Wiele emocji dostarczyło spotkanie reprezentacji Polski z Chorwacją w Lidze Narodów UEFA. Mecz zakończył się wynikiem 3:3, a nasi rywale kończyli rywalizację w osłabieniu. Czerwoną kartką ukarany został Dominik Livaković, który po wybiciu piłki sfaulował Roberta Lewandowskiego.
Z decyzją arbitra nie zgadza się selekcjoner reprezentacji Chorwacji, a wtórują mu tamtejsze media. Na ich łamach wypowiedział się chociażby były sędzia - Bruno Marić. Jego zdaniem bramkarz trafił w piłkę i to kapitan Biało-Czerwonych powinien bardziej uważać w tej sytuacji.
Odmiennej opinii jest Michał Listkiewicz, którego zapytaliśmy o ocenę tego zdarzenia i słuszność wykluczenia z gry bramkarza.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Messi i spółka świętowali. Mieli ku temu ważny powód
- Bramkarz nie cofnął nogi, jest tutaj podstawa do pokazania czerwonej kartki. Po wybiciu piłki jeszcze uniósł nogę i zaatakował Lewandowskiego. Livaković jest odpowiedzialny za to zdarzenie. Sędzia miał pełne prawo podjąć taką decyzję - powiedział ekspert.
Listkiewicz przyznał, że hiszpańskiemu arbitrowi momentami brakowało konsekwencji w prowadzeniu zawodów. Jednak w sytuacji, która wywołała największe emocje, trudno mieć do niego jakiekolwiek uwagi.
- Sędzia był trochę niekonsekwentny. Na początku meczu pozwalał zawodnikom na wiele, a z upływem czasu stawał się coraz bardziej drobiazgowy w swoim podejściu. Poziom tolerancji na różne wejścia trzeba trzymać. Jeżeli chodzi o czerwoną kartkę, to pretensje Chorwatów są nieuzasadnione - zakończył były sędzia międzynarodowy.