Rezerwowi dali impuls drużynie Zagłębia. "Pracuję na to, odkąd tu przyszedłem"

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / Marcin Gadomski / Na zdjęciu: Zagłębie Lubin wyjeżdżało z Gdańska z poczuciem niedosytu
PAP / Marcin Gadomski / Na zdjęciu: Zagłębie Lubin wyjeżdżało z Gdańska z poczuciem niedosytu
zdjęcie autora artykułu

- Po to mamy szeroką i wyrównaną kadrę, by zawodnicy wchodzący z ławki pomagali drużynie w trudnych momentach - mówił Adam Radwański po meczu Lechii Gdańsk z Zagłębiem Lubin (1:1). 26-latek zanotował asystę przy golu innego rezerwowego Vaclava Sejka.

Lechia Gdańsk prowadziła 1:0, ale w 71. minucie trener Waldemar Fornalik zdecydował się na potrójną zmianę. Na boisku zameldowali się Vaclav Sejk, Adam Radwański i Patryk Kusztal. Trzeba przyznać, że zmiana była widoczna gołym okiem, bo już po pięciu minutach Zagłębie Lubin doprowadziło do wyrównania - wrzucał Radwański, strzelał Sejk i zrobiło się 1:1. Rezerwowi dali jakość i konkrety.

- Po to mamy szeroką i wyrównaną kadrę, by zawodnicy wchodzący z ławki pomagali drużynie w trudnych momentach. Cieszę się, że dostałem szansę w nieco większym wymiarze czasowym i myślę, że odpłaciłem się trenerowi za zaufanie, choć zawsze jestem wobec siebie krytyczny i wiem, że miałem jeszcze jedną sytuację, w której mogłem lepiej przyjąć piłkę i oddać strzał - komentował Radwański.

Jak na razie w każdym z czterech meczów 26-latek wchodził na boisko z ławki rezerwowych. Być może dobra zmiana w spotkaniu w Gdańsku i asysta sprawią, że już za tydzień wskoczy do wyjściowego składu. - Pracuję na to odkąd przyszedłem do Zagłębia. Decyzja należy do trenera - przyznał.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Thierry Henry dał popis! Zobacz szalony taniec trenera Francji

- Spodziewaliśmy się ciężkiego meczu, patrząc na to, jak Lechia grała w I lidze. Myślę, że spotkanie było ciekawe dla oka, kibice obejrzeli sporo sytuacji. Niestety sami prokurowaliśmy je pod własną bramką, z drugiej strony możemy żałować, że nie wykorzystaliśmy wszystkich naszych okazji - mówił Tomasz Makowski, dla którego mecze przeciwko Lechii są szczególne, bo spędził on w Gdańsku parę sezonów.

Dodał też, że w przerwie nie było nerwowej reakcji trenera Waldemara Fornalika.

- Rozmawialiśmy dużo na temat pierwszych 30 minut, gdy prowadziliśmy grę. Chcieliśmy cały czas grać w ten sposób i kontrolować mecz. Żałujemy przede wszystkim naszych niewykorzystanych sytuacji. To my napędzaliśmy Lechię stratami na własnej połowie. Całe szczęście, że w tej jednej akcji był spalony i nie uznano gola na 2:0 - przyznał.

Ostatecznie jedna i druga drużyna schodziła z boiska z niedosytem, bo żadnej ze stron nie udało się wygrać. Zagłębie tydzień temu wygrało z Puszczą Niepołomice, teraz wywiozło tylko punkt z Gdańska. Brakuje temu zespołowi powtarzalności i seryjnego wygrywania spotkań.

- Myślę, że nasza gra wygląda dobrze. Po prostu musimy wykorzystywać sytuacje, które kreujemy i wtedy przyjdą zwycięstwa - podsumował Makowski.

CZYTAJ TAKŻE: Stłumiona radość po pierwszym golu w Ekstraklasie. "W szatni nie było wesoło" Waldemar Fornalik oszczędził młodzieżowca mimo paru błędów. "To jest wkalkulowane"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty