Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: Co zmieniło się w twoim życiu, że po kilku latach znowu regularnie strzelasz gole?
Krzysztof Piątek, napastnik Basaksehiru: Trafiłem do zespołu, która gra ofensywnie, atakuje, operuje piłką. To stwarza mi więcej okazji bramkowych. Znalazłem też swój rytm przygotowań do meczu. To pewne rytuały, które pozwalają mi dobrze wejść w spotkanie, a później zregenerować się po meczu. Trafiłem w punkt z formą fizyczną i to przenosi się na boisko. Wydaje mi się, że pod względem piłkarskim i fizycznym wyglądam teraz lepiej niż w poprzednich sezonach.
A zmiana ligi też miała znaczenie?
W ostatnim czasie we Włoszech byłem trochę "trybikiem" w machinie. Musiałem dostosować się do taktyki i zespołu. W Salernitanie nie graliśmy ofensywnie. Byliśmy nastawieni na kontry, głównie na głęboką defensywę. Ja dodatkowo trafiłem do zespołu pod koniec okna transferowego i tym pierwszym napastnikiem wdrożonym do planu trenera był Boulaye Dia. To na nim opierała się ofensywa.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Kompromitacja bramkarza. Kuriozalny gol w Meksyku
Ty, jako napastnik strzelający wcześniej gole seriami, musiałeś być nieźle wkurzony, że nagle kończysz sezon z ledwie kilkoma bramkami.
Płaciłem za to, że czekałem do końca okna transferowego, by zmienić klub. To działo się w czasach, gdy miałem kontrakt z Herthą Berlin. Liczyłem, że trafi się lepsza oferta, ale wyszło, jak wyszło. Wiem, jakie popełniłem błędy. Lepiej być tam, gdzie cię chcą od początku, a nie dokooptowują na ostatnią chwilę. Poza tym, w Salernitanie w ustawieniu 1-3-5-2 byłem napastnikiem od brudnej roboty. Dobrze, że szybko zmieniłem klub i trafiłem do Turcji. W Basaksehirze przepracowałem cały okres przygotowawczy i poznałem drużynę. Choć początki nie były łatwe.
Były nawet bardzo trudne. W ciągu pierwszych trzech miesięcy w Turcji wygraliście zaledwie dwa spotkania, a ty czekałeś na gola w lidze do 11. kolejki.
Sprowadził mnie trener, który w zasadzie był na wylocie. Przegrał kilka pierwszych meczów i stracił pracę. Było sporo chaosu dookoła drużyny, zwłaszcza pod względem organizacyjnym. Nie było spokoju i już latem przeczuwałem, że źle wejdziemy w sezon. Na szczęście jednak odbiliśmy się i wywalczyliśmy awans do europejskich pucharów.
Zanim jednak się odblokowałeś zastanawiałeś się, dlaczego w kolejnym klubie ci nie idzie? Po odejściu z Milanu nie mogłeś "odpalić" w Hercie, Fiorentinie i Salernitanie.
Bardziej myślałem o tym, jaką pracę wykonałem w okresie przygotowawczym, jak prezentuję się podczas treningów i byłem przekonany, że gole za chwilę przyjdą. Jestem takim typem napastnika, że mogę zaciąć się na kilka spotkań, a później strzelę sześć, siedem goli w trzech meczach. Widziałem, jak to wygląda od środka i skąd biorą się pewne rzeczy. Byłem spokojny o to, że sytuacja się odwróci.
Zacząłeś też pracować z psychologiem.
Mniej więcej po odejściu z Fiorentiny, czyli latem 2022 roku, podjąłem współpracę ze specjalistą. Miałem wtedy trudny moment, potrzebowałem poukładać sobie pewne sprawy w głowie. Nie chodziło nawet o typowo sportowe kwestie. Bardziej życiowe. Potrzebowałem tego, by odpowiednio funkcjonować w codziennym życiu.
Co masz na myśli?
Wyglądało to tak, że psycholog poznał moją przeszłość, cofnęliśmy się do czasów dzieciństwa. Opowiedziałem mu, jak wygląda teraźniejszość i jak widzę swoją przyszłość. Zaczęliśmy proces układania spraw, przepracowywania pewnych tematów, które siedziały we mnie. Mówię ogólnie, bo są to osobiste sprawy i nie chcę się publicznie uzewnętrzniać.
Planujesz jeszcze rzucić się na podbój czołowych lig w Europie?
W momencie podpisania kontraktu z Basaksehirem powiedziałem sobie jedno zdanie: nie wywieram na sobie presji. Czy będzie dobrze, czy źle, chcę grać w piłkę. Podpisałem umowę na trzy lata, strzelam gole, gram regularnie i łapię ten moment. Żyje mi się dobrze w Turcji i nie wybiegam w przyszłość.
A chciałbyś wrócić do Włoch?
Fajnie mi się tam grało, mieszkało. Przeżyłem we Włoszech świetne chwile, ale dziś nie mam już takiego parcia, że muszę tam wrócić. Wcześniej tak myślałem będąc choćby w Niemczech. Odchodząc z Herthy Berlin wybrałem wypożyczenie do Fiorentiny, choć miałem kilka bardzo fajnych ofert z innych krajów. To być może był błąd, ale chciałem za wszelką cenę znowu występować w Serie A. Jeżeli w przyszłości dostanę ofertę, która rozwinie mnie jako piłkarza, to się nad tym zastanowię.
Jak ocenisz czas, w którym często zmieniałeś kluby?
Przez dwa, trzy lata mojej kariery panował chaos. Właśnie po odejściu z Milanu, na początku 2020 roku. Zmieniałem kluby, miałem jeszcze kontuzję kostki w Berlinie. Wszystko odbijało się na mojej formie psychicznej i fizycznej. Trzy ostatnie lata mi się po prostu nie podobały, zwłaszcza sposób rozstania z Herthą. Musiałem to uporządkować.
Transfer do Milanu bardziej ci pomógł czy zaszkodził?
Tylko pomógł. Udowodniłem sobie i ludziom, że w tak wielkim klubie mogłem odgrywać główną rolę. Strzelanie goli nie było dla mnie problemem i to nawet w Milanie. W życiu trzeba mieć też trochę szczęścia. Początek był bardzo dobry, bo i w klubie było wszystko poukładane. Był dyrektor sportowy, trener Gennaro Gattuso, który grał jednym systemem, też głównie dostosowanym do mnie. I to funkcjonowało.
A co było później?
W drugim sezonie w Mediolanie odszedł dyrektor sportowy, inni ludzie, zmienił się pierwszy szkoleniowiec. Trener Marco Giampaolo zmienił system, nie pod zawodników. Nawet w Milanie, tak wielkim klubie, zapanował chaos. Mówiło się, że będzie nas za chwilę prowadził Ralf Rangnick. Było wiele niewiadomych. Ściągnęli napastnika wielkiej klasy, mówię o Zlatanie Ibrahimoviciu. Moja głowa na tym ucierpiała. Wiedziałem, że nie będę grał regularnie i podjąłem decyzję, by odejść z klubu.
Milan za chwilę zdobył mistrzostwo Włoch.
Myślałem o tym, że może gdybym trochę wytrzymał, to osiągnąłbym wielką rzecz. Zwłaszcza, że to była niemal ta sama drużyna, w której występowałem. Wzięli może dwóch, trzech nowych graczy. Gdybym został, pewnie mógłbym dołożyć swoją cegiełkę do mistrzostwa. Ale cóż, wybrałem inną drogę, poszedłem do przodu i odciąłem ten temat grubą kreską.
Trudno było wyjść ze świata, w którym poznałeś choćby Giorgio Armaniego?
Dla mnie najważniejsza była piłka. Znalazłem się w bardzo medialnym klubie, mogłem poznać wiele osób, wszystko szybko się działo. Tak szybko, że nawet nie wiedziałem kiedy znalazł się obok mnie pan Armani. Poznawałem bardzo znanych ludzi, czasem nawet nie nadążałem za tym, co dzieje się wokół mnie poza boiskiem. Reprezentowanie Milanu wiązało się z wielkim prestiżem. W pewnym momencie dowiedziałem się jednak, że nie będę regularnie grał i zareagowałem. Ale teraz bardzo dobrze czuję się w Turcji.
rozmawiał w Porto Mateusz Skwierawski