Kolendowicz do Zagłębia przyszedł zimą 2007 roku. Jednak nie bez echa. Jesienią był wyróżniającą się postacią w ŁKS-ie Łódź. Zimą chciał zmienić otoczenie i przejść do Zagłębia, gdzie budowano wielką drużynę, która walczyła o mistrzostwo Polski. W kontrakcie z ŁKS-em Kolendowicz miał zapisaną kwotę odstępnego, że mógł opuścić klub za ponad 250 tysięcy złotych.
Miedziowi zapłacili więc 250 tysięcy i dodali do tego złotówkę. Bilans się zgadzał - ponad 250 tysięcy złotych. ŁKS miał swoją wersję i czym prędzej zgłosił sprawę do PZPN-u. Ten uznał rację Zagłębia i Kolendowicz bez przeszkód mógł grać w Lubinie.
Wiosna była decydująca o losach mistrzostwa Polski. W walce miał pomóc oczywiście piekielnie szybki lewoskrzydłowy. Ale przeliczono się. Często kontuzjowany nie dał drużynie tyle, ile życzyłby sobie tego ówczesny trener Czesław Michniewicz. Mimo to Zagłębie zdobyło mistrzostwo, a Kolendowicz dołożył do tego swoją cegiełkę.
Kolejny sezon miał być przełomowy. Jednak znów nie był. Kolendowicz często był kontuzjowany, jak zaczynał już grać w pierwszym składzie, to niemal nigdy nie grał do końca meczu. Został nawet przez pewien czas zesłany do Młodej Ekstraklasy.
W między czasie zapadła decyzja, że Miedziowi za korupcję kolejny sezon spędzą na zapleczu ekstraklasy. Ale Kolendowicz nie odszedł. Został i grał na równym, wysokim poziomie przez cały sezon. Był motorem napędowym Miedziowych i wreszcie pokazał na co go stać. Nikt się jednak nie kwapił, aby podpisać z nim nowy kontrakt. Ten wygasa z końcem 2009 roku.
Gdy Zagłębie wróciło do ekstraklasy, Kolendowicz wrócił na ławkę rezerwowych. Znów trenerzy nie stawiali na niego. I tak w 15. kolejkach 29-latek zagrał tylko trzy razy w podstawowym składzie. Nie strzelił bramki. Jaka zatem przyszłość czeka Kolendowicza? - Nie wiem co dalej. Na ten moment nie mam podpisanego kontraktu z innym zespołem. Jakieś rozmowy były z innymi klubami. Nie chcę zdradzać ich nazw - mówi portalowi SportoweFakty.pl zawodnik urodzony w Poznaniu.
Czy istnieje szansa, że zostanie w Zagłębiu? - Tutaj w Lubinie nie było żadnych rozmów. Zawsze muszą dwie strony chcieć. Na ten moment chyba tak nie jest - kończy Kolendowicz dając do zrozumienia, że dwa najbliższe mecze z Legią Warszawa i Wisłą Kraków mogą być dla niego ostatnimi w miedzianej koszulce.