Szczęsny rezerwowym? Te słowa trenera Barcelony to świetna informacja [OPINIA]

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Na zdjęciu: Wojciech Szczęsny i Hansi Flick
Getty Images / Na zdjęciu: Wojciech Szczęsny i Hansi Flick
zdjęcie autora artykułu

Słowa trenera Hansiego Flicka, który publicznie zaprzeczył, że Wojciech Szczęsny na pewno będzie podstawowym bramkarzem FC Barcelony, nie powinny być dla Polaka niepokojące. A wręcz przeciwnie.

- Inaki Pena podstawowym bramkarzem do końca sezonu? A czemu nie? To dobry bramkarz - powiedział trener FC Barcelony Hansi Flick w czasie, gdy dopinane są ostatnie szczegóły dotyczące dołączenia do jego drużyny Wojciecha Szczęsnego.

Były już reprezentant Polski w poniedziałek przeszedł testy medyczne przed podpisaniem rocznej umowy. Klub sprowadza 34-latka, ponieważ bardzo poważnej kontuzji doznał Marc-Andre ter Stegen, a zmiennikiem Niemca był wspomniany na wstępie, mało doświadczony Inaki Pena.

Jednak swoją wypowiedzią, zupełnie niezamierzenie, niemiecki szkoleniowiec dał satysfakcję wszystkim tym, którzy pojawienie się polskiego bramkarza w stolicy Katalonii uznają albo za błąd ich rodaka, albo zapewniają, że ten będzie tam tylko rezerwowym. Z całych sił ukrywając, że właśnie taką mają nadzieję.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Co za strzał! Gol "stadiony świata" w Argentynie

Jednak dla Wojciecha Szczęsnego nie ma w tych słowach nic niepokojącego. Więcej - to dla Polaka bardzo dobra informacja, świadcząca jedynie o tym, że decyzja o powrocie z piłkarskiej emerytury właśnie do Barcelony była trafiona.

Bo jakby to świadczyło o trenerze drużyny, gdyby publicznie i to przed ważnym meczem przyznał, że nie wierzy w swojego bramkarza? Jak słusznie ujął to Wojciech Kowalewski na antenie Kanału Sportowego, byłoby to po prostu niepoważne.

- Jeśli dzisiaj Hansi Flick zakomunikowałby, że czekamy na Szczęsnego i on będzie od razu numerem jeden, to nie byłby on poważnym trenerem, a Barcelona nie byłaby poważnym klubem - powiedział były bramkarz reprezentacji Polski.

Z drugiej oczywiście strony, samo ściągnięcie Szczęsnego może już świadczyć, że Flick i sztab szkoleniowy nie pokładają wielkich nadziei w umiejętnościach Penii. A może po prostu to trzeźwa i realna ocena sytuacji, zamiast upartego trzymania się wiary w nagły wystrzał formy zmiennika ter Stegena.

Równie źle o trenerze Barcelony mówiłaby sytuacja, gdyby Szczęsny zadebiutował w nowych barwach zaledwie godziny po podpisaniu kontraktu, czyli we wtorkowym spotkaniu Ligi Mistrzów z Young Boys Berno. Za jednym razem wrzuciłby na minę Polaka i jednocześnie stracił Penę.

Na pierwszy występ naszego rodaka w barwach Barcelony trzeba będzie poczekać, Szczęsny najpierw musi wrócić do treningów i udowodnić swoją wartość. To, że nie dostanie miejsca w "11" za samo nazwisko świadczy o tym, że trafia pod skrzydła poważnego trenera, jeśli do tej pory ktoś miał co do tego wątpliwości.

A to właśnie Flick jest największą nadzieją kibiców Blaugrany, że w obecnym sezonie drużyna powalczy z Realem Madryt czy Atletico o tytuł mistrza Hiszpanii i zajdzie wysoko w Champions League.

Początek sezonu, choć ostatnio naznaczony porażkami z AS Monaco (1:2) i Osasuną Pampeluna (2:4) pokazał, że wybory Niemca dot. personaliów i sposobu gry mają sens. Co prawda zespół jest przetrzebiony kontuzjami, to pomysł Flicka dot. choćby nowej pozycji dla Raphinhi, stawianie na Pablo Torre, Marca Casado czy gra Roberta Lewandowskiego sprawiły, że to FC Barcelona jest obecnie liderem tabeli La Liga.

Czy siła drużyny jest na tyle duża, by zakończyć sezon z tarczą, a nie na niej? Tego jeszcze nie wiadomo.

Wiadomo jednak, że ze Szczęsnym w składzie będzie o to łatwiej, co do tego nie mam wątpliwości. A gdy już ten wywalczy miejsce w podstawowym składzie, już z niego nie wypadnie.

Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty