"Fanaberia Laporty". Tak nie przeprowadza się transferów (OPINIA)

Getty Images / Na zdjęciu: Pedri (L), Dani Olmo (Ś) i Ferran Torres (P)
Getty Images / Na zdjęciu: Pedri (L), Dani Olmo (Ś) i Ferran Torres (P)

Powrót Daniego Olmo do Barcelony to wyraz chwilowej fanaberii, mającej wywołać wrażenie, że zarząd Joana Laporta jest mocnym graczem na rynku transferowym. Oto argumenty "przeciw" transferowi, na który Barca chce wydać grubo ponad 50 mln euro.

W tym artykule dowiesz się o:

Wobec oddalającego się transferu Nico Williamsa, Barcelona zdecydowanie rusza po Daniego Olmo. Jednocześnie, nie kwestionując klasy piłkarskiej mistrza Europy, wydaje się, że operacja ta jest co najmniej kontrowersyjna z kilku powodów.

Choć temat transferu Daniego Olmo wracał jak bumerang praktycznie w każdym okienku transferowym, to nie sposób nie odnieść wrażenia, że Barca ostatecznie decyduje się na niego głównie ze względu na występ wychowanka La Masii na tegorocznych mistrzostwach Europy.

Transfer turniejowy

Hiszpan rzeczywiście spisał się na nich bardzo dobrze, szczególnie czarując w ćwierćfinale przeciwko Niemcom. Zwłaszcza jednak w dzisiejszym świecie, w którym skauting i obserwacja piłkarzy są niesamowicie rozwinięte, kupowanie zawodnika z uwagi na kilka - nawet bardzo dobrych - meczów, jawi się jako emocjonalne działanie pod wpływem chwili.

Przypomnijmy też, w jakich okolicznościach Olmo zabłysnął na Euro. Przede wszystkim, należy pamiętać, że drzwi do składu wejściowego Hiszpanii otworzyła mu dopiero kontuzja Pedriego. Luis de la Fuente nie miał wątpliwości, że to właśnie Kanaryjczyk będzie podstawową "10" La Rojy, a Dani będzie pełnił rolę jego zmiennika.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Tornado podczas meczu. Zawodnicy starali się kontynuować grę

Jak zatem ma się to do ich sytuacji klubowej? Czy klub pozyskuje ekskluzywnego rezerwowego, czy ich zadania w klubie mają się odwrócić? A może znów będziemy próbować korzystać z mitycznej "uniwersalności" poszczególnych piłkarzy i dziwili się, że nie prezentują oni pełni swoich możliwości?

Pytanie to zdaje się tym bardziej zasadne, biorąc pod uwagę, że o ile system stosowany przez Hansiego Flicka rzeczywiście może przypominać ten, którzy przyniósł złoto Hiszpanii, to kandydatów do gry na tej pozycji jest przecież w Barcelonie więcej.

Przede wszystkim, w podobnych sektorach boiska poruszał się podczas Euro Ilkay Gundogan. Nie wolno też zapominać o Fermínie Lópezie, który wydaje się wręcz stworzony do gry jako najbardziej wysunięty pomocnik. Ba, można by się pokusić o wystawienie na tej pozycji także Gaviego, czy nawet - moim zdaniem mogłoby to być prawdziwe odkrycie - Raphinhi. W każdym wypadku, na pewno nie jest to pozycja pierwszej potrzeby, jeżeli chodzi o wzmocnienie składu Barcy.

Transfer na pocieszenie

Dlaczego więc się na to zdecydowano? Przychodzę tutaj z pewnym pojęciem z dziedziny relacji międzyludzkich - związek z odbicia definiowany jest jako związek oparty na reakcji, która ma swoiście wynagradzać brak poprzedniego partnera/partnerki. Ot, relacja na pocieszenie.

Nikt nawet nie próbuje ukrywać, że głównym celem Barcy w tym okienku transferowym jest (było?) sprowadzenie Nico Williamsa. Skoro jednak najwyraźniej nie uda się związać z idealną partnerką, to zarząd Joana Laporty postanowił szybko wypłakać się w rękaw mniej atrakcyjnej alternatywy.

Po raz kolejny, próżno zatem w sprowadzeniu Olmo szukać jakiejś logiki i przemyślanego wcześniej planu. Jeżeli nawet zamiarem klubu było pozyskanie obu Hiszpanów, to niewątpliwie "utrata" Nico Williamsa i wyraźna desperacja władz Barcy spowoduje co najmniej wzrost kwoty, którą trzeba będzie zapłacić Lipskowi. Pamiętacie, jak po utracie Ardy Gülera na rzecz Realu Madryt, nagle zamknięto operację sprowadzenia Vitora Roque?

A nie można też zapomnieć, że relacje na pocieszenie niekiedy trwają latami. O ile można było krytycznie patrzeć na pewne ruchy Laporty już w ostatnich okienkach transferowych, tak co do zasady obciążał on nimi budżety, za które sam odpowiada. Teraz jednak do końca jego kadencji zostały tylko dwa sezony. Oczami wyobraźni widzę już niestety kolejnego presidente, próbującego "wypchnąć" Daniego z klubu i narzekającego, jak bardzo klubowe finanse obciąża rosnący kontrakt Hiszpana, pozostawiony w spadku przez Laportę.

Transfer z przeszłością w La Masii

Wreszcie, przechodzimy do kwestii najbardziej bodaj kontrowersyjnej: wiem, że nie każdy musi się z tym zgodzić, ale ja osobiście uważam, że przeszłość Daniego Olmo w akademii FC Barcelony wcale nie musi działać na jego korzyść.

Przypomnijmy, że Hiszpan opuścił szkółkę w wieku w 2014 roku, w wieku 16 lat decydując się na przenosiny do Dinamo Zagrzeb. Kilka lat temu, jego agent, Andy Bara, który stał za jego przeprowadzką do Chorwacji, tak opowiadał o tej sytuacji w "The Guardian": - Barca nie chciała uwierzyć, że Dani ich zostawił, a co dopiero, że dołączył do Dinamo. Ciągle wysyłali mu wiadomości na zasadzie: "Gdzie się podziałeś? Coś ty narobił?".

Ewidentne jest zatem, że Dani opuścił La Masię wbrew planom klubu co do niego. Oczywiście, miał ku temu pełne prawo, a decyzja ta mogła być wręcz decydująca dla jego kariery. Tym niemniej, uważam, że należy zadać sobie pytanie: jaki przykład daje zarząd Joana Laporty kolejnym wychowankom, ściągając syna marnotrawnego z powrotem za grube miliony euro?

Jasne, do Barcy wracali już chociażby Gerard Pique, Cesc Fabregas, czy Hector Bellerin. Żaden z nich jednak nie przychodził do Blaugrany za taką kwotę, o jakiej mówi się w przypadku Olmo; żaden też nie wracał do Katalonii z takim statusem (najbardziej podobna może być sytuacja Cesca).

Uważam, że zwłaszcza w aktualnej sytuacji finansowej Barcy, powinno się doceniać piłkarzy lojalnych, którzy decydują się pozostać w klubie i cierpliwie czekać na swoją szansę, a nie wysyłać do młodzieży przekaz: "nawet jeżeli teraz odejdziecie, to spokojnie - kiedyś klub będzie gotowy rzucić za was grube miliony euro". W innym wypadku, Marc Guiu może nie okazać się ostatnim młodym piłkarzem, który szczęścia poszuka gdzie indziej.

3x NIE

Mógłbym wymieniać jeszcze kolejne powody, w tym bodaj najpoważniejszy. Ewidentne wydaje się bowiem, że transfer Olmo spowoduje brak poważnego wzmocnienia na kluczowej pozycji defensywnego pomocnika - choćby Mikel Merino pakuje właśnie walizki przed wylotem do Londynu.

Ponadto, warto pamiętać, że Dani przedłużył kontrakt z Lipskiem ledwo 1 czerwca 2023 roku. Innymi słowy, gdyby rzeczywiście istniała potrzeba jego pozyskania, to można to było zrobić dużo taniej, gdy jego kontrakt był wygasający... albo wręcz spróbować sprowadzić go w 2024 roku, ale z wolnego transferu. Znów jednak, kłania się brak jakiegokolwiek, choćby średnioterminowego, planu przy budowie drużyny.

Oczywiście, jeżeli Dani Olmo ostatecznie trafi do Barcy, to będę gorąco liczył na wypominanie mi tego tekstu po kolejnych świetnych występach Hiszpana. Nie zrozummy się źle - uważam, że to piłkarz obdarzony wielkim talentem i mam nadzieję, że zaprezentuje jego pełnię w Katalonii.

Na chwilę obecną jednak w jego sprowadzeniu nie widzę przemyślanej operacji mającej na celu rzeczywiste wzmocnienie zespołu, a wyraz chwilowej fanaberii, mającej wywołać wrażenie, że zarząd Joana Laporta jest mocnym graczem na rynku transferowym.

Z tego względu, jego przejściu mówię 3x NIE.

Michał Gajdek, fcbarca.com

Źródło artykułu: FCBarca.com