Od 2016 roku Piotr Zieliński był zawodnikiem SSC Napoli i został jedną z największych gwiazd drużyny. Pomocnik miał kontrakt z zespołem do czerwca 2024 roku. Trwały rozmowy z klubem o przedłużeniu umowy, ale obie strony nie mogły się dogadać jeśli chodzi o zarobki.
Latem 2023 roku drużyna z Kampanii spróbowała więc sprzedać piłkarza. Była to bowiem ostatnia szansa, by realnie na nim zarobić. Po Polaka zgłosił się saudyjski Al-Hilal FC i proponował gigantyczne pieniądze.
Według doniesień medialnych klub zaoferował Napoli 32 miliony euro za transfer piłkarza. Ten miał zarabiać zawrotne 15 milionów euro za sezon. Wszystko było już niemal dopięte na ostatni guzik.
ZOBACZ WIDEO: "Pod Siatką". Nastroje dopisują. Zobacz ostatnie dni przed igrzyskami od kulis
Ostatecznie Zieliński nie zdecydował się jednak na transfer. Spędził jeszcze rok w Napoli, a po zakończeniu kontraktu został zawodnikiem Interu Mediolan. Teraz piłkarz opowiedział o kulisach decyzji w rozmowie z "Eleven Sports".
- Był temat. Każdy chłopak, piłkarz, który dostaję taką ofertę, to wiruje mu w głowie. Patrzy na pieniądze. Mija jeden, drugi dzień, konsultacja z najbliższymi, rodziną i trzeba sobie wyznaczyć cele, co jest dla ciebie ważne. Pieniądze czy próba osiągnięcia czegoś fajnego w Europie, możliwość rywalizowania z najlepszymi piłkarzami na świecie. Od początku to było dla mnie najważniejsze - ocenił piłkarz.
- Pieniądze mnie zachęcały przez dwa dni. Mówiłem "Dobra, idę tam. Zabieramy swoich znajomych, kogoś z rodziny i będzie nam dobrze". Cieszę jednak, że wszystko się inaczej potoczyło i nie skorzystałem z tej oferty. Pieniądze były gigantyczne, różnica byłaby wielka. Jestem tu gdzie jestem, też zarabiam dobrze i mogą grać na najwyższym poziomie - dodał Zieliński.
Czytaj więcej:
Lewandowski uznany za bohatera. Tak nazwały go hiszpańskie media