Poznaniacy przyjęli dość szybko dwa gole na początku tego starcia. W 3. minucie do siatki trafił Jakub Sypek, a w 10. - Fran Alvarez. Lechici potrafili na to odpowiedzieć jeszcze przed przerwą golem Mikaela Ishaka, a w drugiej połowie przycisnęli rywala, lecz bezskutecznie. Więcej o meczu przeczytasz TUTAJ.
- Jesteśmy bardzo rozczarowani. Nie powinniśmy przegrać takiego meczu. Wykreowaliśmy wiele okazji pod bramką rywala i powinniśmy je wykorzystać. Źle zaczęliśmy i to wszystko się potoczyło w złą stronę. Drugim wytłumaczeniem jest to, że straciliśmy trochę jakości w tercji ofensywnej, bo tworzyliśmy sytuacje, ale nie potrafiliśmy ich wykończyć. Te dwa powody zadecydowały o wygranej - przyznał Niels Frederiksen.
Sporo kłopotów, szczególnie przez pierwsze pół godziny spotkania, sprawił Lechitom pressing ze strony drużyny Widzewa Łódź. Szkoleniowiec został zapytany o to, co da się zrobić, by wychodzenie spod niego było bardziej efektywne.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Niesamowite trafienie. Takie bramki zdarzają się naprawdę bardzo rzadko
- To było dla nas wyzwanie, ale także częściowo rozwiązanie i możliwość otwarcia gry. Kiedy wychodziliśmy spod pressingu, mieliśmy dużo miejsca i próbowaliśmy to wykorzystać. Chodzi o to, żeby to wykorzystywać takie momenty. W pierwszej połowie dążyliśmy do tego, ale dopiero kiedy boisko się "otworzyło" w drugiej części, pojawiły się możliwości - ocenił trener Lech Poznań.
Dobrą zmianę dał w sobotnim meczu Dino Hotić. Przed tygodniem w starciu z Górnikiem Zabrze zdobył gola na 2:0. Teraz też by miał trafienie na swoim koncie, gdyby nie spalony Ishaka w 80. minucie. Czy zatem jest szansa, by Bośniak zagrał od początku?
- Zawsze lubię gdy zmiennicy wchodzą i robią różnicę. Zgadzam się, że Dino w ostatnim meczu zagrał dobrze i dał dużo, ale dla mnie liczy się to, czy piłkarz wykona swoje zadanie – obojętnie czy wejdzie z ławki czy gra od początku. Nikt nie ma takiej gwarancji. Pracuje się na to cały tydzień - stwierdził dyplomatycznie Frederiksen.
Choć to dopiero początek sezonu, Kolejorz doznał pierwszej porażki. Biorąc pod uwagę atmosferę wokół zespołu oraz jego aspiracje, to z pewnością jest dotkliwa strata. Na nasze pytanie jak bardzo dotkliwa, szkoleniowiec odpowiedział z nadzieją.
- W piłce musisz być świadomy, że przegrywasz czasem spotkania, ale nie możesz się z tym godzić. Częściowo podobał mi się nasz występ. Z drugiej strony pod kilkoma względami byłem niezadowolony. Ale nie jestem zmartwiony. Musimy próbować się poprawić i wrócić do wygrywania. Mamy kolejny mecz za tydzień. Różnica między "dobrymi" i "słabszymi" drużynami jest taka, że choć każda z nich przegrywa, ta "dobra drużyna" potrafi się podnieść. Mam nadzieję, że my taką będziemy - podkreślił.
W Łodzi Lechowi nie pomógł już Kristoffer Velde, którego klub z ul. Bułgarskiej zamierza sprzedać do Olympiakosu Pireus. Stąd jego nieobecność w kadrze meczowej.
- Można sobie na to pytanie łatwo odpowiedzieć. Velde jest blisko transferu. Nie jest on jeszcze sfinalizowany, ale mogę zdradzić, że jest bardzo blisko - zakończył trener zespołu ze stolicy Wielkopolski.
W trzeciej kolejce poznaniacy podejmą Lechię Gdańsk - w sobotę, 3 sierpnia o 20:15.
Z Łodzi - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty