje.

Zmierzch kariery w Katarze Po kompletnie nieudanym mundialu w 2002 roku "Batigol" pograł jeszcze sezon w katarskim Al-Arabi, gdzie zanotował średnią powyżej jednego gola na mecz. W 2003 roku podjął decyzję o zakończeniu kariery.

- Zgodziłem się zagrać w lidze katarskiej i nie żałuję - twierdzi. - Dzięki temu ja i moja rodzina mogliśmy poznać inną kulturę. Ciężko jest powiedzieć "pas" nawet wtedy, kiedy już wiesz, że ten czas nadszedł. Trudno zrezygnować z czegoś, co z radością i pasją robiło się przez tyle lat. Ja już w wieku trzydziestu jeden lat wiedziałem, że koniec kariery zbliża się nieuchronnie, ale na duchu podtrzymywała mnie myśl, iż bez względu na wszystko jestem piłkarzem spełnionym - zapewnia.

Życie z bólem Mówi się, że sport to zdrowie, ale powiedzenie to nie dotyczy niestety sportu zawodowego. Niedługo po przejściu na emeryturę Gabriela zaczęły trapić poważne problemy z nogami. Ból był tak trudny do zniesienia, że gdy Batistuta budził się w środku nocy, to potrzeby fizjologiczne załatwiał w łóżku, zamiast przejść kilka kroków do toalety.

- Poszedłem do doktora Avanziego i poprosiłem o amputację nóg - wspomina. - Widziałem Oscara Pistoriusa i pomyślałem, że to może być rozwiązaniem moich problemów. Doktor się nie zgodził, powiedział że oszalałem, zoperował prawą nogę, ale sytuacja się nie polepszyła. Następnie operacyjnie wprowadzono mi śruby, nie miałem ścięgien i chrząstek, a ważąc osiemdziesiąt sześć kilogramów umierałem z bólu - mówi.

Na szczęście długa i męcząca rehabilitacja przyniosła efekt. Obecnie "Batigol" może nawet rekreacyjnie pokopać piłkę z kolegami. Argentyńczyk zdobył również licencję pilota, a w wolnym czasie uwielbia też grać w polo.

- Latam bardzo ostrożnie. Wypadek równie dobrze mógłbym mieć za kierownicą samochodu. Poznałem lotnictwo także od technicznej strony i strasznie się w to wkręciłem. Zawsze uwielbiałem konie i jeździłem na nich od małego. W polo jednak zacząłem grać dopiero za czasów występów w Fiorentinie - mówi.

- Gdy wracałem na wakacje w rodzinne strony, przyjaciele za każdym razem namawiali mnie na partyjkę i z ciekawości postanowiłem spróbować swoich sił. Skończyło się tym, że pokochałem ten sport. To hobby, ale cały czas staram się doskonalić swoje umiejętności. Gra w polo daje mi również zastrzyk adrenaliny podobny do tego, który czułem wychodząc na boisko w meczach Seria A oraz reprezentacji Argentyny - tłumaczy.

Najlepszy strzelec zaraz po Messim 54 gole w 77 meczach - to dorobek Gabriela Batistuty w barwach narodowych. "Boski" Diego Maradona na listę strzelców Albicelestes wpisywał się aż o dwadzieścia razy mniej, więc przez długie lata wydawało się, że nikt "Batigola" nie przegoni. 22 czerwca 2016 roku dokonał tego jednak niejaki Lionel Messi po tym jak strzelił bramkę w wygranym przez Argentynę 4:0 wyjazdowym starciu z USA.

- Czy wkurzyłem się, kiedy Messi pobił mój rekord? Tak, trochę się zdenerwowałem - przyznaje i dodaje: - To było coś, co mnie wyróżniało, ponieważ ludzie widząc mnie mówili: "Spójrzcie, ten gość jest najlepszym strzelcem w historii reprezentacji Argentyny". Leo pewnie ostatecznie podwoi mój dorobek, ale bycie na liście zaraz za tym kosmitą to i tak wielki przywilej.

Batigol dziś Wielu byłych piłkarzy z tęsknoty za adrenaliną prędzej czy później pojawia się na ławce trenerskiej lub obejmuje inne funkcje w klubach czy reprezentacjach narodowych. Gabriel Batistuta chwilowo skupia się na rodzinie i swoich hobby, ale nie wyklucza, że kiedyś powróci do świata profesjonalnego futbolu.

- Obecnie oglądam więcej meczów niż w czasach, kiedy byłem profesjonalnym piłkarzem. Chętnie chodzę na stadion, ale lubię też transmisje w telewizji. Na razie jednak cały czas odpoczywam po dwudziestu latach zmagania się z ciągłą presją. Zrobiłem kurs trenerski, ale jeśli kiedyś wrócę do futbolu, to bardziej jako menadżer, a nie trener. Szkoleniowców ciągle się wymienia bez względu na osiągane wyniki, a ja nie chcę przez to przechodzić - wyjaśnia.

Gabriel Batistuta w 2004 roku został umieszczony przez Pelego na słynnej liście FIFA 100. Argentyńczyk bez mrugnięcia okiem mógł pewnego dnia przejść do FC Barcelony po tym jak kataloński klub złożył za niego lukratywną ofertę, ale postanowił posłuchać głosu serca i zostać w ukochanej Fiorentinie. Na arenie międzynarodowej zdołał z tą drużyną dotrzeć co najwyżej do półfinału Pucharu Zdobywców Pucharów, ale swoją postawą zapracował na szacunek kibiców, którzy postawili mu przed stadionem pomnik.

Ziemowit Ochapski, legendysportu.pl

Źródło artykułu: legendysportu.pl