Bezlitosne słowa eksperta. Dostało się też Lewandowskiemu

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Na zdjęciu: Robert Lewandowski i Ryszard Komornicki
Getty Images / Na zdjęciu: Robert Lewandowski i Ryszard Komornicki
zdjęcie autora artykułu

- Wszystko na hura. Trener narzeka na brak cwaniactwa. To nie przystoi. To oszukiwanie ludzi. A może po prostu zabrakło inteligencji, mądrości? Nie mogę słuchać już tej gwary - mówi nam mieszkający w Szwajcarii były reprezentant Ryszard Komornicki.

W tym artykule dowiesz się o:

Reprezentacja Polski zakończyła udział w mistrzostwach Europy na ostatnim miejscu w grupie D. Jedyny punkt Biało-Czerwoni zdobyli w meczu z Francją (1:1), jednak szanse na awans do fazy pucharowej stracili już po dwóch pierwszych spotkaniach z Holandią (1:2) i Austrią (1:3).

Mimo braku sukcesu Michał Probierz pozostanie na stanowisku selekcjonera kadry i będzie przygotowywał drużynę do meczów w eliminacjach do mistrzostw świata w 2026 roku.

Zupełnie inne nastroje panują w Szwajcarii, gdzie od lat mieszka Ryszard Komornicki, były reprezentant Polski (20 meczów w kadrze), uczestnik mundialu z 1986 roku w Meksyku. Helweci odpadli wprawdzie z turnieju po meczu z Anglią, jednak doszło do tego na etapie ćwierćfinału. Wcześniej po raz szósty z rzędu (!) wyszli z grupy na wielkim turnieju, z kolei w 1/8 finału rozbili Włochów (2:0).

ZOBACZ WIDEO: Co się dzieje z Robertem Lewandowskim? "Kadra musi to wyrzucić z głowy"

Jak z dystansu były piłkarz i trener Górnika Zabrze ocenia występ Biało-Czerwonych na ME? Co mu się nie podobało w zachowaniu Roberta Lewandowskiego? Jakie słowa Michała Probierza uznaje za nietaktowne? Co jest największym problemem polskiej piłki i dlaczego nad Wisłą nie chcieli korzystać z jego rad?

Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty: Co pan obecnie robi?

Ryszard Komornicki: Spokojnie żyję w Szwajcarii i czasami odbieram telefony od polskich dziennikarzy. Zwłaszcza gdy trzeba porozmawiać o reprezentacji Helwetów. Tak jak teraz, przy okazji EURO 2024.

W ubiegłym roku pracował pan jeszcze w Niemczech w roli trenera w lidze regionalnej. I od sierpnia cisza.

Praca trenerska chyba już za mną. W tym roku kończę 65 lat, chyba nie mam już wielkiej motywacji, żeby dalej się w to bawić.

Reprezentacja Szwajcarii właśnie po raz szósty z rzędu wyszła z grupy na wielkim turnieju. Teraz musi tu paść klasyczne pytanie: dlaczego oni mogą, a my nie?

W Szwajcarii mieszka dziewięć milionów ludzi, potencjał jest zdecydowanie mniejszy niż w Polsce, ale potrafią to robić znakomicie. Oni są wręcz fanatykami szkolenia, wymagania są bardzo duże, liczy się wynik, to znaczy ilu młodych piłkarzy wychodzi z akademii.

W Polsce wydano "Narodowy Model Gry", mam tę książkę, ale służy tylko do oglądania, bo czytać tego się nie da, korzystać też, była pisana na kolanie. Jaki ma sens rozdawać to trenerom, jeśli potem nie wiemy, czy ktoś z tego korzysta? Powstała książka, ale tylko po to, żeby wyglądało, że coś robimy.

Jest aż tak źle?

Mam wrażenie, że w Polsce są ogromne sukcesy, jakbyśmy wygrali mistrzostwa świata, a nasze kluby triumfowały w Lidze Mistrzów. Tak się to sprzedaje, taka jest narracja. A w Szwajcarii trochę mniej się mówi, a więcej robi. Jak słyszę dyskusje na temat naszej gry na EURO, o pressingu, utrzymywaniu się przy piłce, to włosy stają dęba. Przecież to nie od tego zależy wynik meczu.

To co pan widział w grze naszej kadry na ME?

Widziałem brak automatyzmów, zgrania, wszystko było na hura. Do tego słyszałem, jak trener po meczu z Holandią mówił o braku cwaniactwa. Przepraszam bardzo, ale takie słowo nie przystaje do selekcjonera kadry. To brzmi jak oszukiwanie ludzi. A może po prostu zabrakło inteligencji, mądrości? Nie mogę słuchać tej gwary.

Wiem, że jestem marudą, ale staram się wypowiadać konstruktywnie. Jesteśmy bardzo biedni taktycznie, rozegranie piłki leży. Robert Lewandowski grał krótko na turnieju, do tego nie najlepiej, ale widziałem, że w jednym meczu z pięć razy wybiegał do prostopadłego podania. Szkoda, że nie widzieli tego jego koledzy, że nie mają takiej umiejętności.

"Nie jest to żaden lider, ale indywidualista, egoista. Mam takie wrażenie, że jakby Polacy przegrali 5:6, a on strzelił pięć goli, to będzie szczęśliwy, bo był najlepszy. Lewandowski jest szefem, ale po meczu, a szczególnie kiedy przegramy, ma najwięcej do powiedzenia" - tak pan mówił o nim jesienią ubiegłego roku w wywiadzie dla "Sportu".

Lewandowski piłkarzem jest znakomitym, ale nie przepadam za nim jako człowiekiem. Jeśli chce być trenerem, to niech skończy grać, zrobi odpowiednie papiery. A on chce teraz decydować, wchodzi w role szkoleniowców. A powinien po prostu wykonywać swoją pracę.

Irytowały mnie obrazki pokazujące, jak siedzący na ławce rezerwowych coś co chwilę szepce do ucha Probierzowi. Pomieszanie z poplątaniem, jak jest piłkarzem, to chce być trenerem, a jak będzie trenerem, to będzie chciał grać. U takiego Guardioli to chyba by to nie przeszło.

Żadnych pozytywów?

Jedyne, co nas cechuje, to wielka niewiadoma: co i jak zagramy. I jeszcze to: może pan mi podpowie, bo ja nie znajduję odpowiedzi, dlaczego nie możemy wyszkolić 20-30 piłkarzy umiejących zagrać na wysokim poziomie? Dlaczego?

Podniecamy się, że przez trzy minuty jednego meczu graliśmy pressingiem lub że przez kilka minut utrzymywaliśmy się przy piłce przeciwko słabej Francji. A po spotkaniu z Holandią wszyscy zadowoleni...  Przecież to nawet nie wypada, trochę ambicji!

A kogoś będzie pan bronił?

Piotra Zielińskiego. Czemu go wszyscy męczą? Jeśli widać, że nie potrafią grać razem z Lewandowskim, to nie powinni. Ile razy w trakcie EURO wymieniali między sobą podania? Nie było tego, a przecież aż się o to prosiło.

Wymagamy od Zielińskiego za dużo, on powinien się koncentrować na swoich silnych stronach. Szkoda mi tego chłopaka, ale to rola trenera kadry, żeby go wykorzystać.

Wśród ekspertów i kibiców jest jednak trochę optymizmu po mistrzostwach Europy.

Upiększamy rzeczywistość, bo trenerem kadry jest Polak, wreszcie Polak, bo przecież Paolo Sousa się nie znał, Fernando Santos też nie, tylko my się znamy.

Michał Probierz dostał jednak poparcie od prezesa Cezarego Kuleszy i dalej będzie selekcjonerem. Jak wykonał swoją pracę podczas ME?

Słyszałem po porażce z Austrią, że drugi raz zrobiłby wszystko tak samo. Czyli też by przegrał? Czy chce powiedzieć, że on wszystko zrobił ekstra, a zawalili piłkarze? Do tego teksty o dodawaniu wiary, żeby zawodnicy uwierzyli w siebie... Myślę, że wiarę to oni mają, grają w Barcelonach, Juventusach, poważnych klubach. Tu nie wiary trzeba, a konkretów.

Ale on nie jest winny, trenerem kadry zrobił go jego przyjaciel, sam się przecież nie wybrał. Problem tkwi w tym, że PZPN nie chce zmian, a założę się o wszystkie pieniądze, że mamy olbrzymi potencjał. Ale żeby go wydobyć, trzeba pracować dla zawodnika, nie dla trenera!

I potem jest jak jest, że żaden z naszych szkoleniowców nie pracuje na zachodzie Europy.

Chwila, moment! Łukasz Piszczek dopiero co został asystentem pierwszego trenera w Borussii Dortmund. Jest więc nadzieja.

A dlaczego? Bo Łukasz Piszczek nie jest z polskiej szkoły trenerskiej i ma inną mentalność. Wszystkiego, co najlepsze, nauczył się w Niemczech.

U nas nic się nie ruszy, jak nie będzie odpowiedniego szkolenia i wcale nie chodzi o pieniądze. Najważniejszy jest piłkarz, trener ma służyć jemu, nie odwrotnie. A u nas trener wszystko wie lepiej.

Ktoś może odpowiedzieć, że w Polsce pan też nie robił wyników. W 2009 roku pracował pan pół roku w Górniku Zabrze, po dziesięciu latach trafił do Siarki Tarnobrzeg, potem rola dyrektora sportowego i tymczasowego trenera GKS-u Tychy. 

Próbowałem robić, podpowiadać, ale usłyszałem, że wszyscy to wiedzą. Poszedłem na trening i było mi tylko szkoda tych chłopaków. Widziałem niepojęte rzeczy, układy, politykę, zniechęcanie młodych do piłki. U nas trenerzy chwalą się wygraniem Centralnej Ligi Juniorów. I co z tego? Jaką to ma wartość dla polskiej piłki? W Szwajcarii lata temu zrozumieli, że geniusz tkwi w prostocie. Najpierw trzeba opanować do perfekcji podstawy, potem dopiero myśleć o pressingu.

Polska przed meczem z Anglią na MŚ w 1986 roku (Ryszard Komornicki drugi od prawej w dolnym rzędzie)
Polska przed meczem z Anglią na MŚ w 1986 roku (Ryszard Komornicki drugi od prawej w dolnym rzędzie)

W Polsce z niektórymi trenerami nie szło się dogadać. Jeden z nich mi powiedział, że w zespole dwunastolatków wprowadza pressing taki, jaki gra Liverpool Jurgena Kloppa. Po prostu profesor piłki wśród dzieciaków. To są jakieś wybujałe fantazje trenerów.

Ogląda pan mecze polskiej ligi?

Oglądam, ale gdy mam problemy z zaśnięciem. Piłkarz ma przez 90 minut zasuwać i koniec, nie ma czasu na odpoczynek. Pracowałem w Niemczech, pracowałem też w Polsce. I gdybym u nas zrobił naprawdę intensywne treningi, to szybko by mnie nie było, piłkarze by mnie pogonili.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty