Złote dziecko La Masii. Gdy miał 14 lat, mówił już o nim cały świat

Getty Images / Na zdjęciu: Xavi Simons
Getty Images / Na zdjęciu: Xavi Simons

Xavi Simons kilka lat temu objawił się światu jako nastoletni talent FC Barcelony i już wtedy zyskał ogromną popularność. Jego młodzieńcza kariera przypominała jednak rollercoaster, a do drzwi wielkiego futbolu zapukał znacznie później.

Zachwyty nad Xavim Simonsem nie były przesadzone. Część widziała w nim kolejnego "playmarkera", takiego, jakim był m.in. jego imiennik Xavi Hernandez, a wielu ekspertów porównywało go także do Lionela Messiego. Natomiast Holender do szkółki FC Barcelony, La Masii, trafił znacznie wcześniej niż Argentyńczyk, bo w wieku siedmiu lat.

Rozgłos nastąpił błyskawicznie. Wszystko dzięki akcjom utalentowanego pomocnika, które obiegły media społecznościowe. Swoje robił również charakterystyczny wygląd. Popularność wzrosła do tego stopnia, że jako czternastolatek miał już na koncie ponad milion obserwujących na Instagramie.

Potem zadziałał efekt tzw. "kuli śnieżnej". W międzyczasie podpisał lukratywny kontrakt z odzieżowym gigantem - Nike. Pod swoje skrzydła chciał go też wziąć najpopularniejszy agent piłkarski na świecie, Mino Raiola. Widział w nim prawdziwe złoto, a nawet kilka ton najcenniejszego kruszcu.

ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Euro". Wrócił temat "afery premiowej". Zachowanie Michniewicza? "Widzę, że nic nowego"

- To świetny piłkarz i ma przed sobą świetlaną przyszłość - mówił w 2017 roku nieżyjący już Włoch. Obaj panowie nawiązali potem współpracę, a Xavi Simons do dziś ma zdjęcie popularnego "Mino" na instagramowym profilu.

Tempo spadło

Drzwi do wielkiego futbolu stały więc przed Simonsem otworem. Mimo wszystko FC Barcelona nie podzielała wszechobecnego entuzjazmu wobec Holendra, którego pomijano w seniorskim zespole Dumy Katalonii. Do gry wszedł wspomniany Raiola.

Agent postanowił, że jego podopieczny zasili szeregi Paris Saint-Germain. Taki ruch miał być milowym krokiem w karierze szesnastoletniego wówczas zawodnika, ale w paryskim klubie nie było lepiej. Choć zadebiutował w dorosłej drużynie, to rozegrał w niej jedynie 11 meczów (331 minut - przyp. red.).

W 2022 roku Xavi Simons zdecydował się na radykalny krok, czyli przenosiny do rodzimej Holandii, a konkretnie PSV Eindhoven. Ryzyko było opłacalne, a pomocnik zaczął w końcu udowadniać, że szybko zdobyta sława nie jest przeszkodą w zrobieniu kariery.

Odrodzenie

Piłkarz urodzony w Amsterdamie rozpoczął przygodę w Eindhoven najlepiej jak mógł. Zdobył bowiem bramkę już w swoim debiucie przeciwko Ajaxowi w finale Superpucharu Holandii (5:3). Łącznie w sezonie 2022/2023 rozegrał 48 spotkań, w których strzelił 22 goli i dorzucił 12 asyst.

Co jednak najważniejsze, Xavi Simons zwrócił na siebie uwagę Louisa van Gaala. Ówczesny selekcjoner reprezentacji Holandii powołał go na mistrzostwa świata w Katarze.

Nie zawojował mundialu, bowiem kibice widzieli go na turnieju tylko przez siedem minut, ale powołanie zmotywowało piłkarza. W końcu jeszcze kilka miesięcy wcześniej drżał o swoją przyszłość i liczył na odbudowanie w PSV Eindhoven.

Świetny sezon wywołał alarm w Paris Saint-Germain. Paryżanie uruchomili klauzulę w kontrakcie pomocnika. Zapłacili "grosze", bo jedynie 6 milionów (więcej przeczytasz TUTAJ). Zdecydowali się jednak... wypożyczyć Xaviego Simonsa, który trafił do RB Lipsk.

Po prostu lider

W niemieckim zespole stał się filarem. 10 bramek i 15 asyst wywołały kolejny szum na rynku transferowym wokół reprezentanta Holandii. Według mediów, w nadchodzącym okienku transferowym sprowadzić go chcą wielkie ekipy. Wśród nich m.in. FC Barcelona, Bayern Monachium, Chelsea FC, Newcastle United oraz Manchester United. W grę wchodzi przede wszystkim wypożyczenie.

Kolejne tygodnie zapowiadają się wiec ciekawie w kontekście walki o Simonsa, bo ten dodatkowo bryluje podczas Euro 2024. Podobnie jak w PSV Eindhoven i RB Lipsk, jest jednym z głównych dowodzących zespołu.

Reprezentant Holandii zanotował dotychczas trzy asysty na mistrzostwach Europy w Niemczech, co plasuje go na miejscu lidera w tej klasyfikacji. 21-latek tylko raz rozpoczął spotkanie na ławce rezerwowych - z Austrią - i drużyna Ronalda Koemana ten mecz przegrała (2:3).

Czy Xavi Simons znów błyśnie w sobotę (6 lipca)? Wtedy "Oranje" zagrają w ćwierćfinale Euro 2024 przeciwko Turcji. Transmisja w TVP 1, dostępnym na platformie Pilot WP. Relacja tekstowa NA ŻYWO na WP SportoweFakty.

Mateusz Byczkowski, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz też:
Gospodarze za burtą Euro 2024! Nie ma mocnych na Hiszpanię
Rzuty karny rozstrzygnęły hit. Francja w najlepszej czwórce Euro 2024

Komentarze (0)