I rzeczywiście są powody do optymizmu, bowiem Śląsk stracił bramki po własnych błędach. Szczególnie zabolał ten Aleksa Petkowa, gdy wrocławianie zaczęli się napędzać. Willem Geubbels wykorzystał złe zachowanie defensora i podwyższył prowadzenie Sankt Gallen.
Aczkolwiek, wicemistrzowie Polski w pierwszej połowie również mieli swoje szanse - konkretnie Sebastian Musiolik czy Piotr Samiec-Talar. Po przerwie też było bardzo groźnie pod bramką gospodarzy (więcej przeczytasz TUTAJ).
Stąd pozytywne słowa Jacka Magiery na temat gry swoich podopiecznych. - Zespół pokazał dziś wysoki poziom przygotowania psychomotorycznego. Potrafił rywalizować w meczu otwartym, w którym w dużym wymiarze czasowym grał w ataku pozycyjnym. Taki poziom intensywności, jaki dziś widzieliśmy w tym spotkaniu to cel tego zespołu i grupy ludzi, z którą pracuje - stwierdził.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zabawa Lewandowskiego na treningu. Co za technika!
- Sankt Gallen w tym spotkaniu niczym nas nie zaskoczyło. Dwa gole, które straciliśmy to były prezenty dla naszego rywala. Było wiele dobrych momentów z naszej strony, okazji do tego, aby strzelić gola. Myślę, że po raz kolejny wypromowaliśmy bramkarza, który dwa, trzy razy znakomicie interweniował. Natomiast, powiem wprost - uważam, że sprawa awansu jest nadal otwarta i będziemy w rewanżu grać o to, aby awansować do czwartej rundy - dodał.
Do rewanżowego meczu w trzeciej rundzie eliminacji Ligi Konferencji jest tydzień. Przed tym Śląsk Wrocław zmierzy się jeszcze w starciu ligowym z Widzewem Łódź. Przez to, Jacek Magiera chce, aby jego drużyna szybko wymazała środową porażkę z głowy.
- Na pewno zasłużyliśmy przynajmniej na jednego gola. Ale taka jest piłka nożna, sport i nie myślimy o tym, bo odrabiać straty będziemy w czwartek. Myślimy o meczu z Widzewem Łódź. Chcemy zrobić restart i to jest najważniejsze dla nas, bo wiemy, że ten zespół z każdym będzie grać coraz lepiej - podsumował.
Zobacz też:
Dzień na zero. Tak wygląda sytuacja w rankingu UEFA
Potężne kary dla Cracovii i Widzewa. Komisja Ligi nie miała litości