Echa po meczu Arka Gdynia - Lechia Gdańsk: Kibice Arki do wiceprezydenta Gdańska: Wyp...j prowokatorze!

To miało być wielkie pożegnanie stadionu Arki na Olimpijskiej. Jednak tak nie było. Arkowcy zawiedli na boisku, bo przegrali 1:2 w derbach Trójmiasta z Lechią, i na trybunach, gdzie ich kibice zachowywali się jak małpy chcące wyjść z klatki. Na stadionie miejskim w Gdyni działo się jeszcze wiele innych ciekawych rzeczy...

Jedyny odważny

Bo jak inaczej można nazwać człowieka, który na stadion Arki przychodzi z szalikiem Lechii? W ten sposób sam naraża się na ogromne niebezpieczeństwo i dyskryminację. O kim mowa? O Macieju Lisickim, wiceprezydencie miasta Gdańsk, który na trybunę krytą podczas środowych derbów Trójmiasta śmiało wparował z biało-zielonym szalikiem na szyi. Nie minęła chwila, a Lisicki został wygwizdany i zmieszany z błotem. - Na ch** nas prowokujesz!? - krzyczeli kibice Arki. Po chwili zastanowienia wiceprezydent uznał za stosowne schowanie szalika Lechii. W porę uświadomił sobie, że może stać mu się krzywda z własnej winy. Ciekawe, czy na taki gest odważyłby się Donald Tusk, premier Rzeczypospolitej, a prywatnie zagorzały kibic gdańskiej Lechii...

Bo my jesteśmy żądni krwi!

Po pierwszej połowie na tablicy świetlnej utrzymywał się wynik 1:0 dla Lechii. Kibice Arki kulturalnie czekali na drugą część spektaklu z wiarą i nadzieją na lepszą grę swoich zawodników, ale nie wszyscy... Na sektorze "10", który umieszczony jest najbliżej sektora dla gości, w którym przebywało około 400 lechistów, rozpętała się wojna. Najpierw w stronę zaskoczonych kibiców Lechii poleciały race, a następnie gospodarze rzucali w biało-zielonych czym popadnie. To im jednak nie wystarczyło, bo kilka chwil później wszyscy podbiegli do płotu i zaczęli nim niemiłosiernie szarpać z nadzieją, że uda im się go złamać. Sił wystarczyło im zaledwie na kilka minut, po czym uznali, że nie mają szans na wtargnięcie na boisko. Tymczasem na murawie powoli meldowali się gracze obu drużyn. Obserwator tego pojedynku nie pozwolił jednak na rozpoczęcie drugiej części gry. Kilkadziesiąt razy spiker zawodów prosił o uspokojenie się, ale nawet to nie pomagało. Dopiero, gdy na sektor "10" wtargnęła policja, pseudokibice Arki zrozumieli, że postępują źle i muszą się uspokoić, jeśli nie chcą bardziej zaszkodzić klubowi.

Jak się bawić, to na całego

Po kontaktowym golu dla Arki kibice żółto-niebieskich oszaleli. Zaczęli wówczas szybko wywieszać na płot szaliki Lechii i zaprzyjaźnionych z nią klubów. Po kilku minutach wiadomo było, co się za chwilę stanie. Chuligani Arki zaczęli (podczas trwającego jeszcze spotkania) podpalać rzeczy związane z gdańskim klubem. Nad stadionem zawisła czarna chmura, która znacznie ograniczała widoczność, lecz sędzia postanowił kontynuować grę, ponieważ do końca meczu pozostało niewiele czasu. Na dodatek Paweł Kapsa, który czekał aż opadnie dym, został ukarany przez arbitra żółtym kartonikiem.

Żal, ból i trwoga

- Tak słabo grającej Arki dawno nie widziałem. Gdzie oni mają ambicję? - pytali się wzajemnie kibice gdyńskiej drużyny. - Oni w ogóle nie walczyli! - żalił się dziennikarzom jeden z fanów. W obronie swoich piłkarzy stanął jednak trener Dariusz Pasieka, który na konferencji prasowej mówił, że jego gracze zrobili wszystko, aby to spotkanie wygrać. Kibice Arki przy budynku klubu kilka razy wołali Bartosza Ławę, który wychodził z konferencji, jednak gracz żółto-niebieskich uznał, że nie musi się tłumaczyć fanom i powędrował w stronę szatni.

W końcu się odblokowali!

Kibice Lechii pękają z radości. Nie dość, że ich pupile wygrali po raz czwarty z rzędu derby Trójmiasta, to w końcu odblokowali się gdańscy napastnicy! Do siatki rywali w 6. minucie trafił Jakub Zabłocki, a w drugiej połowie gola na 2:0 strzelił Ivans Lukjanovs, który na trafienie w polskiej ekstraklasie czekał 1292 minuty. - Co będzie, gdy wszyscy zaczną strzelać? - pytał na konferencji po meczu z Odrą w Remes Pucharze Polski Tomasz Kafarski. W środę szkoleniowiec Lechii poznał odpowiedź. W nagrodę za wygrane derby kibice obdarowali lechistów czapkami i nawet Tomasz Kafarski osobiście podziękował fanom swojej drużyny.

Arka (nie)rządzi w Trójmieście

Jest chyba tylko jeden człowiek na całym Pomorzu, który uważa, że to Arka Gdynia rządzi w Trójmieście. To Przemysław Trytko, który po trzech przegranych z rzędu derbach, dalej obstawał przy swoim i, zapytany przez dziennikarzy, co powie jeśli żółto-niebiescy przegrają kolejny raz, odpowiedział: - Że w Trójmieście rządzi Arka. Niestety napastnik gdynian ewidentnie się myli, bo boisko cztery razy pokazało coś zupełnie innego.

Komentarze (0)