Norweg z respektem o Jagiellonii. "Nie wiemy jaką wersję Bodo/Glimt zobaczymy"

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Peter Lous/BSR Agency / Na zdjęciu: Piłkarze FK Bodo/Glimt.
Getty Images / Peter Lous/BSR Agency / Na zdjęciu: Piłkarze FK Bodo/Glimt.
zdjęcie autora artykułu

- Prezentują ofensywny futbol z nastawieniem na duży pressing - mówi WP SportoweFakty norweski dziennikarz o Bodo/Glimt przed ich dwumeczem z Jagiellonią Białystok w el. LM. Zwraca też uwagę na główny problem tej drużyny i radzi na kogo uważać.

W środę 7 sierpnia o godz. 20:45 Jagiellonia Białystok podejmie FK Bodo/Glimt w pierwszym meczu III rundy eliminacji Ligi Mistrzów. Faworytem do awansu są rywale, ale w Norwegii wcale nie czuć przesadnego optymizmu przed tym spotkaniem. - Kibice oceniają szanse praktycznie pół na pół - mówi nam dziennikarz Sindre Kolberg.

- W ostatnich latach polskie drużyny sprawiły temu klubowi spore problemy. Mam tu oczywiście na myśli porażki z Legią Warszawa i Lechem Poznań. Co prawda ich znaliśmy znacznie lepiej niż zespół aktualnego mistrza waszego kraju, ale to nic nie znaczy. Z tego co wiem to ludzie wybierający się na wyjazd nie mogą się doczekać tego zapoznania. Zdajemy sobie sprawę, że to będzie naprawdę trudny dwumecz - dodaje nasz rozmówca.

Ostrożności Norwegów nie uśpił nawet bardzo dobry start Bodo/Glimt w europejskich pucharach w tym sezonie. W II rundzie el. LM bardzo pewnie wyeliminowali RFS Ryga (4:0 i 3:1). - U siebie rozbili przeciwników w pył, ale na wyjeździe zagrali paskudnie. Nie wiemy jaką wersję drużyny zobaczymy w Polsce, więc jesteśmy ciekawi rozwiązania tej zagadki - nie kryje Kolberg.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zabawa Lewandowskiego na treningu. Co za technika!

Sprzedają i łatają

Teoretycznie Bodo/Glimt nie ma powodów do narzekań. W europejskich pucharach zaczęło dwoma zwycięstwami, a w rozgrywanej systemem wiosna-jesień Eliteserien jest zdecydowanym liderem tabeli.

- Duża przewaga punktowa nad innymi może być myląca, bo na starcie sezonu nie było aż tak imponującej gry. Poza tym w ostatnim meczu ligowym z FK Haugesund drużyna zaprezentowała się naprawdę źle przed przerwą, a dopiero po niej całkowicie rozwaliła przeciwników. Znowu pokazała więc dwie wersje siebie - zauważa Kolberg.

Kadra drużyny z Norwegii to kolejna zagadka. Na pierwszy rzut oka nazwiska w niej nie imponują, ale zupełnie inaczej jest kiedy spojrzy się na historię. W ostatnich latach praktycznie w każdym okienku ktoś odchodzi z klubu za spore pieniądze, mimo że wcześniej wydawał się anonimowy.

Przykładowo tego lata był to Albert Gronbaeck sprzedany do Stade Rennais, na początku roku Faris Moumbagna pozyskany przez Olympique Marsylia, a kilka miesięcy wcześniej Hugo Vetlesen przejęty przez Club Brugge. Cała trójka przyniosła łącznie około 30 milionów euro!

- W tej chwili wyróżniłbym trzech piłkarzy w kadrze Bodo/Glimt. Patrick Berg to kapitan, lider i legenda. Jest defensywnym pomocnikiem świetnym w odbiorze piłki rywalom i podaniach do kolegów. Fredrik Andre Bjorkan to zaś naprawdę szybki i silny obrońca, który na dodatek ma za sobą przeszłość w Bundeslidze i Eredivisie oraz jest reprezentantem Norwegii. Z kolei Nikita Haikin to bardzo solidny bramkarz, choć pewnie można trochę narzekać na jego grę nogami - ocenia Kolberg.

Trener, który odmienił klub

Warto zauważyć, że jeszcze kilka lat Bodo/Glimt było średniakiem ligi norweskiej. W tamtym okresie balansowało zresztą między pierwszym i drugim poziomem rozgrywkowym. Wszystko zmieniło się jednak z początkiem 2018 roku, gdy trenerem został szerzej nieznany Kjetil Knutsen. Kilkanaście miesięcy jego pracy wystarczyło aby zespół zmienił się nie do poznania. - Zaczęli grać bardzo atrakcyjnie - opowiada Kolberg.

- Podopieczni Knutsena prezentują ofensywny futbol z nastawieniem na duży pressing. Dzięki szybkim zawodnikom z przodu są również w stanie zwolnić grę i skontrować przeciwnika. Mają świetne predyspozycje do strzelania goli, ale czasami też spore problemy w obronie. Niezależnie jednak od tego bardzo przyjemnie ogląda się ich grę w piłkę, szczególnie na własnym boisku - uzupełnia norweski dziennikarz.

55-latek bez wątpienia był głównym architektem sukcesów Bodo/Glimt. Doceniono to w m.in. Norwich City, które poważnie rozważało zatrudnienie go przed dwoma laty. - Trzykrotne mistrzostwo i dwukrotne wicemistrzostwo kraju uczyniły go jednym z najbardziej pożądanych w tej części Europy. Mimo to zdecydował się przedłużyć kontrakt i jeszcze kontynuować swoje dzieło - zauważa Kolberg.

Europejska sensacja i niespełnione marzenie

Poza Norwegią Bodo/Glimt zyskało szczególny rozgłos w sezonie 2021/22. Wówczas mimo potknięcia się na Legii w I rundzie el. LM (2:3 i 0:2) i dużych problemów w kwalifikacjach Ligi Konferencji Europy zanotowali oni świetny występ w tych drugich rozgrywkach. W fazie grupowej m.in. rozbili AS Roma (6:1), a później dopiero na niej zatrzymali się w ćwierćfinale.

- Już w 2020 roku norweski klub był o krok od sensacji i pokonania na wyjeździe AC Milan w eliminacjach Ligi Europy, a kilkanaście miesięcy później w fazie pucharowej LKE ograł Celtic Glasgow i AZ Alkmaar. Ostatnio w LKE zdobył zaś komplet punktów w meczach grupowych z Besiktasem Stambuł i w 1/16 finału minimalnie przegrał z Ajaxem Amsterdam. To chyba naprawdę świetne wyniki jak na kogoś z tak małego miasta w tym kraju - podkreśla Kolberg.

Niespełnionym celem Bodo/Glimt pozostaje póki co udział w fazie głównej LM. W przeciwieństwie do choćby Rosenborga Trondheim nigdy nie udało im się przejść przez całe eliminacje. - W 2022 roku było naprawdę blisko, ale Dinamo Zagrzeb ostatecznie wygrało w dogrywce. Póki co to więc marzenie, które dopiero można spełnić - kończy nasz rozmówca.

Transmisję meczu Jagiellonii z Bodo/Glimt będzie można zobaczyć w Polsacie. Relację tekstową będziecie mogli śledzić na żywo na naszym portalu TUTAJ.

Kuba Cimoszko, dziennikarz WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty