Królewski usłyszał zaczepki z trybun i zabrał głos. Mowa o "niszczeniu kariery"

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski
zdjęcie autora artykułu

Prezes Wisły Kraków Jarosław Królewski po porażce z Wartą Poznań debatował z kibicami, od których usłyszał wcześniej kilka ostrych haseł. Zapytaliśmy działacza Wisły, czy zmieniłby coś w sposobie rozegrania przez klub końcówki okienka transferowego.

Wisła Kraków niespodziewanie przegrała u siebie 0:1 z Wartą Poznań. Podopieczni Kazimierza Kazimierza Moskala stworzyli sobie piątkowego wieczoru mnóstwo podbramkowych okazji, obijali obramowanie bramki, przeważali na boisku optycznie, ale nie byli w stanie nawet strzelić gola, nie mówiąc o zdobyciu punktów. Pod koniec spotkania upust irytacji boiskowymi wydarzeniami dali kibice "Białej Gwiazdy", którzy skandowali "dość pośmiewiska".

W dodatku z trybun krakowskiego stadionu swoje usłyszał bezpośrednio prezes Wisły Jarosław Królewski. Padły hasła: "Hej Królewski, powiedz szczerze, co napiszesz na Twitterze?" oraz głosy "Gdzie jest Królewski?".

Rozmowa Jarosława Królewskiego z kibicami

Ostatecznie prezes Wisły po finalnym gwizdku udał się pod trybunę zajmowaną przez najzagorzalszych fanów i postanowił z nimi debatować. Zapytany przez dziennikarzy o tę sytuację, skwitował: - Podszedłem do kibiców i wyjaśniłem parę tematów.

ZOBACZ WIDEO: Odtworzył legendarny gol z rzutu wolnego. Tylko spójrz na to uderzenie!

Królewski po raz kolejny wskazywał na specyfikę Betclic I ligi. - W tej lidze chodzi nie o wygrywanie meczów, tylko o ogrywanie przeciwników. Musimy się tego nauczyć i tyle. Niestety, wbrew pozorom, potrzebna jest do tego głowa. Inteligencja boiskowa, spryt, precyzja - wyliczał. - Będziemy się tego uczyć i mam nadzieję, że bardzo krótko.

Podkreślił, że nadal celem Wisły na ten sezon pozostaje awans do Ekstraklasy: - Nie da się grać w tej lidze w taki sposób, jak chcemy grać i tym razem przegraliśmy. Natomiast to jest drużyna, która ma odpowiednią jakość, mamy sztab, który ma odpowiednią jakość i ten zespół ma ten awans zrobić. Będą walczyć o niego do końca.

Wielu liczyło, że gdy Wisła zakończy tegoroczną rywalizację w europejskich pucharach, to po przerwie na mecze reprezentacji pokaże w lidze pełnię możliwości. Tak się jednak nie stało. Krakowianie zajmują obecnie dopiero 15. pozycję w tabeli.

- To była pierwsza przerwa przepracowana przez sztab, trenera i drużynę w spokoju. Prawda jest taka, że gdybyśmy zamknęli mecz z Wartą w pierwszej połowie, nie byłoby tematu. Nie zamknęliśmy go, jak zawsze: z dwoma poprzeczkami, ze strzałem w słupek. Druga połowa już była zdecydowanie gorsza - przyznawał Królewski. - Natomiast ta liga tak wygląda, wiemy to nie od dzisiaj.

Prezes Wisły o transferach: "Nie przesadzajmy"

Zapytaliśmy prezesa Wisły, czy nie ma poczucia, że w końcówce okienka transferowego klub mógł jeszcze sięgnąć po jakieś dodatkowe wzmocnienie? Wcześniej mówiło się np. o pozyskaniu kolejnego obrońcy.

- Nie przesadzajmy. Widzieliśmy chłopaków z Warty, a wcześniej z Kotwicy Kołobrzeg. Wiemy, kogo mamy na ławce, jaką mamy głębię składu. Nie możemy wiecznie mówić, że Wisła się musi wzmocnić i że to jest jedyne rozwiązanie naszych problemów - przekonywał sternik "Białej Gwiazdy".

I dodawał: - Wisła musi takie mecze wygrywać, po prostu. Ile my tych sytuacji musimy mieć, żeby zamknąć mecz? Czterdzieści? Możemy oczywiście dołożyć kolejnego zawodnika, potem kolejnego i liczyć, że to poprawi skuteczność. Ale nie wprowadzimy czterdziestu zawodników w trakcie meczu na boisko.

Jarosław Królewski ostro o agencie Enisa Fazlagicia

Na koniec zapytaliśmy prezesa Królewskiego o innego typu problem kadrowy drużyny - o zawodnika, który od dłuższego czasu jest w Wiśle niechciany, a jednocześnie mocno obciąża budżet. Chodzi o ściągniętego do klubu jeszcze za czasów kadencji dyrektora Tomasza Pasiecznego Macedończyka Enisa Fazlagicia. Na początku roku Wiśle udało się wypożyczyć tego pomocnika do Górnika Łęczna, ale po powrocie dalej nie łapie się on nawet na ławkę. Trener Moskal w żadnej mierze na niego nie stawia. Nie udało się też znaleźć mu kolejnego wypożyczenia.

- Niech się agent Fazlagicia weźmie do roboty! - zaapelował po naszym pytaniu prezes Wisły. - Jeśli jest jakiś podręcznik na temat tego, jak agenci niszczą ludziom karierę, to przykładem jest agent Fazlagicia. Nie chodzi o fakt, że ktoś chce go wygonić z klubu czy nie płacić mu. Ale ten człowiek nawet nie pracuje na to, żeby dać się zawodnikowi rozwijać. Nie dostaliśmy ani jednej oferty od człowieka, który Fazlagicia reprezentuje, żeby powiedział: znaleźliśmy klub, który go będzie rozwijał, bo w Wiśle sobie chłopak nie radzi.

Zapytaliśmy więc, czy działacze Wisły próbowali rozmawiać z Macedończykiem bezpośrednio. - Tak, on ma cały czas kontakt ze sztabem - odparł Królewski. Trzeba bowiem przyznać, że 24-letni gracz sprawia wrażenie mocno zagubionego w sytuacji, w jakiej się znalazł. - Nie możemy też wykonywać pracy za agentów, którzy są bliżej w relacjach z zawodnikami. Również formalne aspekty działania na to nie pozwalają - zastrzegał prezes.

Justyna Krupa, WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty