Choć w 2024 roku Robert Lewandowski nie strzelił w reprezentacji Polski gola z gry (tylko dwie bramki z rzutów karnych), jego nieobecność na zgrupowaniu kadry przed meczami z Portugalią i Szkocją w Lidze Narodów UEFA to duży problem dla Michała Probierza.
Selekcjoner będzie miał spory ból głowy z wyborem zastępcy kapitana Biało-Czerwonych. Choć trener ma do dyspozycji jeszcze trzech innych napastników, to ich statystyki w tym roku wyglądają - delikatnie rzecz ujmując - po prostu źle.
W mijającym roku Adam Buksa, Krzysztof Piątek i Karol Świderski strzelili w narodowych barwach tylko po jednym golu. Buksa i Piątek trafiali na EURO 2024 (z Holandią i Austrią), a snajper Charlotte FC w sparingowym spotkaniu przed mistrzostwami Europy z Turcją.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Kompromitacja bramkarza. Kuriozalny gol w Meksyku
Na dodatek w ostatnich tygodniach żaden z nich nie prezentuje nadzwyczajnej formy.
Świderski miał świetny okres w klubie na przełomie września i października, gdy strzelił cztery gole w trzech spotkaniach, ale potem w trzech kolejnych nie trafił do siatki i zrobił to dopiero w ostatnim meczu przeciwko Orlando City.
Z kolei Buksa przez ostatnie 2,5 miesiąca w Midtjylland strzelił tylko jednego gola.
Najlepiej z tej trójki prezentuje się Piątek, który w tym sezonie strzelił we wszystkich rozgrywkach już 12 goli dla Basaksehiru Stambuł.
Na kogo postawi Michał Probierz? Były kapitan reprezentacji Polski Jacek Bąk nie ma swojego faworyta i obrazowo przedstawia sytuację z pozostałymi napastnikami kadry.
- Powiem tak: to rzut monetą. Może najbardziej pasuje mi Adam Buksa, ale naprawdę to trochę jak losowanie. Decydująca będzie postawa na treningach, co zobaczy podczas nich selekcjoner. Na pewno nikomu z nich nie będzie łatwo, zagramy przecież na wyjeździe z Portugalią, a Szkocja też jest niewygodnym rywalem - mówi nam Jacek Bąk.
Według 96-krotnego reprezentanta Polski brak napastnika FC Barcelony to okazja dla kibiców, by przyzwyczaili się do stałej - wkrótce - nieobecności najlepszego polskiego napastnika.
- Jest to szansa dla pozostałych atakujących, bo niedługo Robert nie będzie już grał w reprezentacji i będziemy sobie musieli radzić bez niego. Musimy się do tego przyzwyczajać, choć oczywiście, niech on gra w kadrze jak najdłużej. Jestem bardzo ciekawy, jak będziemy wyglądali w tych najbliższych spotkaniach bez niego - mówi Bąk.
Wiele komentarzy wywołały w ostatnich godzinach słowa Zbigniewa Bońka, który na kanale Prawda Futbolu dał do zrozumienia, że nie jest do końca przekonany, czy kontuzja pleców Lewandowskiego jest tak poważna, żeby wyeliminowała go z gry w meczach kadry.
- Ja oglądałem cały mecz (Barcelony z Realem Sociedad w La Liga 0:1 - przyp. red.) i nic nie widziałem. Co było nie tak? Mi się zawsze wydaje, że takie kontuzje po meczu są trochę takie dziwne. No ale nikt nie mówi, że Robert musi umieć się sobą zarządzać. Ma 36 lat. Zapewne go te plecy pobolewają troszeczkę, bo tam wcześniej też coś z nimi miał, jak sam mówił. Pewnie sobie trochę odpuszcza... - ocenił były prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej.
- Do tej pory Robert był na każde zawołanie, zawsze przyjeżdżał, więc nie wierzę, że ta kontuzja jest wymyślona - komentuje słowa Bońka były obrońca m.in. Olympique Lyon i RC Lens.
Atak atakiem, jednak najważniejszym zadaniem selekcjonera i jego piłkarzy będzie poprawa gry defensywnej. Tylko w czterech meczach Ligi Narodów Biało-Czerwoni stracili aż osiem goli, a obrona dosłownie przeciekała.
- Bez wątpienia, to kluczowe dla kadry. Selekcjoner trzyma się tego, by grać w systemie 1-3-5-2, choć widać, że to nie zdaje egzaminu. No nic, trzymam kciuki, żeby w końcu nastąpiła jakaś poprawa - mówi były wieloletni obrońca, uczestnik dwóch finałów mistrzostw świata i mistrzostw Europy.
Wśród ekspertów od miesięcy trwa dyskusja, czy selekcjoner nie powinien się zastanowić nad zmianą systemu gry. Probierz stawia na grę z trzema środkowymi obrońcami, co jednak przy braku lidera z prawdziwego zdarzenia nie staje się atutem zespołu.
Zwolennikiem innego ustawienia jest także Bąk. Przekonuje jednak, że trener nadal będzie trzymał się swojej wizji.
- Czy dojdzie do zmiany systemu? Nie wierzę w to. Osobiście uważam, że najlepszym wyjściem byłaby gra z czwórką w linii. Choć i tak to wszystko powinno być ruchome i zależne od rywala z którym gramy - podsumowuje.
Mecz Portugalia - Polska już w najbliższy piątek w Porto (godz. 20:45). Z kolei trzy dni później w Warszawie o tej samej godzinie rozpocznie się starcie Biało-Czerwonych ze Szkocją.
Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty