Ivi wrócił i zrobił show. Raków ograł Puszczę

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / Waldemar Deska / Na zdjęciu: piłkarze Rakowa Częstochowa
PAP / Waldemar Deska / Na zdjęciu: piłkarze Rakowa Częstochowa
zdjęcie autora artykułu

Mecz w Częstochowie nie był wielkim widowiskiem. Raków bez większego wysiłku ograł 2:0 Puszczę Niepołomice, która, owszem, starała się, ale nie bardzo potrafiła. Pełną pulę miejscowi zawdzięczają powracającemu do pierwszego składu Iviemu Lopezowi.

Raków Częstochowa jest w tym sezonie bardzo nieregularny. Z jednej strony wygrywa w Warszawie czy rozbija Zagłębie Lubin (5:1), ale potrafi też skompromitować się w Pucharze Polski i i odpaść z Miedzią Legnica czy przegrać u siebie z Cracovią i Piastem Gliwice. Porażki z tymi zespołami wstydu wprawdzie nie przynoszą, ale po powrocie Marka Papszuna liczono na więcej. Póki co jest czwarte miejsce w PKO Ekstraklasie i wstyd w rozgrywkach pucharowych. Do składu jednokrotnych mistrzów Polski po kontuzji powrócił Ivi Lopez, dla którego był to pierwszy występ od początku meczu od... finału Pucharu Polski w maju 2023 roku.

Puszcza Niepołomice też ma swoje problemy. W trwającym sezonie wygrała tylko raz (4:1 z Lechią Gdańsk), a poza tym porażki przeplata remisami i balansuje na granicy strefy spadkowej z dorobkiem ośmiu punktów. Niepołomiczanom udało się jednak uniknąć wpadki w PP i uratowali się karnych przeciwko Górnikowi Łęczna.

Pierwsze minuty upłynęły pod znakiem zdecydowanej przewagi Rakowa, który nie potrafił tego udokumentować. Mało tego, sam prawie stracił gola, gdy po strzale Jin-hyun Lee z rzutu wolnego piłka obiła poprzeczkę. Po chwili odpowiedział jednak Jean Carlos Silva, który trafił w słupek.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Co za strzał! Gol "stadiony świata" w Argentynie

Kolejne minuty nie były zbyt emocjonujące, ale Marek Papszun po coś wprowadził Iviego Lopeza do pierwszego składu. Hiszpan najpierw asystował głową przy trafieniu Silvy z najbliższej odległości, a później sam zdobył kapitalnego gola.

Ivi zauważył, że Michał Perchel jest nie najlepiej ustawiony przy rzucie wolnym i postanowił to wykorzystać. Przymierzył kapitalnie, piłka nabrała paraboli, niczym spadający liść i całkowicie zaskoczyła golkipera Puszczy.

Po zmianie stron spodziewaliśmy kolejnej bramki i zamknięcia meczu przez miejscowych, ale nic takiego się nie stało. Wręcz przeciwnie. Puszcza ruszyła do przodu, a Raków... kopał ją po kościach. Zadziwiający był to widok. Przez kilka pierwszych minut drugiej odsłony Medaliki raz za razem ratowały się faulem, aż w końcu prawie się doigrały. Po krótkim rozegraniu rzutu wolnego do siatki trafił Piotr Mroziński, ale sędzia podniósł chorągiewkę. Mieliśmy jeszcze krótką analizę na wozie VAR, a następnie potwierdzenie decyzji arbitra bocznego.

Im bliżej końca, tym było gorzej... Raków trzymał Puszczę na dystans. Sam niekoniecznie palił się do szukania kolejnych goli, a podopieczni Tomasza Tułacza niekoniecznie potrafili. I tak te minuty leciały, czas momentami stał w miejscu, a w tym całym marazmie groźniej zrobiło się tylko po wrzutce Frana Tudora na głowę Jonatana Brauta Brunesa, który piłki nie sięgnął, a powinien. Widać było, że to jedynie kuzyn Erlinga Haalanda.

Raków wygrał 2:0 po niezłej pierwszej i fatalnej drugiej połowie i atakuje ścisłą czołówkę. Puszcze natomiast musi oglądać się za siebie, bo strefa spadkowa już na nią czyha.

Raków Częstochowa - Puszcza Niepołomice 2:0 (2:0) 1:0 - Jean Carlos Silva 32' 2:0 - Ivi Lopez 38'

Składy: Raków Częstochowa:

Kacper Trelowski - Ariel Mosór (90' Milan Rundić), Matej Rodin, Stratos Svarnas - Fran Tudor, Gustav Berggren, Władysław Koczerhin (60' Peter Barath), Jean Carlos Silva - Adriano Amorim (73' Michael Ameyaw), Ivi Lopez (60' Jesus Diaz)  - Tomasz Walczak (60' Jonatan Braut Brunes).

Puszcza Niepołomice: Michał Perchel - Piotr Mroziński, Artur Craciun, Roman Jakuba, Michal Siplak (67' Krystian Okoniewski) - Jakub Serafin (56' Michał Walski), Wojciech Hajda (56' Ioan Calin-Revenco) - Hubert Tomalski (79' Dawid Kogut), Ju-hyun Lee, Abramowicz - Michalis Kossidis (79' Igor Pieprzyca).

Żółte kartki: Rodin, Koczerhin, Brunes (Raków) oraz Serafin, Hajda, Mroziński (Puszcza). Sędzia:

Damian Kos (Gdańsk).

--> Piłkarz poszedł na wojnę z polskim klubem --> Kolejny "blackout" Pogoni Szczecin

Źródło artykułu: WP SportoweFakty