Pierwotnie reprezentacja Polski miała pojawić się na Lotnisku Chopina o godzinie 0.55. Ostatecznie wylot z Kolonii opóźnił się o ponad 70 minut, a podopieczni Michała Probierza pojawili się w hali przylotów dokładnie o godzinie 2.30. To nie zniechęciło jednak fanów, którzy bardzo licznie zjawili się w Warszawie, by owacyjnie powitać reprezentację po kolejnym przegranym turnieju. To był zapewne jeden z nielicznych przypadków, gdy mimo środka nocy, na warszawskim lotnisku cały czas był tłum ludzi i panował gwar.
Pierwsi kibice zaczęli gromadzić się na terminalu tuż po północy, a z każdą minutą tłum gęstniał. Ostatecznie polskich piłkarzy przywitała grupa kilkuset kibiców, wśród których dużą część stanowiły dzieci. - W ogóle nie chce mi się spać. Marzyłem o spotkaniu moich idoli i namówiłem mamę na przyjazd na lotnisko. Na Euro najbardziej podobał mi się występ Kacpra Urbańskiego - mówił nam podekscytowany 9-letni Bartek.
Oczekiwanie na przylot reprezentacji co chwila przerywały intonowane przez zgromadzonych przyśpiewki. Co ciekawe, nastroje były na tyle optymistyczne, że nikomu nie przyszło do głowy nucić doskonale znane i nieco już obśmiewane "Polacy nic się nie stało". Zamiast tego fani co chwilę śpiewali "Jesteśmy z wami!".
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Euro". Bohater meczu z Francją? "Fantastycznie wszedł w buty Wojciecha Szczęsnego"
- Piłkarze zostawili serce na boisku, więc warto było tu przyjechać i w ten sposób im podziękować. Te mistrzostwa były fundamentem do budowania reprezentacji na lata, dlatego nie mam wątpliwości, że Michał Probierz powinien pozostać na stanowisku - mówił nam pan Wojtek, który zasłynął z tego, że niecały rok temu był jedynym kibicem, który postanowił powitać kadrowiczów Fernando Santosa po blamażu w Albanii. Tym razem jego optymizm podzielało więcej kibiców.
O atmosferze wokół kadry najlepiej może świadczyć to, że największą owację od fanów zgromadzonych na lotnisku otrzymał... trener reprezentacji Michał Probierz. Autografy najdłużej rozdawał z kolei obrońca Jakub Kiwior, który przecież kilka godzin wcześniej sprokurował rzut karny dla reprezentacji Francji, czym przyczynił się do tego, że nasza drużyna nie wygrała ostatniego meczu na tej imprezie. W nocy z wtorku na środę nikomu nie przyszło jednak do głowy, by wypominać mu ten błąd.
- Takie przywitanie jest dla nas zupełnym zaskoczeniem. Nie spodziewaliśmy się niczego wielkiego. Wiemy, że nie zdobyliśmy tylu punktów, ile powinniśmy. Ja wciąż najbardziej żałuję meczu z Holandią, ale cieszę się, że z Francją pokazaliśmy wszystkim, że umiemy grać w piłkę. Po starciu z Ousmane Dembele od razu wiedziałem, że sędzia podyktuje karnego i nie liczyłem na zmianę decyzji. Dobrze, że zdołaliśmy strzelić choćby jedną bramkę - przyznał Kiwior. Obrońca Arsenalu tak długo rozdawał autografy, że mało brakowało, a kadra odjechałaby z lotniska bez niego. Ostatecznie o nieobecności piłkarza w autokarze, działaczom przypomnieli sami kibice, którzy krzykiem zareagowali na zamykające się drzwi pojazdu.
Tradycyjnie już najbardziej obleganymi piłkarzami naszej reprezentacji byli Robert Lewandowski i Wojciech Szczęsny. Obaj rozdali kilkadziesiąt autografów, a chwilę później razem z innymi kolegami udali się do autokaru. W przeciwieństwie do wcześniejszych zgrupowań, tym razem zawodnicy nie otrzymali zgody na samodzielny powrót po meczu, a na lotnisku w Warszawie pojawiła się cała reprezentacja. Selekcjoner uznał, że fanom należy się właśnie taka forma podziękowania. Zawodnicy po przylocie udali się wspólnie do hotelu, a zgrupowanie oficjalnie zakończone zostanie dopiero w środę.
Mimo ostatniego miejsca w grupie i błyskawicznego odpadnięcia z mistrzostw Europy podczas przywitania naszej kadry nie dało się wyczuć złości, czy smutku. Wśród fanów i samych piłkarzy panował zadziwiający optymizm i wiara, że kolejne miesiące będą znacznie bardziej udane.
- W pięciu ostatnich meczach pokazaliśmy, że chcemy grać w piłkę i mam nadzieję, że z tej drogi nie zejdziemy. Już przed wyjazdem na Euro ustaliliśmy w drużynie, że bez względu na wynik wracamy razem do Warszawy, a trener nikogo nie musiał do tego zmuszać - komentował z kolei napastnik Karol Świderski.
- Z perspektywy czasu możemy żałować, że trafiliśmy na tak silną grupę. Mimo wszystko chcieliśmy awansować i zdajemy sobie sprawę, że rozczarowaliśmy - podsumował z kolei trener Probierz.
Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Z Niemiec wracamy na czworaka
Niemcy zakpili z Lewandowskiego