- Nie da się ukryć, że duży wpływ na nasze wyniki ma fakt, czy gramy u siebie czy też na wyjeździe. Z najlepszymi drużynami mierzyliśmy się poza domem. Dotychczasowe rezultaty jednoznacznie pokazują, że jesteśmy zespołem własnego boiska. Szkoda, że tak to wygląda. Przy nieco solidniejszej postawie na obcych stadionach nasza pozycja w tabeli mogłaby być lepsza - stwierdził 20-letni defensor.
Chorzowianie jechali do Wronek jako wicelider i ekipa wyżej notowana od Lecha. Tymczasem na murawie zupełnie nie było tego widać. Podopieczni Waldemara Fornalika sprawiali wrażenie przestraszonych i zaprezentowali się bardzo słabo, zwłaszcza w ofensywie. - Ten mecz trzeba poddać analizie. Były momenty, w których łapaliśmy odpowiedni rytm, nasze akcje się zazębiały i ogólny obraz był niezły. Trwało to jednak zdecydowanie za krótko. Trudno było pokusić się o korzystny wynik, tym bardziej że popełnialiśmy proste błędy w obronie - ocenił Maciej Sadlok.
Wydawało się, że punktem zwrotnym w grze Niebieskich będzie 46. minuta. Wówczas Artur Sobiech zdobył kontaktowego gola i sprawił, że druga połowa rozpoczęła się dla jego drużyny idealnie. Piłkarze Ruchu nie potrafili jednak pójść za ciosem i już do końca spotkania nie stworzyli większego zagrożenia pod bramką Jasmina Buricia. - Kilka razy podchodziliśmy pod pole karne Lecha, ale szwankowało wykończenie akcji. W efekcie gospodarze wyprowadzali groźne kontry. Powinniśmy zagrać nieco agresywniej, może wtedy wypracowywanie sytuacji strzeleckich szłoby nam łatwiej. Trzeba wyciągnąć wnioski z tego spotkania i nie popełniać podobnych błędów w przyszłości - zakończył młody obrońca.
W dwóch najbliższych kolejkach podopieczni Waldemara Fornalika będą mieli atut własnego boiska. Na stadion przy ul. Cichej przyjadą Korona Kielce oraz Wisła Kraków.