Polscy kibice nie mają dobrych wspomnień, związanych z kadencją Fernando Santosa na stanowisku selekcjonera Biało-Czerwonych. Portugalczyk niemal przegrał eliminacje Euro 2024. Pożar ugasił dopiero Michał Probierz, który wywalczył awans poprzez baraże.
Następnie 69-latek otrzymał angaż w Besiktasie Stambuł, gdzie również zawiódł na całej linii. Dość powiedzieć, że jego pobyt w Turcji zakończył się po zaledwie trzech miesiącach. Doświadczony szkoleniowiec najwyraźniej nie miał dość.
Santos został mianowany selekcjonerem reprezentacji Azerbejdżanu i podpisał z tamtejszą federacją umowę aż do połowy 2027 roku. Kenan Mastaliyev w rozmowie z WP SportoweFakty przyznał, że był bardzo zaskoczony zatrudnieniem byłego trenera Polaków.
- To był największy szok od wielu, wielu lat. Nie mogę użyć słowa "oszukać", ale krąży ono wokół niego. Santos został zaproponowany przez kilka wielkich osobistości, które miały duże wpływy w kraju, dlatego federacja nie mogła go odrzucić - wyjaśnił redaktor portalu rekord.az.
Wobec Santosa są naprawdę duże oczekiwania. Azerska federacja docenia doświadczenie i dotychczasowe osiągnięcia mistrza Europy z 2016 roku. Nie można zapominać, że będąc w Polsce, także miał łączyć kilka funkcji.
- Nie oczekujemy od Santosa, że będzie jedynie prowadził drużynę narodową jako selekcjoner. Poprosimy o podzielenie się jego dużym doświadczeniem w rozwoju całej piłki nożnej w kraju, futbolu młodzieżowego i regionalnego. Chcemy, żeby był dyrektorem piłkarskim kraju. A jednocześnie oczywiście osiągał rezultaty w meczach międzynarodowych - dodał lokalny dziennikarz.
Azerscy fani marzą o awansie na duży turniej. W eliminacjach tegorocznych mistrzostw Europy drużyna narodowa znalazła się dopiero na czwartym miejscu w tabeli grupy F, nie mając większych szans w rywalizacji z Belgią, Austrią czy Szwecją.
- Azerbejdżan pragnie debiutu i regularnej gry w dużych turniejach. Dlaczego Gruzja mogła to zrobić, a my nie? Mamy większe zasoby, jesteśmy od nich więksi w każdej dziedzinie i chcemy ich wyprzedzić. W przeszłości mieliśmy wystarczająco dużo rozczarowań i musimy je jak najszybciej zakończyć. Santos powiedział, że w trakcie swojego trzyletniego kontraktu osiągnie te cele. Wierzy w to. My też nie mamy innego wyboru - dodał Mastaliyev.
Przejmując stery w reprezentacji Polski, Santos zapewniał, że będzie mieszkał nad Wisłą i w pełni poświęci się swoim obowiązkom. Później jednym z głównych zarzutów kierowanych w jego stronę był fakt, że nie bywał na meczach PKO Ekstraklasy tak często, jak powinien.
- Santos powiedział, że będzie mieszkał w Baku wraz z rodziną. To dla nas duży sygnał. Oznacza to, że będzie dzielić z nami cały swój czas. Będzie oglądał nasze mecze ligowe, mecze naszych drużyn w europejskich pucharach. Myślę, że jeśli zrobi to, co powiedział, możemy osiągnąć nasze cele - stwierdził dziennikarz.
Nie da się ukryć, że szkoleniowiec jest bliżej niż dalej końca kariery trenerskiej. Czy azerska federacja dała się nabrać na szumne zapowiedzi Fernando Santosa?
- Musiał jednak mieć świadomość, że nie jesteśmy republiką bananową i wiemy, czym jest futbol, jakie są trendy w piłce nożnej, jaka jest jej przyszłość. Żyjemy futbolem i w żadną stronę nie mógł nas oszukać. Jesteśmy krajem Wschodu. Szanujemy naszych gości, ludzi, którzy chcą być naszymi przyjaciółmi i uszczęśliwiać nas. Szanujemy Fernando Santosa, jego przeszłość, jego osiągnięcia i jego wysiłek, aby odnieść sukces. I chcemy, żeby nas szanował, wykonując swoją pracę profesjonalnie - zakończył Kenan Mastaliyev.
Rafał Szymański, WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Były reprezentant wspomina Euro w Polsce. O to pytali go Niemcy