Szymon Marciniak kilka lat temu wskoczył do światowej czołówki sędziów na świecie, a dla wielu jest najlepszy w swoich fachu. Nawet i jemu zdarzają się wpadki. Tak też było w miniony weekend. 43-latek ustrzegł się błędów w trakcie hitu PKO Ekstraklasy Lech Poznań - Legia Warszawa (5:2), ale podpadł czymś innym.
Dzień wcześniej obsługiwał system VAR w meczu Widzew Łódź - Zagłębie Lubin (2:0). W niedzielę musiał być w Poznaniu i na hit postanowił pojechać prosto ze swojego domu w Płocku. To był błąd, bo na trasie wystąpiły problemy i Marciniak utknął w korku.
Niewiele brakowało, a konieczna byłaby zmiana sędziego w ostatniej chwili. Jeden z najlepszych arbitrów na świecie pojawił się na stadionie o 16:50, czyli 45 minut przed pierwszym gwizdkiem. Oburzony tym faktem jest Zbigniew Boniek.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Kompromitacja bramkarza. Kuriozalny gol w Meksyku
- To jest nie do pomyślenia! Marciniakowi nikt nic nie powie. To jest błąd! Szymon, ty jedziesz na mecz, który jest o 17:30. Ja chcę, żebyś był w Poznaniu o 11:00. Napij się kawki, weź sobie coś lekkiego na obiad, zrelaksuj się... Co by było, gdyby zamiast o 16:50 przyjechał o 17:45? Totalna kompromitacja! - powiedział były prezes PZPN w kanale Prawda Futbolu.
"Zibi" nie widzi żadnego usprawiedliwienia. Szczególnie w przypadku sędziego tak doświadczonego. Legenda futbolu dodaje, że całe zamieszanie mogło także odbić się na zdrowiu Marciniaka.
- Pewne rzeczy trzeba przewidywać. Mądrość zarządzania polega na antycypacji. Nie wyobrażam sobie, że sędzia przyjeżdża na stadion 40 czy 30 minut przed meczem. Szymon jest na tyle dobry, że sobie dał radę. Ale przecież wcześniej miał problem z mięśniem, a w drodze był przez dwie godziny. Całe szczęście, że nic w tym meczu go nie zaskoczyło - dodaje Boniek.
Lech pewnie pokonał na własnym stadionie Legię. Na szczęście sędzia znalazł się w cieniu piłkarzy, którzy stworzyli świetne widowisko. "Kolejorz" wygrał 5:2 i zachował pozycję lidera PKO Ekstraklasy.