Z Dortmundu Mateusz Skwierawski
- Zdecydowała cena - nie ukrywa Anders, który przyjechał na mistrzostwa wspierać reprezentację Danii. - W mieście zapłaciłbym 200 lub 300 euro za nocleg. A tu, na polu kempingowym, daje 90 euro za dwie noce i mam pod ręką wszystko - cieszy się mężczyzna, który na Euro przyjechał z kolegą.
W Dortmundzie organizatorzy turnieju przygotowali "fan camp", czyli strefę, w której kibice mogą zatrzymać się i przenocować w namiocie. Można przywieźć własny, wtedy cena jest niższa - wynosi 45 euro za noc od osoby.
Jak na wakacjach
- Za takie pieniądze nie znaleźlibyśmy nic innego. Poza tym, bardzo mi się tu podoba, jest fajny "vibe", klimat. W ciągu dnia jest cicho, spokojnie. Wieczorem można się zintegrować z innymi, trochę poimprezować. Jak widać obok, niektórzy odsypiają jeszcze imprezę - śmieje się Emil.
ZOBACZ WIDEO: Czas na zmianę formacji w reprezentacji Polski? "To wszystko jest szyte z niczego"
Kolorowa taśma wyznacza "działkę", na której można rozbić własny namiot i rozłożyć leżak. Na miejscu są dostępne namioty dwu- i czteroosobowe. Wynajem mniejszego kosztuje 90 euro za noc, a dużego: 200 euro.
Pole namiotowe znajduje się dwadzieścia minut jazdy tramwajem od centrum Dortmundu, w urokliwym miejscu, przy torze wyścigów konnych. Pod koniec czerwca kibice mieli darmową atrakcję. Mogli obserwować gonitwy z pierwszego rzędu. Na terenie kompleksu mieści się także pole golfowe, a dalej, mniej więcej pięć minut spacerem, znajduje się duży supermarket.
- Czujemy się trochę jak na wakacjach - mówi Adrian, kibic z Birmingham. - Rozbiliśmy swój biwak, powiesiliśmy flagę. Jestem za Aston Villą, dobrze pamiętam mecz z Legią w Lidze Europy. Macie szalonych kibiców! Było mnóstwo awantur, miasto wrzało - wspomina z uśmiechem.
Adrian zabrał do Niemiec dziewczynę. Wyciągnęli materace z namiotu i opalają się przed meczem swojej kadry. - Chcieliśmy spotkać się z innymi kibicami, dlatego wybraliśmy namiot. Poza tym - to tańsza opcja. Z Dortmundu mieliśmy też blisko na mecz ze Słowacją w Gelsenkirchen - komentuje.
Polacy też spali w namiocie
W cenie kibice mają do dyspozycji ubikację i prysznic, które mieszczą się w kontenerach. Jest miejsce do zjedzenia posiłku, stoły i ławki, a także spory kawałek terenu zielonego.
Rice jest kierowcą. Na polu namiotowym relaksuje się, siedząc wygodnie na krześle rybackim. Zdjął koszulkę i łapie promienie słońca. - Przyjechaliśmy tu z Birmingham samochodem - opowiada. - Z Dover przypłynęliśmy promem, zarobiliśmy przystanek w Belgii, bo chcieliśmy zobaczyć Brugię. Trasa zajęła nam dziewięć godzin. To była sympatyczna podróż - opowiada.
Esper i Karl przyjechali z Aarus. - Spodziewaliśmy się porażki z Niemcami, ale choćby dla przygody warto było tu wpaść - mówi pierwszy z nich. Do Dortmundu dostali się autem. - Do tej pory nie mogę pogodzić się z porażką po takim rzucie karnym. Powrót będzie bardzo przykry - opowiada Karl.
Pole namiotowe może pomieścić do pięciuset kibiców. Nocowali tu głównie Anglicy, Duńczycy, Holendrzy i Polacy. Przed meczem z Francją z namiotów skorzystały między innymi dwie rodziny z Krakowa i Wrocławia. Jak słyszymy, to idealne rozwiązanie na dwie-trzy noce z wypełnionym bagażnikiem jedzenia.
Katarskie miasteczka na piasku
Dla porównania na ostatnim turnieju, czyli mistrzostwach świata w Katarze, było wiele tego typu prowizorycznie zaaranżowanych miejsc noclegowych. Na obrzeżach miasta powstało "Caravan City" - miejsce pośrodku niczego, godzinę drogi komunikacją miejską od centrum Dohy. Mieściło ponad tysiąc przyczep sypialnych, a atrakcją był stojący na środku wielbłąd.
Z kolei w Al-Wakra wybudowano kolejne miasteczko w mieście - długich bloków z klatkami od A do Q, mieszczące w środku dwa meczety, supermarket i strefę kibica z telebimem. W innych miejscach Kataru stały też namioty i kontenery.
Wrócą na finał
Pole namiotowe w Dortmundzie spełnia założenia, ale problem powstaje, gdy zrywa się deszcz. W czasie meczu Niemców z Danią przez miasto przeszedł "huragan" - lało, wiało, była burza i padał nawet grad. Spotkanie na Signal Iduna Park zostało przerwane, a dach stadionu przeciekał.
- W nocy czuliśmy się jak na statku. Kołysało, ale namiot wytrzymał, w przeciwieństwie do stadionu - śmieje się Esper.
- Jakie są nasze oczekiwania? Wygrać z Niemcami w finale - uśmiecha się Clover, mama Adriana. Z Birmingham przyjechali w sześć osób. - Wracamy do kraju po 1/8, ale na finał znowu tu będziemy! - dodaje kobieta. Za chwilę zasuwa ortalionowe drzwiczki od namiotu i wygodnie rozciąga się na dmuchanym materacu. Po awansie Anglików do ćwierćfinału przyszedł czas na drzemkę.