Ojciec rewelacji reprezentacji Polski zapowiada: Na jednym Urbańskim się nie skończy

WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki
WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki

Kacper Urbański to odkrycie reprezentacji Polski. Przebojem wszedł do "11", pokazując na boisku dużą odwagę, także na Euro 2024. - Syn jest mentalnie stworzony do wielkiego grania - mówi nam ojciec 19-latka. Historia tej rodziny jest bardzo ciekawa.

Kacper Urbański zagrał trzy mecze w reprezentacji Polski i po każdym występie był bardzo chwalony. 19-letni pomocnik ma za sobą udany sezon we Bologni, więc jego dobra forma w kadrze nie powinna dziwić. Michał Probierz zaufał mu do tego stopnia, że wystawił Urbańskiego w pierwszym składzie na inauguracyjny mecz z Holandią (1:2). Dzięki temu młody zawodnik zrealizował kolejne marzenie, czyli występ na dużym turnieju.

Kacper zdobył uznanie polskich fanów, jego wielkimi kibicami jest też rodzina. WP SportoweFakty rozmawiały z Przemysławem Urbańskim, ojcem piłkarza, który opowiedział o radosnych, ale i o trudnych momentach w drodze syna na szczyt.
Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty: Co czuje ojciec, gdy dowiaduje się, że jego 19-letni syn wyjdzie w pierwszym składzie reprezentacji Polski na mecz Euro 2024 z Holandią?

Przemysław Urbański, były piłkarz Lechii Gdańsk i trener akademii w tym klubie , ojciec Kacpra: To są olbrzymie emocje. Włosy stają dęba, pojawia się gęsia skórka, ciarki człowieka przechodzą, serducho zaczyna bić bardzo szybko. Naprawdę ciężko to opisać. Oboje z żoną mocno przeżywamy mecze Kacpra, rodzic to jednak rodzic. I choć ja wiem, że on sobie poradzi, to ciężko się nie denerwować.

ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Euro". Lewandowski w pierwszym składzie na Austrię? Mamy nowe informacje

A w jakich okolicznościach dowiedzieli się państwo, że Kacper zagra od początku?

Od syna. Poinformował nas o tym po odprawie. Przed tym meczem bardzo długo nie było wiadomo, kto zagra, trener Probierz mocno "mieszał" na treningach. W pewnym momencie wydawało mi się, że bliżej występu jest Sebastian Szymański, ale ostatecznie okazało się, że padło na Kacpra. To wielka radość dla całej naszej rodziny.

Mówi pan, że o występ syna był spokojny, tak?

Tak. Kacper w ogóle się nie stresuje, jeśli chodzi o mecze. On mentalnie jest przygotowany na wielkie granie. Czy wychodzi na van Dijka, czy miałby zagrać finał mistrzostw świata. Niedawno dzień przed meczem wiedział, że zagra z Juventusem i przyjął to całkiem normalnie. Mentalnie zawsze będzie gotowy, nigdy się nie przestraszy. A wracając do występu z Holandią - była to też forma nagrody za ciężką pracę, jaką wkłada w rozwój kariery. Ponosi dużo wyrzeczeń, robi wszystko dla piłki. Jak widać, los mu to oddaje, bo zaczyna po kolei realizować piłkarskie marzenia.

Jak pan ocenia jego występ?

Kiedy miał piłkę przy nodze, zachowywał się bardzo dobrze. Już na początku meczu zrobił ładną akcję, wtedy już miałem pewność, że będzie, jak trzeba, skoro w ten sposób wszedł w mecz. Pytał pan, czy się denerwuję na meczach Kacpra. Tak, ale tylko wtedy, gdy nie ma piłki. Zawsze mówię do siebie: podajcie mu, niech dostanie piłkę i się wykaże. Dlatego jego występ oceniam pozytywnie. Czasem jest też tak, że kibice nie znają założeń taktycznych, a przecież piłkarz przede wszystkim ma wykonywać zadania postawione przez trenera. Pewnie, że ja bym chciał, aby Kacper był jak najwięcej przy piłce, ale wiem też, że nie zawsze tak może być.

Jednym z kluczy do tego, że dziś Kacper gra na EURO, był wybór klubu, gdy opuszczaliście Polskę. Wyjechaliście czwórką. Oboje z żoną wtedy pracowaliście?

Tak, żona była menedżerem w jednym z najlepszych salonów fryzjerskich w Gdańsku, u cioci, a ja pracowałem w bardzo dobrym biurze nieruchomości, u przyjaciół. Ale my zawsze jako rodzina trzymaliśmy się razem, więc wspólny wyjazd był oczywisty.

Mądrym posunięciem były korepetycje z włoskiego na cztery miesiące przed wyjazdem.

Dla mnie znajomość języka kraju, w którym będziesz mieszkał, jest absolutnie kluczowa. Powiem więcej: dla mnie to podstawa, oczywistość, w przypadku synów wręcz element piłkarskiego przygotowania. Równie ważny jak na przykład umiejętność uderzenia wewnętrzną częścią stopy. Wchodząc do szatni, musisz być w stanie się komunikować, bo jak inaczej masz się zgrać z kolegami, zrozumieć taktykę trenera? Już wyjeżdżając do Włoch, Kacper znał trochę włoski, a teraz mówi super. Zresztą, maturę też zdawał z włoskiego. A młodszy Dominik to już w ogóle… Ale on poszedł do włoskiej szkoły, gdzie na przykład chemię czy inne przedmioty, miał już po włosku. U niego więc włoski jest perfekcyjny. Do tego stopnia, że zdarza mu się poprawić Kacpra.

A nad samym wyjazdem długo się zastanawialiście?

Wyjazd dla samego wyjazdu nie ma sensu. Jeśli dziecko nie wyróżnia się u siebie, w swoim kraju, na lokalnej scenie, to po co wyjeżdżać na siłę? Z Kacprem było jednak inaczej, widziałem to na różnych turniejach, i krajowych, i międzynarodowych. Druga sprawa: bardzo dużo według mnie zależy od charakteru dzieciaka. Jeśli jest skryty, zamknięty, to nawet zmiana klubu we własnym kraju może być dla niego przeszkodą. A co dopiero wyjazd za granicę i zupełnie inne środowisko. My akurat wiedzieliśmy, że Kacper to udźwignie. Poza tym, on może jest taki wyważony i spokojny w wywiadach, jednak tak naprawdę to "niezły wariacik".

W jakim sensie?

Jak najbardziej pozytywnym. Jest otwarty, uśmiechnięty, łatwo nawiązuje kontakty. Tak właśnie staramy się wychować dzieci, tacy jesteśmy jako rodzina. Chcemy iść przez świat uśmiechnięci, z podniesionymi głowami.

Kacper z Dominikiem. Od zawsze grali razem / fot. archiwum prywatne
Kacper z Dominikiem. Od zawsze grali razem / fot. archiwum prywatne

Wybraliście ofertę Bologni, choć podobno o wiele większe firmy walczyły o sprowadzenie Kacpra.

To prawda. Kulisy zostawimy dla siebie, ale to były naprawdę duże marki. Zapewne niektórzy rodzice by się skusili, bo nazwy robiły wrażenie, jednak nam zależało na tym, aby Kacper miał kontakt z pierwszym zespołem. Mówiąc wprost, żeby z nim trenował. Te duże marki nie mogły nam tego zagwarantować, a my chcieliśmy iść krok po kroku. Stąd właśnie wybór Bologni. Tam Kacper trafił na Thiago Mottę i wyszło super. Bo to pierwszy trener, który w pełni mu zaufał w seniorskiej piłce.

I to potem Motta walczył o Kacpra, gdy chodziło o przedłużenie kontraktu. Tak przynajmniej wynika ze słów Łukasza Skorupskiego z wywiadu dla WP SportoweFakty.

Warto wyjaśnić ten temat, bo sporo bzdur przy tej okazji napisano, włącznie z tym, że Bologna nie złożyła Kacprowi nowej propozycji. Otóż odwrotnie, składała te propozycje. Działacze spotkali się ze mną, synem, jego agentem. Chodziło o co innego: żeby wciąż być jak najbliżej pierwszej drużyny. A zdarzyło się tak, że syn pojechał na zgrupowanie kadry i wtedy za Kacpra wzięto do pierwszej drużyny innego chłopaka z Primavery i tak już zostało. Syn po powrocie był w Primaverze.

Potem, w trakcie przygotowań do nowego sezonu, Motta trochę narzekał, że ci chłopcy z Primavery, którzy trafili na obóz pierwszej drużyny, to jednak nie to. Wówczas jeden z trenerów mu powiedział: "Z Primavery to byłby jeden chłopak, który dałby radę w jedynce". A na pytanie Motty, kto to, odpowiedział, że Urbański. Wtedy Motta zaczął się dopytywać, gdzie jest Kacper i usłyszał, że szuka klubu. Zatem Łukasz Skorupski powiedział prawdę. Motta szybko zadziałał, przekazał zarządowi, że chce Urbańskiego i się dogadaliśmy.

Szczególny moment dla rodziny. Kacper debiutuje w Lechii, a na boisko wyprowadza go brat / fot. archiwum prywatne
Szczególny moment dla rodziny. Kacper debiutuje w Lechii, a na boisko wyprowadza go brat / fot. archiwum prywatne

I to się okazało bardzo dobrą decyzją. W trakcie niedawnego wywiadu, który przeprowadzałem z Kacprem, powiedział mi też, że z młodszym bratem mają takie marzenie, żeby zagrać razem w narodowym zespole. Na pańskie trenersko-ojcowskie oko… wierzy pan w to?

Nie tylko wierzę, ale jestem absolutnie przekonany, że tak się stanie. Dominik jest takim, powiedziałbym, późno dojrzewającym chłopcem, który też jest bardzo utalentowany. Opowiem panu anegdotkę. Na jednym z pierwszych treningów w Bolonii trener Dominika nagle wyciągnął telefon i zaczął filmować. Zdziwiłem się trochę, bo przecież jak to... używa telefon w trakcie zajęć? Po pewnym czasie przerwał trening i zawołał wszystkich do siebie.

Pytam się syna po treningu: "O co chodziło z tym telefonem?" Okazało się, że trener filmował tylko zagrania Dominika. To jak skanuje przestrzeń, jak się porusza. I powiedział chłopakom: "Zobaczcie, ten chłopak dopiero co do nas przyjechał. Jest młodszy i słabszy od was fizycznie, ale za kilka lat, jeśli nie będziecie robić tego, co on, to was 'wciągnie nosem'". A co do pozycji boiskowej, to Dominik podobnie jak Kacper to taka "ósemka". I powiem to jeszcze raz: jestem przekonany, że on też kiedyś zagra w kadrze. Z bratem.

Rozmawiał Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty

Mecz Polska - Austria w piątek o godz. 18. Transmisja w TVP 1, dostępnym także na platformie Pilot WP. Relacja tekstowa NA ŻYWO na WP SportoweFakty.

Komentarze (0)