W ostatnich tygodniach Francja żyła przedterminowymi wyborami parlamentarnymi. Głos w tym temacie zabrał m.in. Kylian Mbappe. Gwiazdor reprezentacji Francji jasno namawiał rodaków do tego, by ci nie głosowali na partię Zjednoczenie Narodowe.
- Musimy iść na głosowanie. To jest bardzo ważne niż kiedykolwiek wcześniej. Nie możemy pozostawić kraju w rękach tych ludzi. Widzieliśmy rezultaty, to katastrofa - mówił Mbappe (więcej TUTAJ). Jego prośby nie do końca zostały wysłuchane.
W pierwszej turze Zjednoczenie Narodowe otrzymało 33,2 proc. głosów, czyli najwięcej spośród wszystkich partii. Druga tura przedterminowych wyborów parlamentarnych we Francji zaplanowana została na niedzielę 7 lipca.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Euro": Zmierzch Cristiano Ronaldo? Eksperci bez wątpliwości
Do wypowiedzi Mbappe nawołującej do niegłosowania na Zjednoczenie Narodowe odniosła się szefowa tego ugrupowania, Marine Le Pen. Polityk uderzyła w piłkarza i przyznała, że ktoś taki, jak on, nie powinien zabierać publicznie głosu w takich sprawach.
- Francuzi mają dość pouczania i doradzania im, jak powinni głosować. Te wybory są wyborami emancypacyjnymi, w których Francuzi chcą odzyskać kontrolę nad swoim losem i głosować według własnego uznania - powiedziała w CNN France.
Kobieta wyjaśniła też, dlaczego Francuzi nie powinni sugerować się tym, co mówi Mbappe.
- Mbappe nie reprezentuje Francuzów ze środowisk migracyjnych, ponieważ takich jak pan Mbappe jest o wiele mniej niż takich, którzy żyją za płacę minimalną i których nie stać na mieszkanie ani ogrzewanie - podkreśliła.
Dodajmy, że Mbappe przebywa obecnie w Niemczech, gdzie razem z reprezentacją Francji walczy o mistrzostwo Europy. Trójkolorowi dotarli już do półfinału, a w nim zmierzą się z Hiszpanią. Mecz odbędzie się we wtorek (9 lipca).
Zobacz także:
Zaśmiecone ulice Dusseldorfu. Tak Anglicy świętowali awans