Cztery lata oczekiwania na tytuł i koniec - taki plan ma Goncalo Feio na nadchodzący sezon Legii Warszawa. Portugalczyk zdaje sobie sprawę, że posucha związana z brakiem mistrzostwa Polski w stolicy jest olbrzymia. - Widzę głód sukcesu, w drużynie i u wszystkich w klubie - mówi trener.
W pierwszym meczu nowego sezonu Legia podejmie w sobotę Zagłębie Lubin. Początek spotkania o godz. 20:15. Transmisja w Canal+ 4K Ultra i CANAL+ Sport 3. Relacja tekstowa na WP SportoweFakty.
Paweł Gołaszewski, "Piłka Nożna": Na jakim etapie jest proces budowy Legii według pana wizji?
Goncalo Feio, trener Legii Warszawa: Ten proces nigdy się nie zakończy, nigdy nie będę zadowolony. Taki jestem, zawsze chcę więcej. Wykonaliśmy kilka rzeczy, które chcemy pielęgnować, bo to nie funkcjonuje tak, że raz coś wypracujesz z drużyną i zostaje to na całe życie. Najważniejszą sferą dla mnie jest mentalność. Ten proces rozpoczęliśmy w poprzednim sezonie i sporo już zrobiliśmy. Jeden za drugiego ma iść w ogień, widać już takie sytuacje, kiedy drużyna staje murem za zawodnikiem, na przykład kiedy dochodzi do ostrzejszej wymiany zdań z rywalami.
Wylaliśmy fundamenty też w innych sferach. Poprawiliśmy się pod kątem taktycznym, umiemy wchodzić w kontakt, dobrze się organizujemy przy odbudowie czy w skoku pressingowym, gramy z poświęceniem. Poprawiliśmy obronę pola karnego, co było widać w sparingach przed sezonem. Z punktu widzenia taktycznego jesteśmy w takim miejscu, w jakim oczekiwałem, że będziemy. Pracujemy też nad takimi aspektami jak odpowiednia mowa ciała, brak okazywania frustracji, nad sposobem komunikacji wewnątrz drużyny.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Zbigniew Boniek wciąż to ma! Cóż za opanowanie piłki
Mamy ustalone reguły w całym klubie. Prosty przykład: z każdym piłkarzem pracujemy tak samo, niezależnie czy jest zdrowy, czy kontuzjowany. Po meczach mamy indywidualne rozmowy na wideo. Prowadzą je asystenci, każdy odpowiada za konkretną pozycję i grupę zawodników. Podział jednak jest tylko na chwilę, bo po jakimś czasie dochodzi do rotacji. Dlaczego kontuzjowani piłkarze też biorą udział w analizie? Chcemy, aby słuchali naszych wskazówek i wymagań nawet na przykładach kolegów z drużyny, to przyspiesza ich powrót do gry na dobrym poziomie.
Na czym polegają zasady związane z komunikacją w zespole?
Najpierw patrzymy na każdego przez pryzmat ludzki, a dopiero później na to, co i jak robi. Dotyczy to każdego piłkarza, członka sztabu i pracownika klubu. Chcemy, aby każdy rozumiał, co i dlaczego robi. Nie chodzi tylko o aspekty sportowe, ale też o inne tematy. Jeśli zawodnik jest zaangażowany w akcję sponsorską, dział komunikacji i marketingu tłumaczy, dlaczego to robimy. Mamy etos pracy i chcemy się tego trzymać, zaczynając od treningów, a kończąc na aspektach, o których mówiłem.
Drugim elementem, z którego korzystamy w drużynie, jest ciągła rywalizacja. Dzisiaj zawodnicy Legii rywalizują o wszystko, taki model przyjęliśmy. Praktycznie w każdym ćwiczeniu ktoś wygrywa, a ktoś przegrywa. Prowadzimy statystyki: gole i asysty dla zawodników ofensywnych, czyste konta dla bramkarzy i obrońców, aby cały czas rywalizacja trwała. Mam czasami wrażenie, że w niektórych drużynach pojawia się myślenie, iż niektóre sytuacje można odpuścić, możesz czasami zlekceważyć odbudowę ustawienia i tak dalej. Dla mnie pokora jest ważna, ale nie taka, że spuszczasz głowę w dół i boisz się odezwać. Pokora to jest cały czas sumienna praca niezależnie od konkretnej sytuacji, czyli po trzech zwycięstwach z rzędu nie odpuszczamy niczego, jeśli chodzi o wymagania i sposób pracy, tylko jeszcze bardziej to podkręcamy. Pod tym kątem DNA drużyny jest już zbudowane. Wyjątkowe sezony rozgrywają wyjątkowe zespoły.
Jak wygląda proces budowania pewności siebie? Na każdym kroku uświadamia pan piłkarzy, iż celem nadrzędnym jest mistrzostwo Polski.
Nie boję się tego mówić. Nie przyszedłem do Legii być tylko trenerem Legii, zadowolić się tym i martwić się, jak najdłużej tu zostać. Mnie to w ogóle nie interesuje. Chcę tu być jak najdłużej, to oczywiste. Pytałem ludzi w klubie, ile muszę tu być, aby pochwalić się najdłuższym stażem w historii. Jeśli będę wygrywał, te plany wejdą w życie. Nie boję się odpowiedzialności, ponieważ nie żyję w strachu kiedy mnie zwolnią. Chcę wygrywać i najczęściej w życiu to robiłem. W Polsce wygrałem wszystko, co było tylko możliwe, ale mam w sobie pokorę przed przyszłością. Nie boję się wyzwań. Jasnym celem na ten sezon jest mistrzostwo Polski oraz faza ligowa Ligi Konferencji. Jesteśmy rozstawieni w eliminacjach, chcemy to wykorzystać. Zamierzamy jednak nie tylko awansować, bo też coś w pucharach ugrać i życzyłbym sobie, abyśmy w lutym rozmawiali nie tylko o Ekstraklasie, ale też o Europie.
To nie jest żadne odkrycie, że Legia gra o tytuł. To jest coś normalnego w tak wielkim klubie. Piłkarze wiedzą, że wszyscy od nas tego oczekują. Powiedziałem na pierwszej odprawie przed sezonem, że to będzie wyjątkowy rok. Widzę głód sukcesu, drużyna nie jest syta, wszyscy chcą się poświęcić, abyśmy tytuł wywalczyli. Co do mentalności, w sporcie indywidualnym jesteś zdany tylko na siebie. Ty toczysz pojedynki, wygrywasz lub przegrywasz. W sporcie drużynowym też musisz wchodzić w pojedynki, a jeśli je wygrywasz, to jest łatwiej wygrać mecz. W piłce możesz czasami się ukrywać przed pojedynkami, unikać ich poprzez ustawienie, ale to jest pójście na łatwiznę. Chcę, aby nikt nie chował się w trudnych momentach. Jestem perfekcjonistą, czasami zwracam uwagę na rzeczy, na które inni by nie zwrócili uwagi. W Legii musimy prezentować określony poziom.
Mówi pan o perfekcjonizmie, który czasami był pana problemem. Nauczył się pan nim zarządzać?
Tak mi się wydaje, ale to pytanie trzeba zadać ludziom, którzy ze mną współpracują. Oni wiedzą, jakim jestem człowiekiem. Perfekcjonizm czasami wpędzał mnie w kłopoty, ale odbiję piłeczkę i powiem, że ta sama cecha doprowadziła mój poprzedni klub do tego miejsca, w którym dzisiaj jest. Beze mnie by tego nie było.
Pan jest pracoholikiem czy pasjonatem?
Chyba jedno i drugie. Kiedy możesz robić w życiu to, co kochasz, jesteś szczęściarzem. Nigdy nie wiesz, kiedy po raz ostatni będziesz to robił. Dzisiaj masz pracę, jutro nie, są różne sytuacje. Każdy dzień chcę wykorzystać na sto procent. Nie zależy mi na tym, aby wszyscy mnie lubili, ale zależy mi na tym, aby każdy, kto ze mną współpracuje był lepszy w tym, co robi. Chcę, by środowisko przy mnie się rozwijało. Nie chcę być kolejnym trenerem, jednym z wielu. Jeśli kiedyś się obudzę i stwierdzę, że nie chcę być najlepszy, to zmienię zawód. Nie umiem inaczej funkcjonować.
Legia będzie grała dwoma systemami taktycznymi?
Taki jest plan, ale na razie wprowadzenie drugiego systemu w ofensywie odłożyliśmy w czasie. W defensywie jesteśmy w stanie bronić się dwoma różnymi ustawieniami, na ofensywę jeszcze przyjdzie czas. Uznaliśmy, że będzie to za szybko, aby na tym etapie wprowadzać inne rozwiązania. Mamy wielu nowych piłkarzy, nie mówię tylko o transferach, bo doszło kilku piłkarzy z akademii, niektórzy wrócili z wypożyczenia, więc na to wszystko potrzeba czasu. W trakcie przerwy na zgrupowania reprezentacji będziemy chcieli wykorzystać to jako bodziec. Chcemy rozwijać drużynę, ale też poszczególnych zawodników, aby oni szli do przodu indywidualnie. To słabszy ma gonić lepszego, a nie lepszy dostosowywać się do słabszego. Jako zespół mamy dostosowywać się do najlepszych. Pod względem fizycznym również wszystko wygląda tak jak powinno. Nasz model gry jest wymagający pod względem intensywności. Każdy ma swój sufit, ale mało kto go osiąga. Potrzeba wyjątkowej mentalności, aby go przebić. Trenerzy i sztaby, którzy dają różnicę, potrafią to zrobić.
Legia ma w tym sezonie dwa podstawowe cele: mistrzostwo Polski jako ten nadrzędny, ale też grę w fazie ligowej Ligi Konferencji. Dawno to się nikomu nie udało, niektórzy nawet mówią, że to pocałunek śmierci.
To są mity, nie wierzę w nie. Rozgrywanie meczów co trzy dni powoduje, że drużyny, które bazują głównie na przygotowaniu się pod przeciwnika, nie mają na to czasu. Waga odpraw taktycznych jest dużo większa w takim przypadku. Dostosowaliśmy też pierwszy etap przygotowań do tego, graliśmy co dwa lub co trzy dni. To nie był przypadek. Jeśli chodzi o wyzwanie fizyczne, mamy już doświadczenia. Po przejściu eliminacji będziemy mieli łańcuchy siedmiomeczowe, do których wszystko dostosujemy. Piłkarze mają różną charakterystykę. Jeden zagra siedem meczów z rzędu, drugi pięć, trzeci trzy, a czwarty będzie grał raz w podstawowym składzie, a raz jako zmiennik. Mamy na to pomysł. Do tego jeszcze nie można zapominać o zmęczeniu układu nerwowego. Mamy szereg danych dotyczących zawodników, opracowaliśmy strategię, będziemy ją wdrażać.
Kadra drużyny jest już zamknięta?
Okno jest długie. Gdybyśmy grali tylko w rozgrywkach krajowych, skład, który mamy, wystarczyłby na rywalizację. Jeśli jednak chcemy grać jesienią w europejskich pucharach, wykonamy jeszcze dwa, może trzy ruchy. Później będziemy podejmować też decyzje związane z zawodnikami, którzy są w zespole, czyli z młodymi oraz tymi bez większych szans na grę.
Intensywność - to słowo przewija się od początku pana pracy przy Łazienkowskiej. Końcówka poprzedniego sezonu została poświęcona na to, aby się zaadaptować do treningów na wyższych obrotach?
Po moim przyjściu do Legii zmieniliśmy nieco metodologię treningową. Na początku takiej zmiany zawsze pojawiają się kontuzje, to normalne. W naszym modelu gry jest więcej sprintów, zrywów, biegów o dużej intensywności. To są zmiany, na które ciało i układ nerwowy mogą różnie reagować. Czy to było przygotowanie pod kątem tego sezonu? Nie nazwałbym tego w ten sposób. Walczyliśmy o mistrzostwo Polski, było siedem meczów, mieliśmy problemy z urazami. Na pewno nie był to moment, aby zwariować z obciążeniami. Przeżyłem już wiele okresów przygotowawczych, więc wiem na czym polega dobór odpowiednich środków treningowych. Moje drużyny nie mają problemów z kontuzjami, co pokazywały też poprzednie lata w innych klubach.
Wraz z końcem poprzedniego sezonu z Legią pożegnał się Josue. Jakie jest życie bez Portugalczyka?
Nie ma Legii z Josue i Legii po Josue - coś takiego nie istnieje. On, Yuri Ribeiro, Qendrim Zyba czy Gil Dias dostosowali się do wymagań, które postawiliśmy przed drużyną. Pod kątem charakterystyki piłkarzy doszło jednak do kilku zmian. To nie jest tak, że Luquinhas przyszedł zastąpić Josue. Są zupełnie innymi zawodnikami. Josue zdobywał przestrzeń głównie podaniami, a teraz mamy na tę pozycję zawodnika, który świetnie odnajduje się w grze kombinacyjnej, czyli Juergena Elitima, albo takiego, który znakomicie zdobywa przestrzeń poprzez prowadzenie piłki, czyli Luquinhasa. To zmieni dynamikę zespołu i sposób współpracy z innymi zawodnikami. Takich podań, jakie wykonywał Josue na przykład z Zagłębiem Lubin w ostatnim meczu sezonu, teraz prawdopodobnie nie będziemy mieć, więc będziemy kreować sytuacje w inny sposób, mamy swoje atuty.
Są też nowi kapitanowie.
To nie jest moja drużyna, to jest nasza drużyna, czyli piłkarzy, sztabu, klubu i oczywiście kibiców. Chcę, by łączyły nas wspólne wartości i aby drużyna czuła, że ma wpływ na kierunek, w którym zmierzamy. Powiedziałem radzie drużyny, że mogę wybrać kapitanów, bo nie mam problemów z decyzyjnością, ale powinniśmy wszyscy wziąć udział w wyborach. Odbyło się głosowanie, kapitanowie zostali wybrani. Rozmawiałem z kilkoma piłkarzami przed wyborami i wielu z nich powiedziało, że opaskę powinien nosić Polak albo zawodnik polskojęzyczny, z doświadczeniem międzynarodowym, ale też o właściwym statusie. Musimy bowiem pamiętać, że tylko kapitan może rozmawiać z sędzią zgodnie z nowymi przepisami. Radę drużyny oprócz kapitanów, czyli Artura Jędrzejczyka, Bartosza Kapustki i Rafała Augustyniaka, tworzą jeszcze: Tomas Pekhart, Marc Gual, Juergen Elitim, Radovan Pankov i Paweł Wszołek, który był na czwartym miejscu w głosowaniu, więc też jest brany pod uwagę w kontekście opaski. Do tego grona może dołączyć też ktoś z grupy francuskojęzycznej.
Jaki jest pana pomysł na rywalizację w bramce? Jest trzech zawodników, którzy w poprzednim sezonie grali w Ekstraklasie, dołączył też utalentowany Marcel Mendes-Dudziński, więc zrobiło się znowu bardzo ciasno.
To jest jedyna pozycja na boisku, na której nie możesz pokombinować i wystawić dwóch zawodników. W pozostałych formacjach możesz tak poprzestawiać klocki, że zmieścisz jednego piłkarza dodatkowego. Czas gry w sparingach podzieliliśmy mniej więcej po równo, aby być sprawiedliwym. Najprawdopodobniej w tym zestawieniu nie zostaniemy, ponieważ lada chwila któryś z nich otrzyma informację, że jest numerem trzy, więc będzie zapewne chciał zmienić barwy klubowe. Na szczęście żaden z nich nie będzie narzekał na brak zainteresowania. Mamy młodego Marcela, ale są też inni: Wojciech Banasik, Kuba Zieliński czy wypożyczony Maciej Kikolski. Okres przygotowawczy zawsze jest nowym rozdaniem. W końcówce poprzedniego sezonu też dokonaliśmy zmiany w bramce. Tobiasz wszedł do składu na mecz z Lechem, dla wielu golkiperów byłby to trudny mentalnie sprawdzian, a Kacper to uniósł. Dominik Hładun też prezentował się dobrze, grał z dyskomfortem w żebrach, który na pewno miał wpływ na jego dyspozycję.
Co do młodych, zabrał pan ich wielu na zgrupowanie w Austrii i słychać głosy z akademii, że jest nieco inne postrzeganie pierwszej drużyny przez wychowanków.
Jeśli tak faktycznie jest, to bardzo się z tego cieszę. Wywodzę się z akademii Legii, więc wiem, jakie są marzenia, kiedy tam trafiasz. W Austrii była z nami rekordowa liczba wychowanków akademii. Dla mnie nie liczy się to, ile kto ma lat, tylko co prezentuje na boisku. Jeśli jesteś dobry, grasz. Nikt nie ma zagwarantowanych minut w kontrakcie. Wszystko odbywa się na zasadzie zdrowej, sportowej rywalizacji. Nie boli mnie odejście piłkarza, który chce grać za darmo. Każdemu obiecałem, że dostanie swoje minuty w okresie przygotowawczym i tylko od zawodników zależało jak tę szansę wykorzystają. Poświęcamy zatem sporą uwagę chłopakom z akademii, mają dodatkowe treningi, kolejni będą wprowadzani w trakcie rundy do treningów z pierwszym zespołem.