Rzut karny, który zmienił oblicze pierwszego meczu
Pierwsze spotkanie w Bukareszcie Biało-Czerwone wygrały 2:1, choć jego losy na swoją korzyść przechyliły dopiero w ostatnich 20 minutach po bramkach Natalii Padilli-Bidas oraz Ewy Pajor.
- Najlepiej było, jakbyśmy już myśleli do przodu, ale jestem świadoma, że zawsze idziemy do przodu, a myślimy do tyłu. Piłka nożna w ogóle składa się z momentów. Najważniejsze jest to, żeby te momenty dobrze odczytywać i je wykorzystywać. My oczywiście sprowokowaliśmy sytuację, po której straciliśmy bramkę, ale moim zdaniem ten rzut karny i wszystko to, co się działo, nas zbudowało. I w sumie my potrzebowaliśmy takiego momentu, żeby coś obronić - przyznała na konferencji prasowej Nina Patalon.
Warto zatem nakreślić kontekst pierwszego spotkania - od 18. minuty to Rumunki prowadziły, gdy Ioana Balaceanu wykorzystała nieporozumienie polskiej defensywy. Ponadto w 55. minucie rywalki miały rzut karny, ale obroniła go Kinga Szemik.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ to wymyślił! Gol bezpośrednio z rzutu rożnego
- Może słowo "wygrać" w tym momencie trochę brzmi inaczej, ale ten obroniony rzut karny, to był sygnał - że "trzeba grać do końca", że "macie jeszcze dużo czasu", "zachowajcie spokój", "jesteście naprawdę bardzo dobrym zespołem". Mecz może się układać różnie, więc bez względu na to, kto jest po drugiej stronie, trzeba się skupić na sobie, być skoncentrowanym, bo tylko wtedy po końcowym gwizdku możemy być szczęśliwi - powiedziała trener reprezentacji Polski kobiet.
- Więc ja myślę, że najwięcej wiary i odwagi właśnie dał nam ten obroniony przez Kingę rzut karny. I trudno mi powiedzieć, jakie wtedy dziewczyny mają myśli w głowie, ale ja byłam akurat dziwnie spokojna, bo ten rzut karny był jeszcze sprawdzany, był jeszcze VAR, więc myślę, że Kinga też miała dużo czasu, żeby się przygotować oraz skoncentrować, a analizę też przeciwnika znała. Ja zawsze wierzę do końca i myślę, że nasz zespół jest dokładnie taki sam. Banalnie można powiedzieć, że mecz można wygrać, zremisować lub przegrać, aczkolwiek wierzyć trzeba zawsze do końca, bez względu na to, co się działo na boisku - uważa selekcjonerka.
"Błędy się zdarzają"
Przed dwoma laty 11 listopada reprezentacje Polski i Rumunii spotkały się ze sobą w meczu towarzyskim w Ostrowcu Świętokrzyskim. Choć oczywiście kadry zespołów nieco się różniły, nasze panie wygrały wówczas 6:0. Taki lub podobny rezultat w rewanżu z pewnością podbudowałby zespół przed potencjalną drugą rundą, ale czy jest możliwy do osiągnięcia?
- To jest moment, kiedy my musimy przede wszystkim być skupieni na sobie i na meczu z Rumunią. Nie możemy wybiegać do przodu, nic innego nie powinno nas interesować, tylko nasz plan, nasze założenia i pełna koncentracja na tym, co będzie we wtorek. Myślę, że to jest najważniejsze, a ten zespół ma bardzo dużo rozwiązań i kreatywności, także jeżeli chodzi o nasz model gry. Kwestia realizacji - uważa Nina Patalon.
Z drugiej strony obrona reprezentacji Polski od kilku meczów nie ustrzega się błędów - m.in. takich, jak w 16. minucie spotkania w Rumunii, kiedy po podaniu od Pauliny Dudek za plecami Emilii Szymczak pojawiła się rywalka i zabrała jej piłkę na 30. metrze.
- My gramy na tyle ofensywnie, że takie rzeczy mogą się przydarzyć. Natomiast musimy zawsze tę jedną bramkę być przed przeciwnikiem i musimy cały czas trzymać się planu. Jeżeli to będziemy robić, czyli skupimy się przede wszystkim na sobie, to jestem przekonana, że ten mecz będzie zdecydowanie lepszy - twierdzi trener polskiej kadry.
I dodała: - Pamiętajcie, że jeśli gramy naprawdę bardzo ofensywnie, to strata piłki jest czymś, co się w piłce nożnej zdarza. Najważniejsze jest, jak zareagujesz, jak zaasekurujesz. Nawet po stracie bramki, zareagowaliśmy tym, że strzeliliśmy dwie. I pierwszy raz w historii ta reprezentacja wygrała mecz, przegrywając go. Myślę, że to też jest tu ważne.
#GdańskNaRekord
Od 30 sierpnia wiemy, że przez trzy najbliższe lata domem kobiecej reprezentacji Polski będzie Polsat Plus Arena Gdańsk. Wtorkowe starcie z Rumunią będzie pierwszym odkąd PZPN podpisał umowę z gdańskim magistratem.
- My naprawdę chcemy tu zagrać. Mamy fantastyczny stadion. Tu zaczynaliśmy kilka lat temu eliminacje Euro. Dobrze się czujemy, mamy swój dom, a większość naszych zgrupowań była organizowana tutaj. Znamy Gdańsk bardzo dobrze i wszyscy czekamy na to spotkanie. Te mecze są naprawdę bardzo wyczekiwane przez nas jako zespół i wszystkich współpracujących - przyznała Patalon.
We wrześniu 2021 roku Polki zagrały w Gdańsku po raz ostatni. Wówczas w eliminacjach Mistrzostw Europy zremisowały z Belgijkami 1:1. Spotkanie z trybun obejrzało 8011 widzów, co jest póki co rekordem na meczu kobiecej piłki w naszym kraju. Wciąż trwa akcja #GdańskNaRekord, by najbliższym starciem z Rumunkami poprawić tę najlepszą frekwencję.
- Musimy mieć świadomość, że to są historyczne mecze. Zespół, który awansował do dywizji A, po raz pierwszy w historii zagra w barażach. Trzeba być szczęśliwym, że dotarliśmy do tego miejsca i zrobiliśmy bardzo dużo rzeczy dla polskiej piłki. To przykład dla młodych adeptek futbolu. A jeśli stadion się będzie zapełniał, to będzie kawał historii. Te zawodniczki też są jej częścią i chcą dalej ją tworzyć - zapewnia trener reprezentacji Polski.
Rewanżowe spotkanie Biało-Czerwonych z Rumunią w I rundzie baraży o awans na Euro 2025 rozpocznie się we wtorek 29 października o godzinie 18:00. Transmisja w TVP Sport.