- Ta kadra rozwija się zdecydowanie zbyt wolno, wręcz w ślimaczym tempie, biorąc pod uwagę sposób grania - mówił o reprezentacji Anglii WP SportoweFakty Michał Zachodny, ekspert Premier League i komentator Viaplay przed jej spotkaniem półfinałowym z Holandią.
Sęk w tym, że od tamtej chwili niewiele się zmieniło. Anglicy rozegrali świetną pierwszą połowę z Oranje, a w drugiej wrócili do niechlubnej normalności, za którą neutralni kibice zaczęli mieć jej dość. Synów Albionu ogląda się na tym turnieju z przyjemnością, lecz niestety tylko chwilami.
- O ile faktycznie w pierwszej połowie Anglicy zaliczyli najlepsze 45 minut na tych mistrzostwach, tak w drugiej do chwili wejścia Ollie Watkinsa wrócili do grania przeciętnego futbolu. Było w nim widać przede wszystkim chęć uniknięcia kłopotów, aniżeli wywoływania ich w szeregach przeciwnika. Trafione zmiany Garetha Southgate'a dały impuls temu zespołowi. We wcześniejszych meczach trener Anglików za długo z nimi czekał, bo to też nie tak, że okazywały się nietrafione. Przynosiły zamierzony efekt. Teraz jednak wszystko się zazębiło - mówi Zachodny.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Euro". Anglia zaskoczyła i jest w finale, ale czy zasłużyła? "Nie mi to osądzać"
Southgate się uczy?
Trener Synów Albionu się broni. Przede wszystkim wynikami. To jego drugi finał w ośmioletniej kadencji (Anglicy grali o tytuł na Euro 2020 z Włochami). Wcześniej kibice czekali na jakikolwiek od 1966 roku. Wówczas zespół prowadzony przez Alfa Ramseya zdobył u siebie mistrzostwo świata.
Trudno mówić o przypadku zwłaszcza, że Anglicy rozstrzygnęli losy tegorocznego półfinału na swoją korzyść po trafionych zmianach. Decydującą bramkę w doliczonym czasie gry strzelił Ollie Watkins, a asystował mu Cole Palmer. Obaj pojawili się na placu gry w 81. minucie.
- Wygląda na to, że Southgate poniekąd uczy się we właściwy sposób zarządzać zmianami na tym turnieju, z zachowaniem odpowiedniej dynamiki. Anglia nie jest prosta do oceny na tych mistrzostwach. Nie możemy powiedzieć, że nie grała odważnie przy bezbramkowym remisie z Holandią. Sam byłem zdziwiony, iż oglądamy tak otwarte spotkanie. Po utracie gola Wyspiarze podkręcili tempo i ruszyli do ataku i to w sposób bardzo odważny - zauważa Zachodny.
Nie zmienia to faktu, że kibice na Wyspach oczekują więcej. - Pozycja Anglii w światowej piłce wzrosła, przyszły wyniki. Teraz opinia publiczna oczekuje ich utrzymania, a przy tym poprawy stylu gry - mówił nam Zachodny przed półfinałem (więcej -> TUTAJ).
Nie wybaczą im spadków formy
Ekspert angielskiej piłki rozwinął swoją myśl. - Trudność oceny gry tego zespołu wynika z frustracji. Owszem, w pierwszych momentach, gdy Anglikom coś wychodzi - Jude Bellingham strzela przewrotką (przyp. red. w doliczonym czasie gry ze Słowacją w 1/8 finału), później Anglicy eliminują Szwajcarię w karnych, strzelają bezbłędnie, a Pickford dokłada udaną interwencję, Bukayo Saka strzela z dystansu, zmiennicy odmieniają losy półfinału... i wówczas wszyscy w Anglii popadają w euforię. Im jednak więcej czasu mija od ostatniego gwizdka meczu, narasta zdziwienie z tytułu tego, że to tylko przebłyski - tłumaczy Zachodny.
Na drodze Anglików w finale staną Hiszpanie. La Furia Roja to rewelacja EURO 2024, która zachwyciła wszystkich swoją grą. I to niespodziewanie, gdyż eksperci przed turniejem uważali, że zrobi to właśnie zespół Southgate'a.
Tymczasem wykres gry jego podopiecznych przypomina sinusoidę. - Problem Anglików polega na tym, że Hiszpanie mają wprost odwrotnie. Świetną grę przeplatają słabszymi momentami. Nie zmienia to faktu, że trudno typować wynik spotkania. Finały rządzą się swoimi prawami, a typowanie na tym poziomie jest w pewnym sensie wróżeniem z fusów, bo zbyt wiele czynników wpływa na końcowy wynik, by z pełnym przekonaniem wskazać go przed meczem - mówi WP SportoweFakty ekspert Premier League i komentator Viaplay Przemysław Pełka.
- Mam mieszane uczucia. Anglicy w każdym meczu musieli przezwyciężyć niemoc. Są chimeryczni. Jeśli wpadną w dołek, Hiszpania ich za to srogo ukaże. Zespół Luisa de la Fuente będzie najgroźniejszy w środku pola. Świetny turniej rozgrywa Fabian Ruiz. Bardzo solidny jest Rodrigo, który nie robi nic spektakularnego, ale wykonuje wszystkie zagrania poprawnie. Dani Olmo wykorzystał szansę i stanowi o sile formacji ofensywnej - dodaje.
Skrzydła tym razem nie zdadzą się na wiele?
Furorę na Euro 2024 robią przede wszystkim boczni obrońcy i skrzydłowi de la Fuente. Rewelacją turnieju jest Marc Cucurella, który pierwotnie miał zasiąść na ławce rezerwowych miast Alejandro Grimaldo, ale ostatecznie wygrał z nim rywalizację. Fantastycznie spisuje się również Dani Carvajal, który rozgrywa sezon życia.
- Trzeba pamiętać, że w takich spotkaniach wybitne jednostki są po obu stronach. Cuccurella gra świetny turniej, ale niepowiedziane, że Bukayo Saka nie wygra z nim kilku pojedynków. Bardzo dobrze gra Dani Carvajal, lecz i on może popełnić błąd w takim spotkaniu. Presję finału czują wszyscy. Dlatego moim zdaniem, choć Hiszpanie mieli świetne skrzydła i boki obrony, to wcale nie muszą być ich największe atuty w finale. Kluczem do zwycięstwa będzie zdominowanie środka pola i tu La Furia Roja ma przewagę przynajmniej na papierze - zauważa Pełka.
Zasłużony finał
W finale poprzednich mistrzostw Europy Anglicy objęli prowadzenie w 2. minucie spotkania. W drugiej połowie jednak wyrównał Bonucci. Ostatecznie zwycięzcę wyłoniły rzuty karne. Triumfowali Włosi. - Jestem ciekawy, jak zespół Southgate'a zaprezentuje się względem poprzedniego finału. Trener pozostał ten sam, zawodnicy trochę się zmienili. Niewiele za to mamy nowego jeśli chodzi o jego odbiór w Anglii. Może na poprzednim turnieju krytyka po pierwszych meczach nie była tak wyrazista. W poprzednim finale Anglicy szybko objęli prowadzenie, ale oddali piłkę Włochom i nie byli w stanie wiele zrobić. Jestem ciekawy, czy teraz Southgate wyciągnie wnioski i rozegra to w inny sposób. Musi zatrzymać wymagającego rywala - zastanawia się Zachodny.
- Finał jest sprawiedliwy. Spotkały się dwie najsilniejsze drużyny. Anglia była najmocniejsza w jednej połówce drabinki, Hiszpania w drugiej. Na Półwyspie Iberyjskim popadają w hurraoptymizm, ale muszą zwrócić uwagę na jedną rzecz. Zarówno Francja, jak i Portugalia, których eliminował zespół de la Fuente, nie były na tym turnieju w optymalnej formie. Zachwycaliśmy się Gruzją, ale z całym szacunkiem to nie był zespół, który mógł zagrozić Hiszpanii. Prawdziwy test przyjdzie teraz - uzupełnia Pełka.
Anglicy jeszcze nigdy nie wygrali mistrzostw Europy. Najlepsze rezultat osiągnęli trzy lata temu (srebrne medale). Z kolei Hiszpanie zwyciężali w tej imprezie trzykrotnie: w 1964, 2008 i 2012 roku.
- Sytuacja jest bliźniacza do tej z poprzedniego Euro. Wówczas najładniej w piłkę grali Włosi, po drugiej stronie drabinki najsilniejsi byli Anglicy. Teraz Azzurich możemy zamienić Hiszpanami i wszystko się zgadza. Na pewno to oni są faworytami spotkania. Zwycięzcę Euro być może wyłoni dogrywka. Fakty są takie, że Anglicy byli pod ścianą parę razy, ale za każdym razem potrafili się podnieść kiedy pierwsi tracili bramkę. Zresztą to samo dotyczy Hiszpanii, która przegrywała z Gruzją i Francją. Finał zapowiada się naprawdę ciekawie, jest sprawiedliwy. Pozostaje oczekiwać na końcowe rozstrzygnięcia - podsumowuje Przemysław Pełka.
Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
Hiszpania - Anglia w niedzielę (14.07 o godz. 21:00). Relacja NA ŻYWO w serwisie WP SportoweFakty. Transmisja w TVP i Pilot WP.
Zobacz także:
- Na Southgate'a leciały gromy. Bezczelna pewność siebie go uratuje? "Nikt z nas tego nie czyta"
- Legendarny trener podsumował Francuzów. To mówią o nich w ich kraju