Zbigniew Boniek o piłkarzu polskiej kadry: On jest trochę z innej planety

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Na zdjęciu: Zbigniew Boniek
Getty Images / Na zdjęciu: Zbigniew Boniek
zdjęcie autora artykułu

- Pochwały szybko się mogą skończyć - Zbigniew Boniek nie ma wątpliwości, kiedy komentuje atmosferę wokół reprezentacji Polski. Szans kadry na wyjście z grupy nie ocenia, ale podkreśla, że łatwe to nie będzie.

Zbigniew Boniek jako wiceprezydent UEFA pełni na niektórych meczach EURO 2024 rolę gospodarza z ramienia organizatora. Tak było na przykład w przypadku starcia Węgry - Szwajcaria, gdzie "dosiadł się" do niego premier Węgier Viktor Orban. Choć Boniek pojawia się na różnych meczach, to z oczywistych względów śledzi też występy Biało-Czerwonych. Jak były prezes PZPN ocenia starcie z Holandią? Co mu się podobało, a czego żałuje? O tym opowiedział w rozmowie z WP SportoweFakty. Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty: Po meczu z Holandią bardziej odczuwa pan satysfakcję, czy jednak niedosyt? Zbigniew Boniek, były prezes PZPN, obecnie wiceprezydent UEFA: W moim słowniku nie ma takiego określenia jak satysfakcja po przegranym meczu. W żaden sposób nie krytykuję tym jednak naszej kadry, bo chłopcy zagrali pozytywny mecz, nie można też zapominać o wielkiej klasie rywala. Niemniej w zawodowym futbolu gra się o wynik, o punkty. A my po tym przegranym 1:2 meczu punktów nie mamy. Szkoda, bo uważam, że remis był w zasięgu, a decydującą bramkę straciliśmy w momencie, gdy wydawało się, że już nic złego nam się nie przydarzy. Ten punkt zmieniłby dużo, bo wtedy nawet przy porażce z Austrią do ostatniego meczu walczylibyśmy o awans. A tak punktów nie ma i drugi mecz jawi się jako spotkanie o wszystko.

ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Euro". Adrian Mierzejewski: Pomysł na to spotkanie był bardzo dobry

Mając na myśli satysfakcję, odnosiłem się do tego, że kibicom podobał się styl, że próbowaliśmy grać w piłkę. Rozumiem to doskonale. Fernando Santos na tyle obrzydził nam kadrę, że teraz zmiana stylu na ofensywny, na taki pozytywny, jest dobrze odbierana. Natomiast pamiętajmy: jeśli nie będzie punktów, to i pochwały szybko się skończą. Ja może patrzę na piłkę troszkę inaczej, właśnie przez pryzmat wyników, bo jednak bez punktów awansować się nie da. Kiedy spojrzał pan na skład Polaków to… ...byłem bardzo zadowolony z wyborów Michała Probierza. Oczywiście, to był skład na papierze, potem trzeba było zobaczyć, jak to będzie funkcjonowało na boisku. Na przykład moim zdaniem Kacper Urbański grał trochę za wysoko, niemal jak drugi napastnik. A takim przecież nie jest. Do tej roli bardziej nadawałby się Krzysztof Piątek. Myślałem, że Urbański będzie bliżej Zielińskiego i Szymańskiego. Tylko wydaje mi się, że to był bardziej pomysł samego piłkarza, żeby przesunąć się wyżej. Natomiast sam jego występ mnie nie zaskoczył. Czuło się, że Probierz może mu zaufać. Zieliński udźwignął rolę kapitana? Według mnie tak. Piłkarsko też. Wiadomo, że ostatnio trochę nie grał, ale w żaden sposób mu to nie zaszkodziło. Doświadczenie, zmiana tempa gry. Czasem widać, że jeśli chodzi o naszą kadrę, jest to trochę piłkarz z innej planety. Sporo osób chwali Nicolę Zalewskiego. Szkoda, że przy tej pierwszej bramce trochę za długo zwlekał z wybiciem piłki. No i widzieliśmy, jak się to skończyło. Ale jeśli chodzi o grę do przodu, to wszyscy znamy jego atuty. Zawsze doda coś od siebie.

Na drugim biegunie, jeśli chodzi o oceny, znalazł się Sebastian Szymański. Tylko że my w tym meczu mieliśmy posiadanie piłki 35 proc. do 65 proc. na korzyść Holendrów. To co ten Szymański miał zrobić w tej pierwszej połowie? Nie ma co dramatyzować po jego występie. Równie dobrze może się okazać, że z Austrią będzie naszym najlepszym piłkarzem. Mecz meczowi nierówny. Tak samo fakt, że dobrze zagraliśmy przeciw Holandii, nie daje gwarancji, że dobrze zagramy przeciwko Austrii. Na poprzednim EURO po fatalnym meczu ze Słowacją zagraliśmy fantastycznie przeciw Hiszpanii. Nie ma reguły. Wiele wskazuje, że do gry wróci Robert Lewandowski. Dziś na treningu widziałem, że już biega i trochę kopie piłkę. Przyznam, że mam z tym problem. Bo mówi pan, że biega, że kopie... No dobrze, ale mecz na EURO to jest zupełnie coś innego. To nie może być tak, że "trochę biega, trochę kopie". Przecież austriaccy obrońcy wiedzą o jego kontuzji. Robert musi być zdrowy nie na 80, a na 100 proc. Inaczej występ nie ma sensu, bo grozi odnowieniem urazu i podniesieniem ręki z prośbą o zmianę w piątej czy dziesiątej minucie. Nie jestem na miejscu, nie znam szczegółów, ale są różne testy, które pozwalają sprawdzić, jak się mięsień zachowuje. Przy sprincie, przy biegu do tyłu. To już muszą zadecydować Michał i Robert. Ale jeszcze jedna kwestia: co z Buksą? Adam zagrał fantastyczny mecz. Strzelił piękną bramkę, walczył z dwoma obrońcami o uznanej marce w Europie. I co? Teraz na ławkę? Być może występ "Lewego" będzie stał pod znakiem zapytania do ostatnich chwil przed meczem. Pewne jest natomiast, że światu spodobała się nie tylko gra Polski, ale i ubiór Michała Probierza. Michał wyglądał jak prawdziwy mężczyzna. Zadbany, elegancki. To ma znaczenie, bo, jak to mówią, jak cię widzą, tak cię piszą. Faktycznie przypominał postać z serialu "Peaky Blinders". Prezentował się super. Na pewno lepiej tak wyglądać, niż dłubać w nosie. Wracając na boisko: jak ocenia pan szanse Polski? Niezwykle żałuję, że nie zdobyliśmy tego punktu na Holendrach. To by dużo zmieniło. A nie chce mi się wierzyć, że ta kadra będzie też chwalona po, odpukać, trzech porażkach. No nie. Pochwały szybko się mogą skończyć. Teraz Polacy oczekują wygrania z Austrią. Chciałbym, żebyśmy grali w tym turnieju jak najdłużej, ale wszyscy zdajemy sobie sprawę, że to nie będzie łatwe. Na turnieju przebywa pan jako wiceprezydent UEFA. Jakie wrażenia? Coś panu wpadło już w oko? Atmosfera jest fajna. Czuć to EURO, kibice nie są rozsiani po kilku krajach. Natomiast co do samych meczów: za nami dopiero kilka spotkań [rozmowa odbyła się przed meczem Słowacja - Belgia 1:0 - przyp. red.], faworyci wygrywają, wielkich niespodzianek jeszcze nie było. Z pierwszymi ocenami poczekajmy do ostatnich meczów grupowych.

Natomiast co do mojej roli: byłem gospodarzem UEFA na spotkaniu Węgry - Szwajcaria i faktycznie zdziwiłem się, kto usiadł obok mnie. W protokole mieliśmy wpisanych prezesów federacji szwajcarskiej i węgierskiej, ale ostatecznie ze strony węgierskiej pojawił się tam Viktor Orban. Odbyliśmy bardzo przyjemną rozmowę o piłce, bo polityka mnie nie interesowała. Muszę powiedzieć, że premier Węgier zaimponował mi znajomością polskiej piłki. Zna nazwiska takich naszych piłkarzy, o których już wielu polskich kibiców zdążyło zapomnieć.

To moje ostatnie EURO na tym stanowisku, bo w kwietniu przyszłego roku kończy się mój mandat w Komitecie Wykonawczym UEFA i nie mogę już kandydować. Dlatego z przyjemnością pełnię taką rolę na EURO 2024 i na pewno na kilka meczów się jeszcze wybiorę. Na koniec wróćmy jeszcze do meczu z Austrią. Jakiego spotkania się pan spodziewa? Ciężkiego. Austria ma dobrą drużynę, wielu jej graczy występuje w Bundeslidze. To taka twarda piłka. Nie będzie łatwo, ale jeśli chcemy grać dalej na tym EURO, to wygrana jest niezbędna. Rozmawiał Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty