W miniony wtorek decyzja dyrektora Stali Stalowa Wola wywołała burzę. Dariusz Schlage wręczył ośmiu piłkarzom wypowiedzenia. Większość z graczy zielono-czarnych nie zamierza odchodzić z zespołu. Na temat wypowiedzeń nie za bardzo chce mówić szkoleniowiec Stalówki Janusz Białek: - Tymi sprawami zajmuje się dyrektor, więc nie chciałbym się wypowiadać w tym temacie, gdyż nie wiem na jakim etapie są rozmowy. Do wszystkiego trzeba jednak podchodzić ze spokojem, ale należy również zwrócić uwagę na fakt, jak skończyła się runda. Na pewno część graczy nie spełniła pokładanych w nich nadziei. Wszyscy zawodnicy mają ważne kontrakty do końca czerwca i nikt nikogo nie wyrzuca. Być może chodzi jedynie o renegocjacje kontraktów. Dopóki wszystkie rozmowy nie zostaną zakończone, nie ma co roztrząsać tematu.
Stali potrzebne są wzmocnienia. Drużyna zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli i jeśli myśli o utrzymaniu konieczne są transfery. Na nie jednak nie stać zespołu z Podkarpacia. Trener Stalowców ma na oku kilku piłkarzy, ale na przeszkodzie stoją finanse. - Mam kilku graczy na oku, ale to wiąże się z kosztami. Trzeba takiego piłkarza zaprosić i zaproponować mu jakieś ciekawe warunki finansowe. Zawodnicy najpierw wybierają kluby typu Widzew czy Pogoń, a jak tam się nie dogadają to dopiero my możemy proponować grę w naszym zespole. Z tymi graczami, o których wszystkim chodzi należy jeszcze trochę poczekać. Wiadomo, że nasza pozycja w tabeli nie będzie działała na naszą korzyść w poszukiwaniu wzmocnień - dodaje szkoleniowiec jedynego przedstawiciela Podkarpacia na zapleczu ekstraklasy.
Białek do Stalowej Woli trafił ze Stali Mielec. W tej drużynie występuje bardzo wielu utalentowanych zawodników. Ich umiejętności zna opiekun zielono-czarnych, ale zdaje sobie jednak sprawę z tego, że nie będą oni na chwilę obecną stanowili o sile pierwszoligowca. - To są bardzo fajni, perspektywiczni chłopcy, ale w rundzie wiosennej nie można liczyć na objawienie czy grę w podstawowym składzie. Z racji tego, że nie mamy drugiego zespołu, pozyskiwanie piłkarzy na takich warunkach nie ma sensu. Tutaj ktoś przyjdzie i będzie grał w pierwszym składzie i walczył. W tej rundzie nie ma raczej szans na sprowadzenie graczy, których będziemy szkolić, albo będą rezerwowymi - kontynuuje 54-letni trener.
Wypowiedzenia w Stali dostało dwóch golkiperów. Jeśli doszłoby do sytuacji, że obaj podjęliby decyzję o opuszczeniu Stalowej Woli zaistniałaby konieczność sprowadzenia nowego bramkarza. - Tutaj jest podobna sytuacja jak w przypadku graczy z pola. Czekamy na rozwój wydarzeń jak to wszystko się potoczy. Najpierw ktoś musi odejść, aby ktoś mógł przyjść. Na chwilę obecną mam dwa wolne miejsca w kadrze. Kontrakty rozwiązali Paweł Olszewski i Dariusz Stachowiak. Na ich miejsce mogę sobie kogoś szukać. Jeśli chodzi o golkiperów, to żaden z nich nie zdecydował się na odejście, mimo tych wypowiedzeń. Jesteśmy zespołem, który najpierw musi zrobić miejsce dla nowych zawodników. Dopiero potem możemy szukać - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl trener Stalówki.
Przed zawodnikami teraz prawie miesięczna przerwa w treningach, a od stycznia rozpoczną oni przygotowania do rundy rewanżowej, która będzie dla Stali bardzo ważna. Zdanie wielu zawodników Stalówki o konieczności dobrego startu na wiosnę podziela szkoleniowiec zielono-czarnych. - Trudno cokolwiek mówić o rundzie, czy założeniach. Musimy zbudować drużynę, która w pierwszych pięciu meczach będzie w stanie wygrać trzy spotkania. Wtedy można będzie myśleć o dalszych bojach. Na pewno nie dadzą nam one miejsca poza strefą spadkową, ale dzięki temu będziemy mogli złapać kontakt z tymi drużynami, z którymi będziemy rywalizować o utrzymanie. Jeśli to nam się uda, to wtedy będzie można coś liczyć, zakładać. Jeśli nie spełnimy tego założenia, to będzie bardzo ciężko o zachowanie ligowego bytu. Pozostanie wtedy chyba tylko liczenie, że ktoś może nie dostać licencji. Musimy ten zespół autentycznie wzmocnić, przebudować, żeby przyszli tu zawodnicy, którzy będą w stanie pomóc drużynie w walce o utrzymanie. Ja już rozmawiałem miesiąc temu o jednym z graczy Bałtyku Gdynia. Wydawało mi się, że będzie to wzmocnienie, gdyż ten piłkarz strzelił kilkanaście bramek. Niestety tym zawodnikiem już zainteresowały się kluby z ekstraklasy. I to już koniec. Jak zaczyna się mówić o jakimś piłkarzu to ten fakt wykorzystują menadżerowie, robi się szum i ktoś się tym graczem zaczyna interesować - zakończył Janusz Białek.