Wszyscy mieliśmy w pamięci wydarzenia z początku meczu Polska - Ukraina, gdy Arkadiusz Milik doznał urazu, który w konsekwencji wyeliminował go z wyjazdu na mistrzostwa Europy.
W dodatku kilku zawodników było poobijanych, przez co ich występ w poniedziałkowym spotkaniu z Turcją stał pod znakiem zapytania. Ostatecznie selekcjoner Michał Probierz posłał w bój teoretycznie najsilniejszy skład.
I po raz kolejny reprezentacja Polski może mówić o pechu. W 12. minucie gola na 1:0 strzelił Karol Świderski, ale po chwili zamiast radości na jego twarzy można było dostrzec jedynie grymas bólu. Podczas celebracji Świderski niefortunnie postawił nogę na murawie i doznał urazu stawu skokowego.
Świderski podjął wprawdzie próbę kontynuowania gry, jednak po chwili okazało się, że ból jest zbyt silny i konieczna była zmiana. W 19. minucie na boisku zameldował się Krzysztof Piątek. Świderski był wściekły i aż cisnął butem o murawę, gdy okazało się, że nie będzie mógł grać dalej. I trudno mu się dziwić.
Jest jeszcze za wcześnie, by mówić o konkretach w przypadku 27-latka (TVP Sport nieoficjalnie mówi podkręconym stawie skokowym i 3-5 dni przerwy w treningach), natomiast nie jest pozytywną informacją, że jeszcze przed startem Euro 2024 kontuzji doznaje dwóch napastników.
Komentujący mecz Mateusz Borek w trakcie transmisji przekazał, że jeszcze w trakcie drugiej połowy Świderski miał udać się do szpitala i przejść rezonans magnetyczny.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gwiazdor chciał rzucić koszulkę. I zaczęło się szaleństwo