Przed własną publicznością reprezentacja Polski nie sprawiła niespodzianki. Drużyna prowadzona przez Michała Probierza przegrała 1:3 z Portugalią w Lidze Narodów UEFA. Autorem jedynego gola dla gospodarzy był Piotr Zieliński.
W pełnym wymiarze czasowym na PGE Narodowym wystąpił Paweł Dawidowicz. Środkowy obrońca był w pewnym stopniu rozczarowany, ponieważ liczył na to, że Biało-Czerwoni zdołają wywalczyć remis w Warszawie.
- Jak strzeliliśmy na 1:2, to było widać, że ruszyliśmy. Nie wiem czy karny był, czy nie - to nieważne. Szkoda, bo w takim momencie musieliśmy się trochę odkryć, skontrowali nas i zamknęli mecz. Trybuny ruszyły, my ruszyliśmy i czuć było, że może stać się coś więcej - spostrzegł Dawidowicz w rozmowie z Mają Strzelczyk.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Przyszedł na konferencję z pupilem. Miał ważny powód
Po stronie Portugalczyków postacią wyróżniającą się był Rafael Leao. Skrzydłowy w 37. minucie przeprowadził indywidualną akcję i trafił w słupek, natomiast formalności dopełnił Cristiano Ronaldo.
- Leao drugą bramkę chyba sam zrobił. Wiadomo, piłkarz światowej klasy. Jeśli chodzi o Ronaldo, wszyscy na boisku są tacy sami. Ta druga bramka po prostu spadła mu niemożliwie pod nogi, odbiła się od słupka. Oni grali w piłkę, my nastawiliśmy się na kontrę. Mieliśmy swoje sytuacje, ale nic nie chciało wpaść. Jedna wpadła i poczuliśmy krew. Widać było, że oni się cofnęli, już nie byli tacy odważni, nie grali tak dobrze, ale nadzialiśmy się na kontrę i padła trochę nieszczęśliwa dla nas trzecia bramka - tłumaczył.
Dawidowicz ma świadomość, że gra defensywna reprezentacji Polski pozostawia wiele do życzenia. Przypomnijmy, że już we wtorek Polska zmierzy się z Chorwacją.
- Musimy jak najszybciej zapomnieć o meczu z Portugalią, ale trzeba zobaczyć skróty i wyciągnąć wnioski. Myślę, że musimy stać trochę bliżej siebie. Zawsze najlepsze drużyny cofają się blisko siebie i dopiero będąc przy piłce się rozszerzają - zauważył.