Napastnik nie sprawdził się w Śląsku Wrocław i klub robił wiele, żeby jego nazwisko zniknęło w listy płac. Patryk Klimala trafił do drużyny Jacka Magiery w styczniu i w 11 meczach nie zdobył żadnej bramki.
Piłkarz był nawet przesunięty do rezerw, co było wyraźnym sygnałem, że w pierwszym zespole nie ma już czego szukać. Ostatecznie zawodnik trafił na wypożyczenie do Sydney FC, które ma opcję wykupu.
Klimala w Kanale Sportowym zdradził, że ten kierunek już wcześniej pojawił się jako jedna z opcji w jego karierze.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Wyjątkowe obrazki. Tak koledzy uczcili jubileusz Lewandowskiego
- Jeżeli chodzi o Australię, to ja odrzuciłem tę możliwość trzy albo cztery razy. Bardzo chciałem zostać we Wrocławiu, walczyłem o przywrócenie do pierwszego zespołu Śląska. Mam jakość, żeby grać w Ekstraklasie i zdobywać bramki. Zostałem zmuszony do odejścia - powiedział.
Piłkarz poruszył także wątek niedoszłego transferu do Standardu Liege. Twierdzi, że otrzymał realną ofertę wbrew temu, co komunikował David Balda.
- Dyrektor Balda powiedział, że tematu nie było. Mam oficjalną ofertę, z chęcią ją podeślę na maila. To jest moja wina, ponieważ nagłośniłem ten transfer i potem kontakt ze Standardu się urwał. Odezwali się kilka dni później z informacją, że szukają kogoś, kto strzela więcej bramek - stwierdził Klimala.