Była trzecia minuta doliczonego czasu gry, gdy w starciu Mariusza Lewandowskiego z Sebastianem Proedlem sędzia Howard Webb dopatrzył się faulu Polaka i przy stanie 1:0 dla Polski podyktował rzut karny dla Austrii. "11" na gola zamienił Ivica Vastić i Biało-Czerwonym przeszła koło nosa pierwsza wygrana na mistrzostwach Europy. Doczekaliśmy się jej dopiero osiem lat później.
Przed piątkowym meczem Euro 2024 Polska - Austria WP SportoweFakty rozmawiają z głównym bohaterem tamtej akcji z Wiednia. - To bardzo długo nie pozwalało mi zasnąć. Można powiedzieć, że ta akcja śniła się po nocach. Myśli o tej sytuacji ciągle się pojawiały, a ja w głowie odtwarzałem tę sytuację. Zagrałem mnóstwo meczów, ale żaden błąd nie ciągnie się za mną tak długo - mówi nam 66-krotny reprezentant Polski.
Mateusz Puka, WP Sportowefakty: Polacy przegrali w pierwszym meczu Euro 2024 z Holandią 1:2, ale czy zawiedli?
Mariusz Lewandowski, 66-krotny reprezentant Polski, były zawodnik m.in. Zagłębia Lubin i Szachtara Donieck: Nie, gra reprezentacji wyglądała naprawdę dobrze. Było widać pomysł, pracę trenera z zawodnikami, zżycie całej drużyny - dokładnie to wszystko, czego w kadrze nie było od dłuższego czasu. Porażki można przełknąć, gdy widać postęp i plan, a tak było tym razem. Kibice mogą być zadowoleni z ostatniego meczu, ale mam wrażenie, że w drużynie jest sportowa złość, bo oni najlepiej czują, że mogli choćby zremisować ten mecz.
Piątkowe starcie z Austrią będzie dla pana wyjątkowe, bo przecież wszyscy pamiętamy mecz sprzed 16 lat, gdy mieliśmy olbrzymią szansę na zwycięstwo, ale rzut karny podyktowany za pana faul zniweczył szansę (1:1 na koniec).
Proszę mi wierzyć, że choć od tego meczu minęło już mnóstwo czasu, to ja wciąż mocno przeżywam tamtą akcję. Wiem, że tam nie było faulu. Zresztą niedługo później spotkałem się z sędzią Howardem Webbem podczas meczu Szachtara Donieck w Lidze Mistrzów i on sam przyznał mi, że żałuje tej decyzji.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Euro". Ten piłkarz zachwycił ekspertów. "Wyprzedza o 10 lat chłopaków w swoim roczniku"
Domyślam się, że przy okazji spotkania sam dążył pan do tego, by wypomnieć arbitrowi tamtą pomyłkę.
Tradycyjnie przed meczem podszedłem przywitać się z arbitrem. On mnie rozpoznał i chwilę porozmawialiśmy. Przyznał, że ten mecz mocno utkwił mu w pamięci, oglądał powtórki i wie, że drugi raz nie podjąłby takiej decyzji.
Wybaczył mu pan ten błąd?
Wychodzę z założenia, że każdy może popełnić błąd, a ludziom trzeba wybaczać. Dzisiaj nie mam już problemu z Webbem. Zresztą nawet niedługo po tej sytuacji byłem w stanie normalnie z nim porozmawiać.
Co tam się dokładnie wydarzyło?
Jacek Bąk mocno szarpał się z innym zawodnikiem, a sędzia kilkukrotnie zwracał mu uwagę. Mam wrażenie, że po wrzutce piłki w pole karne sędzia pomyślał, że to znów on ma kontakt z rywalem. To było jednak złudzenie. Mogę zagwarantować, że Sebastian Proedl po prostu się położył na mnie. Tam nie było faulu i jestem przekonany, że gdyby wtedy istniał VAR, to tego karnego by nie było. Zresztą sam Howard Webb jest tego zdania. Nas jednak kosztowało to bardzo drogo.
Tamta akcja długo siedziała panu w głowie?
Bardzo długo nie pozwalała mi zasnąć, można powiedzieć, że śniła się po nocach. Myśli o tej sytuacji ciągle się pojawiały, a ja w głowie odtwarzałem tę sytuację. Zagrałem mnóstwo meczów, ale żaden błąd nie ciągnie się za mną tak długo. Ludzie ciągle mi to przypominają i nie jest to dla mnie przyjemne. Miałem świadomość, że przy zwycięstwie w tym meczu mielibyśmy znakomitą okazję do wyjścia z grupy. To nie są łatwe sytuacje. W piątek mecz z Austrią i już jestem przygotowany na to, że znajomi znów będą mi to przypominać przez cały dzień, a ja zapewne nie będę reagował spokojnie na te zaczepki.
Tym razem mecz z Austrią dostarczy tak wielu wrażeń jak ten sprzed 16 lat?
Moim zdaniem to będzie trudniejszy mecz niż z Holandią. Austria ma bardzo dobrze zbilansowany zespół, który potrafi znakomicie rozgrywać piłkę w ataku pozycyjnym, ale jest też bardzo groźny z kontry. Poza tym wszyscy wiedzą, że ten mecz może zdecydować o tym, kto zajmie trzecie miejsce w grupie. Spodziewam się, że obie drużyny będą zdyscyplinowane taktycznie, ale będzie też sporo walki.
Po meczu z Holandią najmocniej oberwało się od ekspertów Bartoszowi Salamonowi. Pan też uważa, że to on zawinił przy straconych bramkach?
Zawsze najłatwiej winić obrońcę i bramkarza za stratę bramki, bo oni są najbliżej piłki w kluczowych momentach. Ja nie szukałbym indywidualnych błędów. Zabrakło doświadczenia i chytrości w końcówce.
Coś jeszcze jest do poprawy w grze naszego zespołu?
Spodziewam się, że na najbliższy mecz trener Probierz zdecyduje się na zmianę wśród pomocników. Taras Romanczuk miał sporo roboty przed stoperami, kilka razy bardzo czysto odbierał piłkę wślizgami, ale to i tak nie daje mu gwarancji wyjścia w pierwszym składzie na mecz z Austrią. Jeszcze mniej widoczny był Sebastian Szymański. Z dobrej strony zaprezentowali się z kolei zmiennicy, czyli Jakub Piotrowski czy Jakub Moder. Nie zdziwię się, gdy to oni dostaną swoją szansę od pierwszej minuty.
Po ostatnim meczu pojawiły się głosy, że skoro bez Roberta Lewandowskiego nasza kadra radzi sobie tak dobrze, to może nie ma sensu przyspieszać powrotu kapitana na mecz z Austrią. Co pan na to?
Śmieszą mnie takie teorie. Rozumiem, że do wszystkiego można dołożyć filozofię, ale ta jest bezsensowna. Robert Lewandowski dla tej reprezentacji znaczy bardzo dużo i jeśli tylko będzie zdrowy, to powinien grać w pierwszym składzie.
Wierzy pan w wyjście z tej grupy grupy?
Przed meczem z Austrią jestem pełen optymizmu. Mamy młody zespół, który może coś osiągnąć nawet podczas tego Euro 2024. Jeśli chcemy wyjść z grupy, to po prostu musimy wygrać z Austrią, bo liczenie na ewentualne zwycięstwo z Francją to złudna nadzieja. Francja wygląda świetnie i żeby z nią wygrać, nie wystarczy zagrać znakomitego meczu, ale także liczyć na to, że pomyślnie ułoży się wiele innych czynników.
Rozmawiał Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Świetne wieści w sprawie Lewandowskiego
Polska kadra na dworcu. Interwencja policji