Podopieczni Jacka Magiery dzielnie walczyli przed własną publicznością. Szwajcarzy otworzyi wynik, jednak przed końcem pierwszej połowy bramki dla przedstawiciela PKO Ekstraklasy zdobyli kolejno Petr Schwarz, Piotr Samiec-Talar i Alex Petkov.
W drugiej połowie Śląsk Wrocław napytał sobie problemów. W 77. minucie Petkov obejrzał drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę. Sędzia Strukan miał ręce pełne roboty i podejmował kontrowersyjne decyzje.
Zachowanie Nahuela Leivy w doliczonym czasie gry było wręcz niedopuszczalne. Doświadczony zawodnik sprokurował rzut karny i odepchnął kilku przeciwników. Sytuacja wymknęła się spod kontroli arbitrowi, który odesłał do szatni piłkarza Śląska.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Thierry Henry dał popis! Zobacz szalony taniec trenera Francji
Arbiter wskazał na wapno. Tymczasem Rafał Leszczyński zaczął wykopywać trawę w miejscu, w którym miał być wykonywany rzut karny. W konsekwencji został ukarany żółtym kartonikiem.
Bramkarz Śląska popisał się kapitalną paradą zatrzymał Christiana Witziga. Problem w tym, że Leszczyński przedwcześnie opuścił linię bramkową, dlatego Strukan zarządził powtórkę. Willem Geubbels zastąpił Witziga i swoim uderzeniem zagwarantował awans FC Sankt Gallen do czwartej rundy eliminacji Ligi Konferencji Europy.
W 19. minucie doliczonego czasu trener Magiera wpuścił na murawę Arnau Ortiza. Kilkadziesiąt sekund później skrzydłowy przewrócił się w polu karnym. Sędzia uznał, że Ortiz próbował wymusić rzut karny. Komentatorzy byli w ciężkim szoku, gdy Strukan po raz trzeci wyciągnął czerwoną kartkę.
Czytaj więcej:
"Żebranie o wynik". Nie miał litości dla piłkarzy Legii