Nie tak wyobrażał sobie poniedziałkowy wieczór Vinicius Junior. Brazylijczyk był pewny, że tego dnia w Paryżu odbierze Złotą Piłkę.
Ostatecznie plebiscyt "France Football" i UEFA na najlepszego piłkarza roku wygrał jednak Rodri. Sam Vinicius i działacze Realu Madryt byli na tyle zaskoczeni i wściekli, że gdy otrzymali przeciek z wynikami odwołali w ostatniej chwili przylot do Madrytu.
Z takiego rozstrzygnięcia powinien cieszyć się Radosław Kałużny. Były reprezentant Polski jeszcze przed wynikami plebiscytu nie ukrywał, że nie jest zwolennikiem stylu gry, jaki preferuje Vinicius. Czy zatem w poniedziałek spełniło się jego marzenie?
- No nie, moje marzenia są zupełnie inne. To, czy dostanie Złotą Piłkę Vinicius, Rodri czy Grzegorz Lato, zupełnie mnie nie grzało. (śmiech) Generalnie nie rozumiem skali zamieszania związanego ze zwycięzcą Złotej Piłki. Miał niby wygrać Vinicius, a ostatecznie zwyciężył Rodri. Nie wiem, może łomot, jaki Real dostał od Barcelony w zeszły weekend, miał jakiś wpływ. Viniciusa zwyczajnie nie lubię, pewnie też za jego prowokujący styl bycia - powiedział Kałużny w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego Onet".
W tej samej rozmowie były reprezentant Polski zwrócił uwagę, że swoim występem w El Clasico (zwycięstwo FC Barcelony z Realem Madryt aż 4:0 na wyjeździe) Robert Lewandowski (strzelił dwa gole) zwiększył swoje szanse na Złotą Piłkę w przyszłym roku.
- "Lewy" jest niewiarygodny, a to, co zrobił, jak zagrał, co strzelił w El Clasico, sprawia, że zaczął pracować na Złotą Piłkę. Ależ to byłaby historia. Do niej nie wystarczą jednak gole w Madrycie. Potrzeba trofeum - podkreślił rozmówca.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Hit internetu. Nagrali Lewandowskiego z "synami"