Robert Lewandowski w trakcie meczu Polski z Chorwacją (3:3) w Lidze Narodów UEFA w brutalny sposób został sfaulowany przez bramkarza gości Dominika Livakovicia. Chorwat wyprostowaną nogą zaatakował "Lewego" (więcej TUTAJ), za co słusznie - zdaniem większości obserwatorów - zobaczył czerwoną kartkę.
Kapitan Biało-Czerwonych szczęśliwie uniknął kontuzji, dokończył mecz na PGE Narodowym w Warszawie, ale po zawodach wyraźnie utykał. - Robert ma bardzo mocne i bardzo bolesne stłuczenie z krwiakiem - poinformował lekarz kadry Jacek Jaroszewski w rozmowie z goal.pl.
Uraz nie wyklucza Lewandowskiego z gry. Polak znalazł się w kadrze Barcy na niedzielne (20.10) spotkanie z Sevillą w La Liga (początek o godz. 21:00).
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Co za rzut! Ukryty talent młodej gwiazdy FC Barcelony
Legenda polskiego futbolu Antoni Szymanowski ma jednak inne zdanie ws. faulu Livakovicia. - Wszyscy ci, którzy komentowali tę sytuację, ganiąc tylko bramkarza i doszukując się jego złośliwości, są po prostu w błędzie. Odnoszę wrażenie, że Lewandowskiego nie można już nawet dotknąć, bo od razu robi się tragedię narodową - ocenił w rozmowie z Przeglądem Sportowym Onet.
Szymanowski wyjaśnił, że w jego karierze było wiele podobnych sytuacji i przeważnie wiedział, kiedy należy odpuścić. Dziwi go więc zachowanie Lewandowskiego, który - jego zdaniem - musiał zdawać sobie sprawę z tego, czym to będzie skutkować, jeśli nie odstawi nogi.
- Przecież było widać, że bramkarz znajdzie się pierwszy przy piłce. Był przodem do niej, widział tę sytuację lepiej niż Robert. Wystarczyło, żeby Lewandowski trochę zwolnił i do niczego by nie doszło. Jak ten bramkarz mógł zatrzymać nogę po wybiciu piłki, nie trącając nogi Lewandowskiego? - podsumował 82-krotny reprezentant Polski (w latach 1970-80).