Kopanina w piłkarskim środowisku trwa w najlepsze. W najnowszej odsłonie wystąpił Tomasz Hajto. Były piłkarz nie przebiera w słowach, ostro atakuje znanego komentatora sportowego Tomasza Smokowskiego. A wszystko z powodu wyciągniętej z kieszeni marynarki małej kartki papieru.
Kto by pomyślał wtedy, we środę tydzień temu, gdy Michał Probierz rezolutnie na konferencji medialnej dotyczącej golfa właśnie z tej kartki nieuroczyście odczytał kadrę Polski na Euro 2024, że to absurdalne wydarzenie doprowadzi do awantury.
Bo to, że selekcjoner wyciągnął z kieszeni marynarki zwitek papieru i odczytał z niego skład kadry narodowej na Euro 2024 faktycznie było szokujące.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: jak się żegnać, to z przytupem. Klopp nieźle zaszalał!
Wielu dziennikarzy i kibiców krytykowało Probierza za ten cyrk w stylu Monty Pythona, bo przecież pierwszy raz od 2002 roku, kiedy wróciliśmy na piłkarskie salony po kilkunastu latach nieobecności, skład najważniejszej w kraju reprezentacji został ogłoszony w tak kuriozalnych okolicznościach.
Niektórzy tłumaczyli, że to celowa zagrywka w jego stylu, że trener lubi odwracać uwagę od piłkarzy.
Łukasz Olkowicz z "Przeglądu Sportowego" wyjaśniał, że lista powołanych wyciekła, więc Probierz chciał osobiście ją jak najszybciej ogłosić (jakby nie można było jej po prostu tylko dać na X-ie na profilu "Łączy nas piłka").
No ale wyciekła i krążyła wśród dziennikarzy, bo prezes PZPN Cezary Kulesza miał ją pokazywać na swoim telefonie różnym ludziom podczas imprezy po gali na zakończenie sezonu Ekstraklasy. No i ktoś miał zrobić zdjęcie tej listy na wyświetlaczu i puścić w świat.
No zdarza się, ale oliwy do ognia postanowił dolać Tomasz Smokowski. Słynny komentator piłkarski w oburzeniu na te wydarzenia zasugerował w programie na kanale youtubowym, że pewnie nie doszłoby do wycieku, gdyby prezes Kulesza nie był "pod wpływem".
Zapytaliśmy prezesa, odciął się, wyraźnie zniesmaczony tą sugestią, i dodał, że nie rozumie, jak ktoś, kogo nie było na gali, może mu coś takiego zarzucać.
Na to wszystko rakiety odpalił Tomasz Hajto. Były piłkarz, reprezentant kraju, w rozmowie z Romanem Kołtoniem w "Prawdzie futbolu" wytoczył działa najcięższe. Mocno, w obronie Kuleszy, zaatakował Smokowskiego i z kolei zarzucił mu niewłaściwe dziennikarzowi standardy.
"Gdzie jest Tomek twoja moralność, gdy twoja firma reprezentowała Arka Milika w sprawach marketingowych i reklamowych, a ty byłeś wtedy szefem kanału sportowego i opiniowałeś niejednokrotnie Milika. Jak ty miałeś być obiektywny, gdy twój biznes zależał od tego, by jego wizerunek był dobry" - mówi Hajto.
Są to w istocie potężne zarzuty, bo rujnują (jeśli się potwierdzą) w zasadzie jedną z najważniejszych cnót dziennikarskich - bezstronność. Bo rzeczywiście w głowie się nie mieści, że Smokowski mógłby komentować i oceniać grę napastnika kadry w sytuacji, gdy jednocześnie jego firma załatwia dla tego piłkarza rozmaite biznesy.
Jak ma się czuć kibic, gdy słyszy, że komentator - uważany za wybitnego - niekoniecznie obiektywnie opowiadał o piłkarzu. To fatalna sytuacja, stawiająca w ogóle pod znakiem zapytania sens obecności w zawodzie.
Próbowaliśmy zdobyć opinię Smokowskiego, na razie nie chce się do tego odnosić. Mam jednak nadzieję, że to zrobi, zdementuje, wyjaśni, bo przecież rujnuje to jego reputację.
Rafał Suś, WP SportoweFakty