Austria po świetnym meczu przegrała z Francją 0:1 po samobójczym golu. W piątek o 18.00 w Berlinie zmierzy się z Polską. Ma to być kluczowy mecz o wyjście z grupy w Euro 2024. Porozmawialiśmy z byłym selekcjonerem kadry Polski, znawcą austriackiego futbolu, piłkarzem tamtejszych klubów, Jerzym Brzęczkiem.
Dariusz Tuzimek: W Austrii grał pan dla kilku różnych klubów przez ponad dekadę, więc znakomicie zna pan tamtejszy futbol. W poniedziałkowy wieczór Austriacy mocno nastraszyli Francuzów, choć ostatecznie przegrali 0:1. Powinniśmy się obawiać Austriaków, z którymi reprezentacja Polski spotka się w piątek?
Jerzy Brzęczek: Grając z tak silną drużyną jak Francja, oni przegrali ten mecz po bramce samobójczej, a grali absolutnie bez kompleksów wobec rywali i odważnie szli na wymianę ciosów. Na pewno tej dobrej gry w polu nie udało im się wykorzystać pod samą bramką Francuzów, ale po tym spotkaniu wszyscy mamy świadomość, że czeka nas w piątek bardzo trudny i intensywny mecz. Jeśli ktoś się łudził, że tu będzie łatwo o punkty, to już wie, że był w błędzie.
Holendrzy, z którymi spotkaliśmy się w niedzielę i przegraliśmy 1:2, mają bardzo dobrych piłkarzy, ale na pewno nie byli tak agresywni i nie mają tej dynamiki gry co Austriacy. Nasi reprezentanci muszą się nastawić, że będzie dużo walki wręcz, że posypią się kartki i że nie można odstawiać nogi. Austriacy w takich starciach nie biorą jeńców. Na agresję rywali musimy też odpowiedzieć agresją.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Euro". Adrian Mierzejewski: Pomysł na to spotkanie był bardzo dobry
Co jest największą siłą Austriaków? Bo to bardzo nieprzyjemny rywal: z jednej strony agresywna gra w kontakcie z rywalem, a z drugiej niemal nieustanny pressing, z którego słynie ta reprezentacją, odkąd przebudował ją Ralf Ragnick.
Decydujące o losach meczu będzie duże tempo i agresywność naszych rywali. Ten ich ciągły, firmowy pressing nie jest jednak nie do przejścia. Francuzi kilka razy pokazali, jak spod niego wyjść, choć trzeba brać poprawkę na to, jaką jakość ma drużyna Didiera Deschampsa. A mimo to Austriacy w wielu fazach meczu grali odważnie jeden na jednego. Proszę sobie przypomnieć, ile sprintów zrobił w tym meczu Konrad Laimer! To było coś imponującego. A jednocześnie Austriacy przecież nie grali cały czas z kontrataku, oni utrzymywali się przy piłce, nie wybijali jej na oślep. W meczu z Polską też tak będzie. Kluczowe będzie uwolnienie się od tego pressingu. Jeżeli to się uda, to za plecami rywali będzie sporo miejsca. Istotne, żeby mieć szybkich zawodników i tę przestrzeń zdobyć. Tyle że my nie mamy tak wielu szybkich piłkarzy jak Francuzi. Na pewno szybki jest Nikola Zalewski, a z napastników to najlepszym sprinterem jest Robert Lewandowski. Więc nawet pod tym względem ważne, żeby był do dyspozycji selekcjonera.
Jakie są słabsze punkty reprezentacji Austrii? Może mecz z Francją zwrócił na coś pana uwagę?
Przy stracie gola dał się ograć lewy obrońca Phillipp Mwene i to skończyło się samobójem. Ale ja nie muszę nic podpowiadać, bo analitycy ze sztabu Michała Probierza to wszystko wiedzą.
Czy brak Davida Alaby, mentalnego przywódcy i kapitana drużyny, jest dużym problemem dla kadry Austrii?
To na pewno olbrzymia strata dla Austriaków. Zarówno pod względem sportowym, bo to świetny zawodnik, jak i pod względem mentalnym. To ich mentalny przywódca. On - mimo kontuzji zerwania wiązadeł krzyżowych - jest z drużyną w Niemczech, wspiera kolegów na zgrupowaniu, zagrzewa ich do walki, nie pojechał na wakacje, siedzi na ławce rezerwowych. Tak zdecydował. Sam poprosił o to trenera. Cała ta historia pokazuje, jak dobry klimat w drużynie mają Austriacy.
Jak zmieniła się reprezentacja Austrii w okresie pracy niemieckiego trenera Ralfa Ragnicka, byłego szkoleniowca m.in. RB Lipsk i Hoffenheim?
Ragnick - przychodząc w 2012 roku do Red Bulla Salzburg - wprowadził tam nowy system szkolenia. Ta jego autorska koncepcja jest od tamtej pory fundamentem całej austriackiej piłki. Red Bull wychował nie tylko piłkarzy, ale i trenerów, którzy uczą futbolu według jego filozofii. Kiedy on został selekcjonerem reprezentacji, dostał, w większości przypadków, zawodników, którzy przeszli jego system szkolenia. To ludzie do zadań specjalnych, które on wymyślił. Trener wymaga, by dużo biegali i walczyli do upadłego. To podstawa.
Jakby pan porównał siłę reprezentacji Austrii do reprezentacji Polski? Która kadra ma większy potencjał?
Potencjał oceniam 50 na 50. Warto przypomnieć, że za czasów, gdy byłem selekcjonerem, wygraliśmy z nimi w Wiedniu i zremisowaliśmy w Warszawie. I wtedy byli prawie ci sami piłkarze, ale dziś oni są lepszą drużyną, rozwinęli się jako zespół. Wygląda na to, że piątkowy mecz będzie kluczowy. Ta drużyna, która zwycięży, będzie miała olbrzymią szansę na wyjście z grupy z trzeciego miejsca. A jeśli wygramy z Austrią, da nam ono mocnego kopa w górę i wtedy wiele rzeczy w tym turnieju będzie możliwych.
No to jak pokonać Austriaków?
Decydujący moment w tym spotkaniu będzie wówczas, gdy będziemy konstruować akcję. Strata piłki zbyt blisko naszej bramki od razu może skończyć się nieszczęściem. Bo oni idą z kontrą jak do pożaru. Musimy tak się organizować, tak asekurować, żeby na te kontrataki nie pozwalać. Nasz sztab to wie, ale liczy się, jak to na boisku zrealizują piłkarze.
Ostatnie pytanie. Kiedy Jerzy Brzęczek wraca do pracy?
Przecież ja cały czas pracuję! (śmiech).
Ale mam na myśli nie rolę eksperta w telewizji, ale normalnie, na ławkę rezerwowych, pracę w roli trenera?
Wszystko w swoim czasie.
Rozmawiał Dariusz Tuzimek
CZYTAJ TEŻ: Wielka odwaga Michała Probierza. Nasze małe polskie sukcesy