Szpakowski był pewny spalonego. Reakcja Marciniaka? Klasa

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP/EPA / EPA/CLEMENS BILAN oraz FOTON / Na zdjęciu: Szymon Marciniak (z lewej) oraz Dariusz Szpakowski.
PAP/EPA / EPA/CLEMENS BILAN oraz FOTON / Na zdjęciu: Szymon Marciniak (z lewej) oraz Dariusz Szpakowski.
zdjęcie autora artykułu

Dariusz Szpakowski i Grzegorz Mielcarski byli przekonani, że szwajcarski napastnik był na pozycji spalonej, podczas meczu 1/8 finału Euro 2024. Jak to dobrze, że polski arbiter ich "nie posłuchał".

W tym artykule dowiesz się o:

Reprezentacja Szwajcarii sprawiła sporą sensację i awansowała do ćwierćfinału Euro 2024. Helweci pokonali (2:0) Włochów (TUTAJ znajdziesz relację pomeczową >>). W trakcie I połowy doszło do ciekawej sytuacji.

W 24. minucie Breel Embolo stanął "oko w oko" z Gianluigim Donnarummą, ale ostatecznie przegrał tej pojedynek. Kiedy piłka jeszcze leciała w kierunku napastnika reprezentacji Szwajcarii komentatorzy TVP - Dariusz Szpakowski oraz Grzegorz Mielcarski - wspólnie orzekli: "spalony". A prowadzący to spotkanie Szymon Marciniak nie zareagował...

Zobacz tę sytuację.

Marciniak nie zareagował, sędzia liniowy nie podniósł chorągiewki, a późniejsze powtórki udowodniły, że spalonego nie było. To nawet nie była kontrowersja, Embolo idealnie wyszedł do piłki.

W takich chwilach zawsze przypomina się sytuacja z meczu z półfinału Ligi Mistrzów: Real Madryt - Bayern Monachium. Wówczas wydawało się, że Polak popełnił błąd w przerwaniu sytuacji, po której Bawarczycy doprowadzili do wyrównania (na 2:2) w doliczonym czasie gry.

Po spotkaniu wokół Polaka rozpętała się burza medialna. Niemcy mieli potężne pretensje do Marciniaka, że ich zdaniem jego błąd spowodował, że Bayern nie wszedł do finału.

Tylko, że Marciniak błędu nie popełnił. Tak przynajmniej oceniła UEFA. Ustalono, że piłkarz Bayernu był na... trzycentymetrowym spalony. Więcej szczegółów znajdziesz TUTAJ >>.

ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Euro". Raport z Niemiec. Gospodarze szykują się do fazy pucharowej. Organizacyjnie jest wiele do poprawy

Źródło artykułu: WP SportoweFakty