Cristiano Ronaldo jest największą gwiazdą portugalskiej drużyny i wciąż jednym z najlepszych piłkarzy na świecie. Nic więc dziwnego, że tłumy chciały zobaczyć na żywo, jak gra sławny sportowiec.
12 października jego reprezentacja nie miała większych trudności z pokonaniem Polski. Goście wygrali w Warszawie 3:1, a bramki zdobyli: w 26. minucie Bernardo Silva, w 37. minucie wspomniany Ronaldo, a wynik ustalił... Jan Bednarek, popisując się samobójczym trafieniem do własnej bramki. Jedynego gola dla Polski strzelił Piotr Zieliński w 78. minucie.
Ronaldo swoje trafienie celebrował w znany kibicom sposób. Wykonał naskok na dwie nogi i wykrzyknął „siuuu”, czyli wydłużoną wersję słowa „tak” (sim). Do jego okrzyku przyłączyli też polscy kibice, co było słychać nawet w transmisji.
ZOBACZ WIDEO: Nie, to nie Liga Mistrzów. Gol stadiony świata
- Kibice przyjeżdżają na stadion dla gwiazd. Tak samo dla Ronaldo, jak dla Roberta Lewandowskiego. Ronaldo jest legendą, może już w Polsce więcej razy nie zagrać, więc każdy kibic może wybrać - skomentował tę sytuację podczas konferencji trener Michał Probierz.
Sytuację związanej z przybyciem Portugalczyka do Warszawy skomentował Michał Listkiewicz w swoim felietonie dla "Super Expressu". Zakpił on z 39-letniego gwiazdora.
"Z wielkiej chmury często spada mały deszcz. Tak było, gdy tydzień temu rekordowa liczba widzów na Narodowym nie doczekała się spodziewanej uczty. Boski Ronaldo wykonał kilka przebieżek, strzelił bramkę, którą i teściowa by zdobyła z kilku metrów do pustaka, by po godzinie pójść po prysznic. Za wysokie to były dla nas progi, nawet gdy portugalski idol mocno się oszczędzał" - podsumował.
Ostatecznie reprezentacja Polski przegrała w Lidze Narodów UEFA z Portugalią, ale w kolejnym spotkaniu wywalczyła punkt z Chorwacją, remisując 3:3.