Maciej Smolewski: Mówi się, że gdyby nie Marcin Radzewicz to Polonia wcale nie osiągałaby takich wyników w tym sezonie. Pana rajdy, dośrodkowania i podania napsuły wiele krwi rywalom, a Polonii dała parę punktów...
Marcin Radzewicz: Uważam, że w dobrą grę Polonii każdy gracz włożył swoją cegiełkę. To, że zaliczyłem parę asyst i strzeliłem bramkę nie ma większego znaczenia. Inni przecież też mają takie wyniki, jak nie lepsze. W meczu gra cała drużyna... fakt, że wysiłki poszczególnych graczy się kumulują, więc dlatego to w miarę fajnie wygląda. Ale jeśli słychać takie opinie to ja się bardzo cieszę.
Czy trzy asysty i jeden gol na półmetku rozgrywek Pana zadowalają?
- Jest takie powiedzenie: "Nigdy nie jest tak dobrze, żeby nie mogło być lepiej". Było parę akcji, w których mogłem zachować się lepiej i dzięki temu na swoim koncie miałbym więcej tych bramek czy asyst. Nie rozpamiętuje jednak przeszłości, bo tak właśnie traktuje mecze, które rozegrałem w tej rundzie. Jestem w miarę zadowolony i będę szukał okazji w najbliższym meczu i spotkaniach przyszłej rundy, aby powiększyć swój dorobek punktowy.
Ale na początku rundy naprawdę Pan czarował. Jacek Trzeciak nawet śmiał się, że jest Pan gwiazdą drużyny, w końcu udzielał Pan długich wywiadów po meczach...
- Ja podchodzę spokojnie do takich wydarzeń. Znam swoje miejsce w szeregu... a to, że wyszło mi parę meczów? Myślę, że to wynik tego, że w każdym spotkaniu staram się grać lepiej niż w poprzednim. Wiadomo, czasami się to udaje, czasami nie. Ja w ogóle, generalnie, staram się z rundy na rundy grać na wyższym poziomie.
Piłkarze Polonii jednogłośnie mówią, że ich dobra forma wzięła się z dobrego przygotowania do sezonu. Treningi Jurija Szatałowa naprawdę dają takie efekty?
- Tak, myślę, że to zasługa trenera i naszej pracy. To cieszy, gdy dobra gra nie umyka uwadze dziennikarzy i kibiców. Gdy takie pozytywne zainteresowanie jest efektem dobrych treningów połączonych z odpowiednim podejściem do nich, to jest miło. Wtedy czuje się, że drużyna się rozwija, że wszystko idzie do przodu.
W zeszłym sezonie było zupełnie na odwrót - można nawet powiedzieć, że w jakiś sposób Polonia Pana nie doceniła i wtedy na pół roku zatrudnił Pana Piast Gliwice. W Bytomiu jednak szybko zrozumiano swój błąd i znowu Pan gra w Polonii...
- Ja bardzo chciałem grać w Polonii Bytom i cieszę się, że ta rozłąka z klubem trwała tak krótko. Tu mnie wszyscy znają, ja też się dobrze czuje w tym klubie... Fajnie, że ta sytuacja tak się skończyła. Okazało się, że mój powrót był dobry i dla mnie i dla klubu.
Natomiast w Gliwicach plują sobie w brodę, że Pana puścili...
Trudno jest mi się wypowiadać na ten temat, bo nie wiem co mówią w Gliwicach, a nawet co tam się dzieje. Więc nie będę nic mówił. Ważne jest to, że wróciłem do Polonii i to był dobry ruch. Mam nadzieję, że tu zostanę na dłużej. Z sezonu na sezon będziemy coraz wyżej w tabeli... Chcemy, żeby wszystko tutaj szło do przodu.
Ten sentyment do Polonii dał się zauważyć w wielu sytuacjach, nawet podczas wspomnianego pobytu w Gliwicach ciągle z rozrzewnieniem wspominał Pan o bytomskim klubie.
- Grałem w paru klubach, również w niższych ligach, ale faktycznie... mam jakiś sentyment do Polonii. Zawsze będę o niej ciepło myślał. Tu od samego początku wszystko mi się podobało; klub z historią, kibice... Inaczej się gra w takiej drużynie. Jest większe zainteresowanie, większa presja. Również w kraju - pojawiają się dziennikarze z całej Polski, jest i telewizja. Przychodzi nawet więcej rodziców z małymi chłopcami, którzy chcą grać w piłkę i zaczynać w Polonii. Tu jest taki klimat, fajnie wszystko wygląda. Polonia to klub z marką. Ostatnio jak byliśmy na obozie w Niemczech to przyjeżdżali Polacy tam mieszkający, kibice Polonii... Zrobiło to na mnie duże wrażenie.
W meczu przeciwko Odrze zagracie osłabieni, bo za kartki wypadł zarówno Killar i Sawala. To będzie znaczyło więcej pracy w obronie, szczególnie dla piłkarza grającego na takiej newralgicznej pozycji, jakimi są skrzydłowi?
- Zgadza się, może i będzie trochę trudniej... odpadł Lukas i Szymon, ale z drugiej strony jest szeroka kadra. Są przecież piłkarze, którzy ich zastąpią, którzy do tej pory czekali na potknięcie konkurenta na pozycję. Będą mieli szanse się wykazać. Wydaje mi się, że myślenie o tym, że ktoś tam wypadł i ktoś nie zagra, do niczego nie prowadzi... Trzeba ten mecz z Odrą wygrać i dobrze zakończyć tą rundę. Będziemy mieli 26 punktów i spokojną zimę, a na wiosnę... kontakt z czołówką.
A jak w szatni odbieracie tego rywala? W końcu Odra to "czerwona latarnia" ekstraklasy...
- Ten mecz będzie bardzo ważny dla Odry, ona walczy o życie, a czasu coraz mniej. Za to my będziemy chcieli wygrać dla kibiców. Co do ich gry - będziemy ją dopiero analizować, ale myślę, że dobrze ich rozpracujemy, tak jak i Bełchatów. Co mogę powiedzieć? Zmienił się u nich trener, już któryś z kolei... ostatnio nie zachwycali grą, szczęścia też im brakowało - wystarczy przypomnieć ostatni mecz z Jagiellonią. Jednak nasza ekstraklasa jest taka, że każdy z każdym może wygrać. Przyjeżdżają faworyci i dostają "baty". My na GKS też jechaliśmy skazywani na pożarcie, bo Bełchatów jest "rozpędzony". I co? Okazało się, że nie taki diabeł straszny... Odra będzie walczyć, bo mają trochę tych punktów do wydarcia. My mamy przewagę punktową i zagramy spokojniej od nich. Myślę, że bardzo ważne dla ich gry jest ta zmiana trenera. Przyszedł do nich dobry fachowiec i w krótkim czasie tchnął ducha i sprawił, że ta drużyna będzie walczyć. Trener potrafi, ma naprawdę duży wpływ, szczególnie w sferze mentalnej.