Bilans wstydu reprezentacji Polski. Przykro na to patrzeć

3688 - tyle dni minęło od triumfu Biało-Czerwonych nad Niemcami (2:0) w spotkaniu el. Euro 2016 11 października 2014 roku. To był "mecz założycielski" drużyny Adama Nawałki, który wprowadził reprezentację Polski na zupełnie inny poziom. Po tym zwycięstwie Biało-Czerwoni nabrali rozpędu, który zaprowadził ich do ćwierćfinału Euro 2016 i stracili go dopiero na MŚ 2018.

Polska pokonała wtedy świeżo upieczonego mistrza świata i ówczesnego lidera rankingu FIFA, ale od tego czasu rozegrała już 14 spotkań o stawkę z przeciwnikami z pierwszej "10" tej klasyfikacji i nie odniosła ani jednego zwycięstwa. Bilans tej rywalizacji jest dla zawstydzający: sześć remisów i osiem porażek. Strzeliliśmy 13 goli, a straciliśmy 28.

Mało tego, tylko w trzech z tych 14 spotkań strzeliliśmy gola jako pierwsi, ale na prowadzeniu byliśmy łącznie przez 57 minut (31+13+13). To raptem 4 proc rozegranego czasu. Zdecydowanie dłużej, bo przez 474 minuty, musieliśmy gonić wynik. To 37 proc. minut rozegranych z takimi rywalami.

Dwa z trzech spotkań, w których prowadziliśmy - przegraliśmy, a jedno zremisowaliśmy, by przegrać po konkursie rzutów karnych. Mowa o ćwierćfinale Euro 2016 z Portugalią (1:1, k. 3;5). Tylko w czterech z 10 spotkań, w których musieliśmy odrabiać straty, udało się nam zremisować.

Mecze Polski z wyżej notowanymi rywalami od ostatniego zwycięstwa nad takim przeciwnikiem*:

* - w nawiasie ówczesne miejsce w rankingu FIFA

Smutna prawda o reprezentacji Polski jest taka, że dla rywali ze światowej czołówki jesteśmy tylko dostarczycielem punktów. Miejsca w rankingach nie grają, a piłka nożna jest najpopularniejszym sportem na świecie, dlatego że jest nieprzewidywalna, ale reprezentacji Polski - jak widać - to nie dotyczy.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ trafienie w Meksyku! Trafiła z ponad 40 metrów