- W Górniku brakuje hierarchii. Nie ma w tej drużynie lidera, który byłby w stanie poprowadzić grę, krzyknąć na kolegę z drużyny. Brakuje nam rozgrywającego, który umiałby dobrze rozgrywać w środku pola. Potrzebujemy też wzmocnień na środek defensywy i bramkostrzelnego napastnika - mówił po zakończonej rundzie jesiennej trener Górnika, Ryszard Komornicki. We wtorek szkoleniowiec zabrzan zdał w Warszawie szczegółowy raport ze swojej pracy włodarzom klubu i przedstawił receptę na uleczenie bolączek Górnika. Nie ukrywał przy tym, że drużyna potrzebuje solidnych wzmocnień.
Pieniędzy na te Allianz nie chce zimą dać, bo jak powiedział na niedawnej konferencji prasowej wiceprezes niemieckiego potentata na rynku ubezpieczeń: - W rundzie jesiennej drużyna była dokładnie obserwowana przez niezależnych obserwatorów. Otrzymaliśmy raport, z którego wynika, że nie wszyscy zawodnicy dawali z siebie wszystko. Nie oznacza to jednak, że zimą w Górniku dojdzie do rewolucji transferowej. Wręcz przeciwnie. Skończy się bankomat w Warszawie. Allianz nadal będzie z Górnikiem, ale już nie na zasadzie "dobrego wujka". Włożyliśmy już w ten klub potężne środki. Najwyższy czas, by Górnik zaczął pracować na siebie - wyjaśnił wiceprezes Allianz i prezes rady nadzorczej Górnika, Michael Mueller.
Swoich postanowień władze niemieckiego Towarzystwa Ubezpieczeniowego zmienić nie chciały. Ustąpić nie chce też "Koko", który zdecydował się postawić swego rodzaju ultimatum. - Żebym dalej pracował w Zabrzu muszę mieć gwarancję, że klub zostanie zimą wzmocniony. Potrzebujemy kilku zawodników, którzy byliby w stanie podnieść naszą siłę na boisku i wpłynąć na poprawę naszej gry. Jeżeli nie otrzymam od Allianz zapewnienia, że pieniądze na transfery się znajdą najprawdopodobniej nasze drogi się rozejdą - powiedział 50-letni szkoleniowiec drużyny z Roosevelta.
Czy zatem Komornicki nie zapędził się w ślepy zaułek? Jeżeli Allianz nie zmieni swojego nastawienia - aby zachować twarz trener będzie musiał z Zabrza odejść.
O tym, że po spadku z ekstraklasy w Górniku nie dzieje się najlepiej wiadomo było od września. Wówczas światło dzienne ujrzały informacje, że zabrzański klub zalega swoim zawodnikom z wypłatą wynagrodzenia z tytułu kontraktów. Sytuacja ta nie zmieniła się do chwili obecnej i zawodnicy Górnika nadal czekają na wypłatę czteromiesięcznych pensji. Także gra śląskiej drużyny pozostawiała wiele do życzenia. Na boisku zawodnicy nie tworzyli kolektywu, co zaowocowało kilkoma bardzo przykrymi dla kibiców porażkami. Ci zresztą również dołożyli swoje trzy grosze do złego obrazu jesieni w wykonaniu Górnika.
Grupa pseudokibiców w trójkolorowych barwach przed i po meczu z Widzewem Łódź wywołała zamieszki na ulicach miasta. Reakcja władz Zabrza była natychmiastowa i stadion przy Roosevelta został zamknięty.
Przed Górnikiem bardzo pracowita zima. Co prawda od piątku zawodnicy spadkowicza z ekstraklasy przebywają na urlopach, ale jest wielce prawdopodobne, że dla niektórych z nich w styczniu miejsca w kadrze zabrzańskiej drużyny zabraknie. Na pierwszych zajęciach w nowym roku Górnik spotka się 4 stycznia. Czy trening poprowadzi wówczas Ryszard Komornicki? Jeżeli tak, będzie to wyraźnym znakiem, że klub może liczyć na działania na rynku transferowym. Jeżeli jednak "Koko" straci posadę - jego następca będzie miał twardy orzech do zgryzienia. Jak bowiem w dwa miesiące poskładać rozbity wewnętrznie zespół i przygotować go do rywalizacji w rundzie wiosennej na tyle efektywnie, by ten wywalczył awans?