W Kielcach ulga, w Mielcu niedosyt i rozczarowanie. "Los nam to oddał"

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / Piotr Polak / Na zdjęciu: Jacek Zieliński i Kamil Kiereś
PAP / Piotr Polak / Na zdjęciu: Jacek Zieliński i Kamil Kiereś
zdjęcie autora artykułu

- Zdawaliśmy sobie sprawę, że zmiana systemu na dwóch napastników nie zawsze będzie oznaczać tajfun ofensywny i multum sytuacji. Do wszystkiego trzeba dojść - mówił trener Jacek Zieliński po meczu Korony Kielce ze Stalą Mielec (2:1).

Nie było to wielkie piłkarskie widowisko. To znaczy, widowisko na pewno nie, a i jeśli chodzi o elementy piłkarskie, to tutaj też można dyskutować. W Kielcach jednak nikt nie narzeka. Tam sprawa była prosta - wygrać za wszelką cenę.

To się udało. Korona wygrała ze Stalą Mielec 2:1 po golu Dawida Błanika w doliczonym czasie gry (-----> RELACJA). Inne nastroje panują w Mielcu. - Towarzyszą nam emocje niedosytu i rozczarowania. Czuliśmy, że to było spotkanie o sześć punktów. Tydzień temu wygraliśmy z Piastem Gliwice i w przypadku zwycięstwa w Kielcach mogliśmy się transportować do środka tabeli. To był mecz na remis, każda z drużyn mogła wyszarpać zwycięstwo - mówił trener Kamil Kiereś na konferencji prasowej.

Ostatecznie trzy punkty zdobyła Korona, co pozwoliło wydostać się ze strefy spadkowej.

- Podstawowym planem na to spotkanie były trzy punkty i plan został zrealizowany, chociaż mieliśmy trudne chwile. Chwała dla zawodników, że dobrze zareagowali po straconej bramce. Poszliśmy do przodu i przede wszystkim realizowaliśmy to, co sobie założyliśmy: graliśmy cierpliwie, konsekwentnie kruszyliśmy tą Stal i w nagrodę mamy trzy punkty. Los oddał nam to, co zabrał tydzień temu we Wrocławiu - powiedział trener Jacek Zieliński.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Lewandowski sprawdził się z kolegą. Tylko spójrz

Szkoleniowiec pochwalił w szczególności zawodników, którzy weszli na boisku z ławki w drugiej połowie. - Zmiennicy dali naprawdę dobre zmiany, począwszy od Marcela Pięczka, który zagrał po profesorsku, poprzez Nagamatsu, Trejo, Błanika - to wszystko wyglądało dobrze. Ale to na tym powinno polegać. Mamy w kadrze dwudziestu ludzi i ci wchodzący z ławki pokazują, że też powinni grać od początku - komentował trener Korony.

Korona rozkręcała się bardzo powoli. Mimo obecności dwóch napastników nie była w stanie wykreować zbyt wielu sytuacji. Pierwsza połowa w ofensywie była słabiutka, a postawę obu zespołów po przerwie determinował szybko strzelony gol z rzutu karnego.

- Trudno z tym dyskutować. Zdawaliśmy sobie sprawę, że zmiana systemu na dwóch napastników nie zawsze będzie oznaczać tajfun ofensywny i multum sytuacji. Do wszystkiego trzeba dojść. Najważniejsze, żeby znaleźć plusy, które przesłonią minusy i takowe były - przyznał trener Zieliński.

CZYTAJ TAKŻE: Trzęsienie ziemi w Gdyni. Trener zwolniony Oficjalnie. Raków rozstał się z bramkarzem, którego pozyskał parę tygodni temu

Źródło artykułu: WP SportoweFakty