Bezradność. Liga Mistrzów oddala się od Jagiellonii

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / Artur Reszko / Na zdjęciu: Jagiellonia przegrała z Bodo/Glimt po samobójczym golu Diegueza
PAP / Artur Reszko / Na zdjęciu: Jagiellonia przegrała z Bodo/Glimt po samobójczym golu Diegueza
zdjęcie autora artykułu

To nie był dobry wieczór w Białymstoku. Jagiellonia przegrała 0:1 z FK Bodo/Glimt w pierwszym meczu III rundy eliminacji Ligi Mistrzów. W dodatku po golu samobójczym Adriana Diegueza.

Miało być trudniej i faktycznie było. Z rywalem takiej klasy Jagiellonia Białystok nie grała bardzo dawno, ale z drugiej strony jeśli chce się bić o Ligę Mistrzów, to trzeba potrafić rywalizować z każdym. FK Bodo/Glimt pokazał na Podlasiu solidny futbol, zdominował mistrza Polski na jego terenie.

To znaczy - zdominował, jeśli spojrzymy na statystyki, bo wynik może sugerować, że mecz był wyrównany. O wszystkim zdecydowała sytuacja z 58. minuty, kiedy na rajd zdecydował się Jens Petter Hauge. Dynamicznie wbiegł w pole karne, zagrał wzdłuż piątego metra i po niefortunnej interwencji Adriana Diegueza piłka znalazła się w siatce. Błąd w kryciu, brak asekuracji, trochę pecha. Ten moment zaważył na przegranej Jagiellonii, co powoduje, że o awans do IV rundy eliminacji będzie piekielnie trudno.

Gra na jeden, maksymalnie dwa kontakty, duża intensywność i przede wszystkim jakość czysto piłkarska. Jagiellonia miała mnóstwo problemów z poszczególnymi zawodnikami przeciwnika. Bodo/Glimt miał dużą przewagę w posiadaniu piłki, natomiast... niewiele z tego wynikało. Bo czy Sławomir Abramowicz musiał się jakość mocno napracować? No, niekoniecznie. Tak jak można było chwalić, tak nie był to przeciwnik, którego nie dało się ugryźć.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zabawa Lewandowskiego na treningu. Co za technika!

Ale to nie był dobry mecz w wykonaniu Jagiellonii. Wiadomo, że gra się tak, jak przeciwnik pozwala. I Bodo/Glimt nie pozwolił mistrzowi Polski na zbyt dużo. Co nie zmienia faktu, że w pierwszej połowie - paradoksalnie - lepsze sytuacje miał zespół trenera Adriana Siemieńca.

Dwukrotnie z dystansu uderzył Nene, raz spróbował Kristoffer Hansen. Czasem brakowało odrobinę lepszego przyjęcia piłki, lepszej decyzji, dobrego podania.

To pozwalało mieć nadzieję, że Jagiellonia będzie w stanie coś w tym meczu ugrać. Tyle tylko, że po przerwie było gorzej. To znaczy Bodo/Glimt utrzymał poziom, ale Jagiellonia zanotowała regres i nie była w stanie wypracować sobie w zasadzie żadnej okazji. Nie to, że mniej lub bardziej klarownej. Żadnej.

Tak naprawdę bliżej było drugiego gola dla przyjezdnych niż czegokolwiek po stronie Jagiellonii. Po jednym z rzutów rożnych padła nawet bramka, Abramowicz został pokonany z bliska, ale po interwencji VAR sędzia Sven Jablonski anulował trafienie Kaspera Hogha, bo chwilę wcześniej faulowany był Michal Sacek.

Sytuacja jest trudna. Bardzo trudna. Czy beznadziejna? Cóż, dopóki piłka w grze...

Jagiellonia Białystok - FK Bodo/Glimt 0:1 (0:0) 0:1 Adrian Dieguez (s.) 58'

Składy:

Jagiellonia: Sławomir Abramowicz - Michal Sacek, Mateusz Skrzypczak, Adrian Dieguez, Joao Moutinho - Dominik Marczuk, Nene (72' Jarosław Kubicki), Taras Romanczuk, Jesus Imaz, Kristoffer Hansen (69' Miki Villar) - Afimico Pululu (81' Lamine Diaby-Fadiga).

Bodo/Glimt: Nikita Haikin - Fredrik Sjovold, Jostein Gundersen, Brede Moe (85' Odin Bjortuft), Fredrik Andre Bjorkan - Hakon Evjen, Patrick Berg, Ulrik Saltnes (46' Sondre Brunstad Fet) - Isak Dybvik Maatta (71' Sondre Sorli), Kasper Hogh (71' Oscar Kapskarmo), Jens Petter Hauge.

Żółte kartki: Nene, Joao Moutinho (Jagiellonia) oraz Moe (Bodo/Glimt).

Sędzia: Sven Jablonski (Niemcy).

Rewanż zostanie rozegrany 13 sierpnia o godz. 19 w Bodo.

CZYTAJ TAKŻE: PZPN ukarał sędziów za skandal w Lublinie. Jest oficjalny komunikat Potężne kary dla Cracovii i Widzewa. Komisja Ligi nie miała litości

Źródło artykułu: WP SportoweFakty