Cléber znów w Wiśle, czyli powrót ojca

We wtorek krakowska Wisła pochwaliła się podpisaniem kontraktu z Brazylijczykiem Cléberem, który po niespełna rocznej przerwie wraca do polskiej ligi. Ten 35-letni zawodnik ma być znów nie tylko wiodącą postacią na murawie, ale przede wszystkim poza nią.

Guedes de Lima Cléber trafił do polskiej ligi z Portugalii latem 2006 roku. Wcześniej reprezentował barwy Vitórii SC Guimarães. Miał tam pewną pozycję, a mimo to wybrał ofertę Wisły Kraków. Tym bardziej mogło wyglądać to dziwnie, że kilka miesięcy wcześniej Vitória łatwo poradziła sobie w dwumeczu Pucharu UEFA z Wisłą (3:0 i 1:0), a Cléber strzelił jedną z bramek.

Gola zdobył też w debiucie w barwach Białej Gwiazdy, kiedy to jego trafienie z jedenastki dało Wiśle wygraną 1:0 nad Górnikiem Zabrze. Brazylijczyk szybko wyrobił sobie solidną markę, ale nie ma się co dziwić. Dał się bowiem od razu poznać jako piłkarz ze wszech miar profesjonalny. Na treningach pojawiał się pierwszy, a schodził z nich ostatni. I choć do Wisły przyszedł już jako gracz 32-letni, to formą fizyczną bił na głowę wielu młodszych zawodników.

Jego bramka zapewniła Wiśle historyczne zwycięstwo nad Barceloną w grze o Ligę Mistrzów. Cléber piękną główką pokonał Víctora Valdésa i choć wygrana przy Reymonta 1:0 nic Wiśle nie dała, wszak krakowianie przegrali w pierwszy meczu na Camp Nou 0:4, to nigdy wcześniej polski zespół nie ograł Dumy Katalonii. Tak więc nie tylko w klubowych, ale i w polskich annałach Cléber zapisał się na stałe.

Co równie ważne, Cléber wraz ze swoją rodziną - żoną i dwójką synów - znakomicie czuje się w Polsce. Na tyle dobrze, że nie rozważa wyprowadzki z naszego kraju, nawet po zakończeniu kariery. Gdy więc w marcu przyszła oferta z Tereka Grozny, Cléber z niej skorzystał, ale jego żona i dzieci... nie.

Gdy w marcu za około 300 tys. euro Cléber przechodził do czeczeńskiego zespołu, wśród kibiców Białej Gwiazdy zawrzało. Dla nich było oczywistym, że w walce o mistrzostwo Polski Wisła zwyczajnie pasuje. Na niewiele zdawało się tłumaczenie, że dla klubu i samego zawodnika oferta z Tereka to znakomity interes. Cléber trafił bowiem do Krakowa z kartą zawodniczą w ręku, więc nikt nie musiał za niego płacić ani złotówki. A Rosjanie płacili w gotówce, oferując samemu zawodnikowi kontrakt z gatunku lukratywnych.

Cléber, jak to miał w zwyczaju, już w debiucie strzelił dla swojej nowej drużyny bramkę - w 90. minucie dającą zwycięstwo 1:0. Z marszu stał się więc ulubieńcem fanatycznych kibiców z Czeczenii.

Potem wiodło mu się różnie i choć był podstawowym zawodnikiem Tereka, to kontuzja sprawiła, że wystąpił tylko w 18 meczach. Największym kłopotem Clébera była jednak rozłąka z rodziną. Tym samym z Rosji płynęły sygnały, że zawodnik najchętniej... wróciłby jak najszybciej do Wisły.

Tak też się stało. Po jednym sezonie w lidze rosyjskiej, gdzie gra się systemem wiosna - jesień, Cléber rozwiązał umowę, która miała obowiązywać jeszcze przez rok i, choć miał oferty z innych polskich klubów oraz z Portugalii, wybrał tą z Krakowa, gdzie znów trafił jako zawodnik z kartą na ręku.

- Dziękuję, że klub i prezes otworzyli mi drzwi. Wracam do domu - mówił szczęśliwy Cléber i przyznać trzeba, że to wyjątkowe słowa z ust Brazylijczyka, bo wyglądało to tak jakby po wieloletniej tułaczce do swojego zespołu wracał wychowanek.

Cléber podpisał z Wisłą roczną umowę, ale z góry zapowiedział, że... niekoniecznie musi się z niej wywiązać. To także świadczy o jego profesjonalizmie.

- Jeśli będę miał ku temu warunki, to mogę grać dłużej niż rok, ale muszę być względem siebie krytyczny. Jeżeli będę się źle czuł, to skończę z grą w piłkę nożną. Zresztą to może stać się już za sześć miesięcy - zapowiedział piłkarz.

Dla działaczy i trenerów Wisły nie ma to jednak aż tak dużego znaczenia, bo rolę Clébera widzą także w działalności wychowawczej.

- Liczymy, że Cléber będzie przykładem dla naszych młodszych zawodników: Patryka Małeckiego czy Sebastiana Leszczaka - życzył sobie prezes Wisły Kraków SA, Marek Wilczek.

Także i na to swoją odpowiedź ma zawodnik. - Trzeba to pokazywać czynami, a nie słowami - stwierdził. Do takiego podejścia komentarz jest chyba zbyteczny. Bo widać, że Cléber nie wraca do Krakowa na "sportową emeryturę", ale rzeczywiście chce coś dla klubu z ulicy Reymonta zrobić. Tym bardziej, że zapowiada, iż po zakończeniu kariery najchętniej podjąłby się pracy w Wiśle.

Można więc śmiało powiedzieć, że do drużyny aktualnego mistrza Polski wraca prawdziwy "ojciec". Tym samym trener Maciej Skorża, który przy kontuzjach Arkadiusza Głowackiego czy Radosława Sobolewskiego narzekał ostatnio na brak lidera w zespole - zyskał kto wie, czy nie coś więcej. "Klebi" bowiem ma szansę stać się kimś o wiele bardziej znaczącym.

Źródło artykułu: