Didier Deschamps jest trenerem reprezentacji Francji od 2012 roku. Jego obrońcy powiedzą, że kadencja 55-latka pełna jest sukcesów. Składają się na nią wicemistrzostwo Europy (2016), mistrzostwo świata (2018) oraz wicemistrzostwo świata (2022). Do tego doszło zdobycie Ligi Narodów UEFA w sezonie 2020/2021.
Krytycy francuskiego selekcjonera wypomną mu, że dostał najlepsze od lat pokolenie piłkarzy z takimi gwiazdami jak Paul Pogba, Kylian Mbappe, Antoine Griezmann i wiele innych. Powiedzą, że obowiązkiem Francji było wygrać Euro 2016 rozgrywane na jej boiskach, bo w finale przeciwko grającej toporny futbol Portugalii była faworytem.
Euro 2024 pogrążyło Deschampsa?
Francuzi na Euro 2024 wygrali po trafieniu samobójczym z Austrią (1:0), zremisowali z Holandią (0:0) i Polską (1:1) - gola przeciwko Biało-Czerwonym zdobyli z rzutu karnego. W fazie finałowej wygrali z Belgią znów po golu samobójczym (1:0), pokonali Portugalię po rzutach karnych (0:0 w podstawowym czasie gry) i ostatecznie ulegli Hiszpanii (1:2).
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Euro": Mbappe zaangażował się w politykę. "Nie wiem, czy to było dobre"
Nastroje we Francji może byłyby obecnie inne, gdyby Trójkolorowi zachwycali w każdym meczu, strzelali multum bramek i imponowali rozwiązaniami taktycznymi. Tak jednak nie było. Atak stworzony z wirtuozów pokroju Mbappe, Dembele i Griezzmana męczył się niemiłosiernie, a wraz z nimi miliony widzów przed telewizorami.
- Jeśli się nudzisz, możesz obejrzeć coś innego - powiedział Deschamps szwedzkiemu dziennikarzowi na konferencji przed starciem z Hiszpanią. Szkoleniowiec podkreślał, że ma pragnienie "uszczęśliwienia narodu wynikami", zwłaszcza "w trudnym okresie dla naszego kraju". Najpewniej miał na myśli sytuację polityczną. Ledwie w ostatnią niedzielę we Francji decydowało się, czy skrajna prawica przejmie władzę, a do głosowania przeciwko formacji Marine Le Pen wzywali sami piłkarze.
Trudno jednak, aby Francuzi byli zadowoleni. I nie chodzi o wynik wyborów, a styl prezentowany przez kadrę na Euro 2024. We wtorkowy wieczór strefa kibica w Paryżu kipiała ze złości.
Deschamps nie myśli o dymisji?
Deschamps ma ważny kontrakt z federacją do 2026 roku i raczej nie myśli o dymisji. Przez cały turniej wszelkie pytania o kiepską grę Francuzów go irytowały, a już po przegranej z Hiszpanią podkreślał, że zrealizował cele wyznaczone przez związek. Jego słowa nie brzmiały jak pożegnanie. Prędzej można było u niego zdiagnozować syndrom oblężonej twierdzy. Na konferencjach prasowych wyglądało to tak, jakby Deschamps był sam przeciwko wszystkim.
- To wy jesteście potężni. Zapytajcie prezesa. Właśnie przegrałem półfinał. Szanuję was. Znacie dobrze sytuację i wiecie, co sądzi nasz prezes - odpowiedział dziennikarzom. W kraju część ekspertów wzywa go jednak do porzucenia posady.
Dziennikarz Daniel Riolo nie przebierał w słowach w programie "After Foot" w RMC Sport. - Być może zapytanie go w tej chwili, czy odchodzi, mogło go wyprowadzić z równowagi. Jednak ten gość jest szkoleniowcem już od 12 lat i on nie chce słyszeć takich pytań? Dość. Wystarczy. Odejdź! Zajmij się grą w padla w słonecznym Monako - stwierdził.
Obecny selekcjoner wie, kto mógłby go zastąpić na stanowisku. To Zinedine Zidane, który od zakończenia pracy w Realu Madryt pozostaje bezrobotny, odrzuca kolejne propozycje i czeka na przejęcie reprezentacji. - Deschamps nie chce, aby Zidane został trenerem kadry. Wie, że wszyscy tego chcą, ale sam jest przeciwny temu pomysłowi. Tak bardzo go boli, że cały kraj widzi w "Zizou" wybawcę, a przecież to on wygrał mundial i właśnie doszedł do półfinału Euro 2024 - powiedział Daniel Riolo.
Zdaniem Riolo, Deschamps "zawsze pozostanie w cieniu Zidane'a". - Chce być kochany, a widzi, że ludzie go nie wielbią i ma z tym problem - dodał.
Francja czeka na Zidane'a
Zidane jest kochany przez miliony Francuzów. To on prowadził Trójkolorowych jako piłkarz do mistrzostwa świata (1998) i mistrzostwa Europy (2000), choć kapitanem kadry był wtedy Deschamps. Otrzymał "Złotą Piłkę", odnalazł się jako trener - trzykrotnie wygrywał Ligę Mistrzów z Realem Madryt. Trudno znaleźć kogoś, kto pałałby niechęcią do 52-latka.
O możliwym przejęciu reprezentacji przez Zidane'a mówiło się już po mundialu w Katarze. - Gdyby do mnie zadzwonił, to nawet bym nie odebrał - powiedział później prezes federacji Noel Le Graet i zaczął szydzić z jednego z najlepszych francuskich sportowców w historii. Sugerował mediom, by stworzyły jakiś program, który wyłoni nowego pracodawcę piłkarskiej legendy.
To było za dużo. "Zizou" ma taki autorytet we Francji, że nie wypada podnosić na niego ręki. "Zidane to Francja. Nie lekceważy się legendy w ten sposób" - napisał w mediach społecznościowych Kylian Mbappe, kapitan i największy gwiazdor kadry.
- Proszę przeprosić "Zizou" za te słowa. Prezes federacji sportowej we Francji nie powinien wypowiadać się w taki sposób - powiedziała minister sportu Amelie Oudea-Castera. Wypowiedź Le Graeta uznała za przejaw "haniebnego braku szacunku". Do dyskusji włączył się jeszcze dziennik "L'Equipe", który umieścił zdjęcie prezesa na okładce i wymownie podpisał: "Niedopuszczalne".
Skończyło się tym, że prezes federacji podał się do dymisji. Jego następcą został Philippe Diallo. To 60-latek będzie musiał teraz postanowić, co jest najlepsze dla francuskiej reprezentacji. Zasługi Deschampsa są niezaprzeczalne, ale może czas wpuścić do kadry nieco świeżego powietrza? Na razie wydaje się jednak, że selekcjoner może spać spokojnie.
- Nie widzę powodu, aby kwestionować pracę trenera. Dotychczasowe wyniki mówią same za siebie, a cele zostały osiągnięte. Didier będzie kontynuował swoją misję - powiedział Diallo w środę w rozmowie z "L'Equipe".
Katarzyna Łapczyńska, dziennikarka WP SportoweFakty
Czytaj także:
- Barcelona pobiła rekord. Tyle zarobił klub za udział piłkarzy w Euro 2024
- Chwile grozy po meczu Euro. Co z Moratą? "Jestem pewny"