Chwilo trwaj. Polskie zespoły są niepokonane w Lidze Konferencji. Legia zajmuje drugie miejsce w tabeli, a Jagiellonia depcze jej po piętach. Lepszego początku rozgrywek w wykonaniu zespołów z PKO Ekstraklasy nie dało się wyśnić.
W czwartek mistrzowie Polski pewnie pokonali najlepszy norweski zespół z ubiegłego sezonu, choć to rywale byli nieznacznym faworytem. - Wierzyłem w młodszych kolegów i ich sukces, po passie, którą notują od września. Jagiellonia jest nie do pokonania w PKO Ekstraklasie i Lidze Konferencji. Kiedy więc miała ograć Molde FK w przekonujący sposób, jak nie teraz? - mówi WP SportoweFakty Tomasz Frankowski, były napastnik Jagiellonii Białystok.
- Norwegowie dysponują bardzo młodym składem. Wydawało mi się, że jeśli Jagiellonia narzuci swój styl gry i niesiona dopingiem kibiców, będzie w stanie powalczyć o zwycięstwo. Może nie 3:0. Sprawne oko mogło dostrzec, że od 15. do 60. minuty pachniało bramką wyrównującą. Białostoczanie natomiast od nieszczęsnego meczu z Lechem uszczelnili defensywę i nie tracą tak łatwo goli. To pozwoliło im zachować czyste konto. Końcówka należała do mistrzów Polski. Gdyby szczęście im dopisało, mogli wygrać jeszcze dwoma golami wyżej - dodaje czwarty najskuteczniejszy strzelec w historii PKO Ekstraklasy.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Kompromitacja bramkarza. Kuriozalny gol w Meksyku
Awans do kolejnej rundy formalnością?
Białostoczanie mają wielką szansę, by zakończyć fazę grupową Ligi Konferencji w gronie najlepszych ośmiu drużyn. Wówczas od razu awansują do 1/8 finału rozgrywek. - Dlatego jest o co walczyć. Nie należy spoczywać na laurach. Zawsze jestem optymistą. Kolejni rywale są w zasięgu. Może nie będę przepowiadał kompletu zwycięstw w fazie grupowej, ale dwie wygrane z trzech są wysoce prawdopodobne. Prawdopodobieństwo zajęcia lokaty w czołowej ósemce fazy grupowej rośnie z każdą chwilą. Nie wyobrażam sobie, żeby Jagiellonii mogło zabraknąć w kolejnej rundzie Ligi Konferencji - podkreśla 22-krotny reprezentant Polski.
- Format UEFA na początku nie był dla wszystkich zrozumiały, ale chyba przypadł do gustu większości kibiców. Ciągle gra się o coś. To mobilizuje zespoły, czego Jagiellonia jest żywym przykładem. Choć to najniższy szczebel europejskich pucharów, gra białostoczan cieszy oko, jak i zajmowana przez nich pozycja w tabeli - kontynuuje ekspert.
O falstarcie z początku sezonu wszyscy już zapomnieli. Jagiellonia przegrała oba mecze w eliminacjach do Ligi Mistrzów z FK Bodo/Glimt. Później została rozgromiona przez Ajax Amsterdam w dwumeczu o udział w Lidze Europy. Na początku sezonu PKO Ekstraklasy poniosła także klęskę w Poznaniu z Lechem, przegrywając przy Bułgarskiej 0:5.
Przed Rakowem twardy orzech do zgryzienia
Kłopoty mistrzów Polski to już przeszłość. Białostoczanie wygrali 7 ostatnich meczów i są niepokonani od połowy września.
- Gra wygląda zdecydowanie lepiej niż na początku sezonu, co dobrze rokuje przed kolejnymi meczami. Jagiellonia przypomina ten zespół, który zdobywał w poprzednim sezonie mistrzostwo Polski.
Już w niedzielę Jagiellonia w meczu na szczycie podejmie Raków. Częstochowianie zajmują trzecie miejsce w ligowej tabeli i tracą do białostoczan tylko punkt. Zespół Adriana Siemieńca jest sklasyfikowany na drugim miejscu.
- Uważam że to białostoczanie będą faworytami z Rakowem. Oczywiście nie odbieram szans drużynie z Częstochowy, piłka nożna pisze różne scenariusze. Możliwy jest nawet scenariusz, że goście przywiozą do domu trzy punkty. Niemniej argumenty są po stronie Jagiellonii. Gra u siebie, jest najlepszą polską drużyną z minionego sezonu i w tym również zajmuje wyższe miejsce w ligowej tabeli - podsumowuje Tomasz Frankowski.
Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
Jagiellonia Białystok - Raków Częstochowa w niedzielę (10.11 o godz. 14:45). Relacja NA ŻYWO w serwisie WP SportoweFakty.